Monika Sewastianowicz: Rząd powoli znosi obostrzenia związane z pandemia COVID-19, czy WPiA UJ wraca do trybu pracy sprzed pandemii?

Jerzy Pisuliński: Pomału wracamy do zajęć stacjonarnych – choć nie zapominamy, że to nie koniec epidemii. Staramy się, by część wykładów w miarę możliwości była prowadzona w formule hybrydowej, bo chcemy, żeby przedmioty w drugim semestrze - zwłaszcza konwersatoria, ćwiczenia i warsztaty - były oferowane w formule stacjonarnej.

Czytaj: Minister zdrowia rekomenduje zniesienie noszenia maseczek, nakładania kwarantanny i izolowania>>

Zaczęliśmy od 14 marca, o czym poinformowaliśmy studentów z wyprzedzeniem, żeby ci, którzy jeszcze nie przyjechali do Krakowa, mieli szansę znaleźć sobie mieszkanie lub akademik. W przypadku gdy mamy kilka grup ćwiczeniowych z jednego przedmiotu, zajęcia prowadzimy zdalnie i stacjonarnie – dzięki temu wszyscy studenci mogą w nich uczestniczyć. Stacjonarnie odbywały się przez większość czasu te zajęcia, które zdalnie byłoby trudno przeprowadzić – jak np. z kryminalistyki.

A co ze studiami zaocznymi?

Zrobiliśmy rozeznanie wśród studentów i preferują oni formułę zdalną – jest to wygodne zwłaszcza dla osób spoza Krakowa, których jest sporo.

I tak już zostanie?

Zasadą będą zajęcia stacjonarne, ale chcemy wykorzystać możliwości, narzędzia i wiedzę, które zyskaliśmy podczas pandemii. Naszym pomysłem jest wzbogacenie oferty studiów niestacjonarnych – część zajęć będzie odbywać się zdalnie, ale w tygodniu. Dzięki temu studenci, niezależnie od miejsca zamieszkania, będą mogli włączyć się w zajęcia po powrocie z pracy. To pozwoli wzbogacić program i zaoferować większą liczbę zajęć w wygodniejszej dla studentów formule.

 


Czy wdrożono nowe narzędzia, które pomagają w prowadzeniu zdalnych zajęć?

Na początku korzystaliśmy z aplikacji służących do telekonferencji, jednak nie do końca sprawdzały się one w pracy z dużą liczbą osób – konfiguracja zajmowała sporo czasu, m.in. dlatego, że trzeba było ręcznie wprowadzać dane studentów. Obecnie korzystamy z platformy Blackboard - jest połączona z systemem USOS i automatycznie pobiera informacje i tworzy grupy na podstawie USOS, nawet, jak ktoś zapisze się na zajęcia po terminie.

Platforma jest wielojęzyczna, więc nie ma problemów z obsługą szkół prawa obcego – gdzie zajęcia są prowadzone po hiszpańsku czy francusku. Prowadzący, który nie zna polskiego, nie ma problemu z komunikowaniem się ze studentami w swoim języku. Zawiera również narzędzia do oceny pracy studentów oraz weryfikowania ich aktywności. Poza tym jest to rozwiązanie chmurowe, więc nie musimy zatrudniać informatyków do jego obsługi.

Przymierzamy się do tego, by umożliwić przeprowadzanie niektórych egzaminów zdalnie, ale już profesjonalnie – nie przy pomocy formularzy ankietowych. Oczywiście nie będzie to dotyczyć wszystkich egzaminów, ale te testowe – moim zdaniem - da się spokojnie przeprowadzać przez internet.

Czy praca zdalna pomaga w wymianie międzynarodowej?

Jesteśmy członkiem UNA EUROPA – współpracujemy m.in. z Sorboną, uniwersytetami w Bolonii, Leuven i Edynburgu. Dzięki zdalnym wykładom nasi studenci mogą uczestniczyć w zajęciach na tych uczelniach i odwrotnie. Jest to alternatywa dla programu Erasmus, z której mogą skorzystać ci studenci, którzy z powodów rodzinnych i zawodowych nie mogą sobie pozwolić na kilkumiesięczny wyjazd. W ten sposób korzystają z bogatej oferty dydaktycznej. Umożliwia to też tworzenie wspólnych programów, a nawet kierunków studiów. Oczywiście ze względu na specyfikę prawa, czyli jego krajowy charakter, skorzystamy na tym mniej niż np. studia z dziedziny nauk ścisłych czy przyrodniczych. Nadal jednak to szansa na kontakt z najlepszymi wykładowcami na uniwersytetach europejskich i udział w wymianie międzynarodowej. Nie jest też tak, że zaczęliśmy z tych rozwiązań korzystać dopiero niedawno, ale zdecydowanie się one upowszechniły. 

Czy zdalne nauczanie negatywnie odbiło się na jakości kształcenia?

Trudno to ocenić na tym etapie - oczywiście są obawy, że tak jest, ale mamy za mało doświadczeń. Zobaczymy, jak nasi absolwenci, którzy teraz kończą studia, odnajdą się na rynku pracy. Na pewno zdobyte przez nich kompetencje w zakresie korzystania z narzędzi informatycznych okażą się przydatne, bo przecież praca firm czy kancelarii też zmieniła się przez ostatnie lata – w większej mierze otwarto się na nowe technologię i prace zdalną.

Trzeba też pamiętać, że pandemia i przejście na zdalne nauczanie, niewiele zmienia dla przedmiotów, w przypadku których dominowała dotąd podawczy sposób prowadzenia zajęć, czyli wykładów. Zmiana formy prowadzenia wykładów na zdalną mogła być zresztą korzystna dla studentów – wykłady mogły być prowadzone w ciekawszej formule, wzbogacane o filmy, quizy, studenci nadal też mogli zadawać wykładowcy pytania. Była to też szansa dla studentów, którzy pracują, bo do tej pory często opuszczali zajęcia, gdyż zbyt wiele czasu pochłaniały im dojazdy na uczelnię. A tak, studenci mogą sobie po prostu włączyć wykład na komputerze. Wykłady prowadzone zdalnie były też nagrywane, więc studenci mogli je odtwarzać, np. w trakcie przygotowywania do egzaminu. Moim zdaniem przyszłość będzie należeć do studiów łączących zajęcia zdalne i stacjonarne.