Monika Sewastianowicz: Jak powinny być tworzone rankingi czasopism prawniczych?

Dr hab. Grzegorz Wierczyński, prof. Uniwersytetu Gdańskiego, przewodniczący Zespołu do spraw Punktacji Czasopism Naukowych Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk: Na pewno nie może tego robić samo ministerstwo – potrzebujemy by było robione na przyszłość, a nie wstecz. Nie ma też wątpliwości, że musi się to odbywać w sposób jawny. Do tej pory tak nie było, dlatego nie do końca wiemy, co decydowało o wpisaniu na listę takich, a nie innych czasopism. Tymczasem musi to być oparte na obiektywnych kryteriach i weryfikowalnych danych, a nie czyimś widzimisię.

Czytaj: 
Wrzutka na liście punktowanych czasopism – niektóre nagle docenione>>
Komitet Nauk Prawnych PAN krytykuje ministra za ingerencję w listę czasopism>>
Nowa lista czasopism nie była konsultowana z PAN, ani z rektorami>>

 

Skąd wziąć takie dane?

Absolutnym błędem jest próba oparcia wykazu czasopism prawniczych na SCOPUS i Web of Science, bo nawet jeżeli prawnicze czasopismo wejdzie do tych baz, to nie widać tam 99 proc. jego cytowań. W porównaniu z innymi czasopismami w tych bazach, będzie ono niesprawiedliwe traktowane. To trochę jakbyśmy wystawili dwie drużyny do meczu, ale jednej z nich nie uznali 99 proc. goli. Wielu polskich - czasopism prawniczych – i nie tylko polskich, bo problem w ogóle dotyczy Europy – nie ma w tych bazach. Są tam głównie czasopisma amerykańskie.

Dlatego lepszym pomysłem jest odniesienie się do Google Scholar, w którym są zarówno czasopisma amerykańskie, jak i europejskie. Taki ranking mógłby powstać na zasadzie porównań – korzystając z tego, że anglosaskie czasopisma prawnicze są indeksowane zarówno w bazach SCOPUS i Web of Science jak i w Google Scholar, możemy potraktować je jako czasopisma referencyjne dla czasopism europejskich. Znając pozycję czasopism referencyjnych w SCOPUS i Web of Science za pomocą danych o cytowaniach z Google Scholar możemy ustalić miejsce w rankingu wszystkich pozostałych czasopism.

  


Albo stworzyć jakiś współczynnik...

To już byłoby trudne. Są gigantyczne różnice pomiędzy czasopismami branżowymi a czasopismami ogólnymi. Przykładowo „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego”, które uważam za jedno z najlepszych polskich czasopism prawniczych, nigdy nie będą miały takiej liczby cytowań, jak „Państwo i Prawo”. Ponadto znacznie lepiej wypadają te czasopisma, w których publikowane są artykuły z pogranicza prawa i innych dziedzin – ekonomii, kryminologii. Po prostu ekonomistów, socjologów i psychologów jest dużo więcej niż prawników. Dlatego nie da się stworzyć jednego współczynnika – natomiast można sprawdzić, ile cytowań ma „Harvard Law Review” i porównując wyniki z tymi, które osiągają nasze czasopisma, stworzyć jednolitą punktację.

Czytaj: Procedura tworzenia list czasopism naukowych nadal kontrowersyjna>>
 

Ewaluacja jest na finiszu, a cała sprawa mieszania w wykazie czasopism nieco podkopała zaufanie do jej wyników. Co teraz? Należy przesunąć termin? Odpuścić sobie i z nowym wykazem poczekać do następnej ewaluacji?

Powinniśmy z wykazu usunąć wszystko, co zostało nielegalnie zrobione. Wiemy, że będzie jeszcze jedna lista w tym roku i ona oczywiście wymaże wcześniejsze, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądać. Myślę, że cofnięcie wykazu do stanu zgodnego z prawem to jedyna szansa, by zapobiec fali odwołań od decyzji ewaluacyjnych, która spowoduje potworny chaos.

Do tej pory te decyzje służyły wyłącznie do naliczania pieniędzy, a teraz to kwestia utrzymania lub straty uprawnień do nadawania stopni doktora i doktora habilitowanego. Załóżmy, że jakaś uczelnia te uprawnienia straci, a potem się odwoła. Co stanie się z doktorantami, którzy są już w trakcie studiów doktoranckich? W czasie trwania postępowania będą tkwili w stanie zawieszenia i będzie im grozić, że nawet, gdy uzyskają stopień, to zostanie on zakwestionowany. Ale nawet, jeżeli uczelnia wygra, to będzie przez kilka lat w stanie permanentnego konfliktu, czego nie załatwi nawet uzyskanie odszkodowania od ministerstwa.

Czytaj: Prof. Wierczyński: Zmiany na liście czasopism bezprawne, kiedyś do cofnięcia>>
 

Czy powiązanie uprawnień z wynikiem ewaluacji, to był w takim razie w ogóle dobry pomysł?

Jestem zwolennikiem powiązania uprawnień z jakością badań prowadzonych w danej jednostce. Jestem też zwolennikiem obiektywizowania procesu przyznawania tych uprawnień. Niestety, twórcy reformy nie przewidzieli, jak silny jest opór przeciwko takiej obiektywizacji, a przecież należało założyć, że wraz ze zwiększaniem wagi parametryzacji, opór ten będzie wzrastał. Pamiętajmy, że już wcześniej parametryzacja przebiegała w sposób nieuczciwy – problem nie tyle tkwi w samych przepisach, lecz w mentalności.

Teraz skutki przyznania słabej oceny mogą być dla jednostki tragiczne, i dlatego wzrosła presja. Wcześniej trudno było właściwie o przykład instytutu, który straciłby uprawnienia, były to absolutne wyjątki. Obecnie może stać się to dość częstym zjawiskiem.

 

Co zrobić, żeby nie dochodziło do nadużyć?

Zawsze będzie dochodziło do wypaczeń, jeżeli nie będzie to podlegać kontroli sądowej. W związku z tym wpisanie lub niewpisanie na listę czasopism lub wydawnictw powinno być decyzją administracyjną. A co za tym idzie dawać możliwość zaskarżenia. Dzięki temu sądy administracyjne będą kontrolować ten proces, a podmiot decyzyjny będzie musiał wyjaśnić, jakie kryteria przemawiały za dodaniem lub usunięciem z listy jakiegoś czasopisma lub wydawnictwa oraz za liczbą przyznanych punktów.

Myślę, że poza poddaniem tego procesu kontroli sądowej, jakieś inne rewolucje w przepisach nie są nam w tym względzie potrzebne. I tak już jesteśmy liderami, jeżeli chodzi o zmienianie prawa w tej materii. Mam wrażenie, że ścigamy się sami ze sobą i jak zwykle próbujemy za pomocą kolejnych zmian prawa wyeliminować problem braku skuteczności w egzekwowaniu dotychczasowych przepisów.