Najwięcej nauczycieli brakuje w dużych miastach – w Warszawie jest to ok. 3500 pedagogów, o 700 więcej niż w zeszłym roku. Problemy kadrowe mają też szkoły w Małopolsce, gdzie liczba wakatów również wzrosła wobec zeszłego roku. Brakuje głównie anglistów i nauczycieli przedmiotów ścisłych.

To normalna sytuacja

Choć nauczyciele, dyrektorzy i samorządowcy uważają, że problem nauczycielskich wakatów się pogłębia, resort edukacji tak tego nie postrzega. - Takie wakaty są normalnością w ruchu kadrowym o tej porze roku – mówił niedawno minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Wyliczał, że w całym kraju mamy 13 329 wakatów na stanowisko nauczycieli, czyli podobnie, co w zeszłym roku, kiedy brakowało 13 533 pedagogów.

WZORY DOKUMENTÓW w LEX:

 

Dyrektorów, którzy uważają, że ta liczba jest niedoszacowana, przestrzegał, że to oni odpowiadają za wprowadzenie tych informacji do systemu.
- Jeśli dyrektorzy mówią, że dane są niedoszacowane, to znaczy, że nie przestrzegają przepisów prawa. Bo obowiązkiem prawnym każdego dyrektora jest wprowadzanie do systemu informacji oświatowej precyzyjnych danych o wakatach na stanowiskach nauczycieli. Oczywiście, jeśli dyrektor czegoś nie wprowadził i mówi, że jest niedoszacowane, no to do kogo pani ma pretensje? – pytał podczas konferencji prasowej poświęconej temu problemowi.

Sprawdź też: Wewnątrzszkolna procedura organizowania zastępstw za nieobecnych nauczycieli >

Region regionowi nierówny

Problem z pozyskaniem nauczycieli jednak istnieje – wynika z wielu czynników, niskich płac w oświacie, mało atrakcyjnych choćby dla osób uczących języków obcych lub informatyki, które bez problemu znajdą lepiej płatną pracę w innej branży. Nie zaradzi temu podwyższenie płacy nauczyciela zaczynającego karierę, bo wciąż – nawet po tych zmianach – jego pensja bliższa jest tej minimalnej, niż przeciętnej płacy w gospodarce. Starsi nauczyciele, którzy nie chcą zmieniać ścieżki kariery, odchodzą na emeryturę, co pogłębia problem. I o ile niż demograficzny zmniejszy zapotrzebowanie na nauczycieli, to samorządowcy zwracają uwagę, że nie wszędzie.

- Nastąpiła ogromna polaryzacja, bo jest kilka wielkich miast, które mają nierozwiązany problem z miejscami w szkołach i przedszkolach – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. – Warszawa, w przeciwieństwie do reszty kraju, ma inną sytuację demograficzną. Liczba jej mieszkańców wciąż rośnie i są to młodzi ludzie, więc rośnie również zapotrzebowanie na nowe żłobki, szkoły i przedszkola – ocenia. Co za tym idzie, nie do końca prawidłowe wydaje się branie pod uwagę zbiorczych danych dla całej Polski, bo skala problemu różni się w zależności od regionu.

Czytaj też: Zastępstwo dyrektora szkoły i przedszkola - komentarz praktyczny >>>

Zastępstwo, emeryt lub nauczyciel bez pełnych kwalifikacji

- Z brakami kadrowymi dyrektorzy radzą sobie różnie, szukają nauczycieli na zastępstwo w sąsiednich szkołach, proszą o pomoc pedagoga, który odszedł już na emeryturę – mówi Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Inną i – jak słyszę – teraz bardzo popularną ścieżką jest występowanie do kuratora z wnioskiem o uznanie, że danego przedmiotu może uczyć nauczyciel o niepełnych kwalifikacjach – tłumaczy. To procedura przewidziana w art. 15 ust. 1 – Prawa oświatowego, według tego przepisu w uzasadnionych przypadkach w przedszkolu publicznym może być, za zgodą kuratora oświaty, zatrudniona osoba niebędąca nauczycielem do prowadzenia zajęć rozwijających zainteresowania, posiadająca przygotowanie uznane przez dyrektora przedszkola za odpowiednie do prowadzenia danych zajęć.

