Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka powiedziała - witając haitańskich studentów - że Polska ma im wiele do zaoferowania, nie tylko możliwość dokończenia kształcenia. "Jestem przekonana, że pobyt na tym gościnnym uniwersytecie, wśród fantastycznych polskich studentów i innych studentów zagranicznych będzie wyjątkowo ciekawy" - powiedziała. Życzyła też Haitańczykom nawiązania w Warszawie trwałych przyjaźni.

Z kolei dziekan Wydziału Neofilologii prof. Marek Gołębiowski poinformował gości z południa z jakimi niedogodnościami lub dziwnymi dla obcokrajowców zjawiskami mogą się spotkać w Polsce. "Konsekwencją surowych zim jest kuchnia, preferująca potrawy pożywne i rozgrzewające oraz alkohole wysokoprocentowe, także jako środek radzenia sobie z depresją" - powiedział Gołębiowski i dodał, że Haitańczykom może w Polsce poza sezonem brakować świeżych owoców i warzyw, do których przywykli w swoim kraju. "Wprawdzie przez stulecia nasi przodkowie wypracowali sobie krajowe sposoby uniknięcia awitaminozy, ale powszechnie są one uważane za mało wykwintne" - mówił.

Dziekan wspomniał też o specyficznym, ukierunkowanym na przeszłość, sposobie myślenia polskiego społeczeństwa. "Studiując język polski spotkacie się z wyjaśnianiem bardzo wielu zjawisk w kontekście historycznym. W programach ewentualnych wycieczek krajoznawczych wyakcentowane będą kościoły i pałace. Innym aspektem takiego podejścia jest wiele rocznic i jubileuszy oraz mnogość świąt państwowych" - powiedział Gołębiowski.

W rozmowie z PAP rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Katarzyna Chałasińska-Macukow powiedziała, że korzyść z pobytu haitańskich studentów na warszawskiej uczelni będzie obopólna. "Uniwersytet zawsze zyskuje na współpracy. To są młodzi ludzie, będący reprezentantami kultury, która nas interesuje. My od nich, a oni od nas będziemy się uczyli pluralizmu świata" - tłumaczyła prof. Chałasińska-Macukow.

Rektor przypomniała, że UW i uniwersytet w Port-au-Prince organizowały współpracę jeszcze przed katastrofalnym trzęsieniem ziemi w styczniu ubiegłego roku i przyjazd haitańskich studentów do Warszawy nie jest jedynie konsekwencją spontanicznego odruchu serca. "To jest wynik konkretnej współpracy, która dosłownie tuż przed katastrofą miała być sformalizowana. (...) Wtedy myśleliśmy o tym, że oni będą przyjeżdżali do nas, a my do nich. W tej chwili jest to jednostronna wymiana, ale my cały czas mamy w pamięci to, że to ma być współpraca. Jak tylko będzie można pojechać tam, to na pewno znajdą się osoby, które będą chciały wyjechać na taką wymianę, jak tylko uniwersytet będzie w stanie ich przyjąć" - podkreśliła.

Haitańsi student anglistyki Getho Lamarre powiedział dziennikarzom, że cieszy się z pobytu na warszawskim uniwersytecie i przez tydzień, jaki spędził w Polsce, odniósł pozytywne wrażenie. "Oczywiście klimat jest trudny, musimy się przystosować. Natomiast ludzie są naprawdę gościnni, wszyscy się uśmiechają. Jeśli o cokolwiek prosimy, to ludzie chętnie nam pomagają" - powiedział.

Lamarre przyznał, że wyjazd z domu od rodziny i przyjaciół był trudny. "Wierzę jednak, że wiedza, którą zdobędę, przyda im się kiedy wrócę. W domu niewiele mógłbym w tym momencie zrobić, a tak, przynajmniej dokończę studia" - powiedział.

Pozytywne wrażenie po przyjeździe do Polski odniosła też studentka romanistyki Jeanne Lafortune. "Jedyna niedogodność to zimno. Na uniwersytecie za to bardzo nam się spodobało. Na pewno uda nam się zrealizować swoje plany i marzenia" - powiedziała Lafortune. Swoich planów po skończeniu studiów w Polsce nie potrafiła sprecyzować. "Na razie trzeba się skupić na egzaminach. Będzie jeszcze dużo czasu, żeby się zastanowić" - podkreśliła. (PAP)

ula/ krf/