Czytaj też: Wynagrodzenie nauczycieli za godziny ponadwymiarowe w dniach wolnych od pracy >>>

 

- Braki kadrowe odczuwamy głównie na wsiach – mówi Ewa Radanowicz, dyrektor Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu UGiM w Goleniowie. – Na tę chwilę próbujemy je „łatać”, prosząc kuratora, by danego przedmiotu mógł uczyć nauczyciel, który nie ma pełnych kwalifikacji – np. uczy przedmiotu pokrewnego lub ma szeroką wiedzę ogólną. Na pewno więc nie będzie tak, że dzieci nie będą mieć lekcji, ale mogą pojawić się takie sytuacje, gdy specjaliści się nie pojawią, bo ich po prostu nie ma, choć dyrektorzy dwoją się i troją, by ich znaleźć – wskazuje.

Czytaj też: Wynagradzanie nauczycieli oraz pracowników szkoły za okres strajku >>>

Dwa lata zastępstwa – tylko skarga do kuratorium

Co jednak w sytuacji, gdy nauczyciela danego przedmiotu nie będzie, a pedagog, który go zastępuje, będzie uczył innego przedmiotu lub niekonieczne dobrze poradzi sobie z tym, do którego dyrektor i kurator udzielił mu kredytu zaufania? Rodzice i uczniowie nie mają na to zbyt dużego wpływu.

Sprawdź też: Czy kuratorium powinno udostępnić skargę która wpłynęła na nauczyciela lub szkołę? >>>

 

- W przeważającej części odpowiedzialność spada na barki dyrektora - mówi serwisowi Prawo.pl Robert Kamionowski, radca prawny, partner w Peter Nielsen & Partners Law Office. - Rodzic może zwrócić się do kuratora, a ten, jeżeli stwierdzi, że w szkole nie jest realizowana podstawa programowa, wyda zalecenia lub w ostateczności złoży wniosek o odwołanie dyrektora. Tyle że takie rozwiązanie nic tak naprawdę nie wnosi - poza może jakąś satysfakcją dla rodziców. Przecież kurator nie przyśle do szkoły odpowiedniego nauczyciela - zauważa mec. Kamionowski. Dodaje, że uczniowie i ich rodzice, mimo złożenia skargi, i tak będą w tej samej sytuacji.  - Nie widzę też szans, by na coś zdało się występowanie z roszczeniami na drodze cywilnej - np. dowodzenie, że uczeń nie zdał egzaminu, bo nie miał lekcji z właściwym nauczycielem. Przepisy nie zobowiązują szkoły do tego, by skutecznie przygotować ucznia do egzaminów, a do starannego działania - podkreśla.

 


Nauczyciela kurator nie znajdzie

Według Marka Pleśniara taki przypadek skończy się tym, że kurator przeprowadzi kontrolę i wyda stosowne zalecenia. – W ostateczności może to doprowadzić do odwołania dyrektora, ale na pewno nie rozwiąże to problemu z brakiem przedmiotowca – mówi.

Na tę samą kwestię wskazuje również Ewa Radanowicz. – Żadne prawne kroki nie wyczarują szkole specjalisty. Nie demonizowałabym też tego uznawania kwalifikacji – oczywiście wiedza jest potrzebna, ale dyplom nie ma aż tak kluczowego znaczenia, zwłaszcza gdy mówimy o pokrewnych przedmiotach. Czasem dużo ważniejsze jest zaangażowanie, rozumienie, jak uczy się dziecko i to potem procentuje i przekłada się na lepsze wyniki – uważa.

Czytaj też: