Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: W orzecznictwie Naczelnego Sądu Administracyjnego przewija się wyraźnie wątek związany z ustawą o szkolnictwie wyższym przed nowelizacją jak i po niej. Wyroki dotyczyły wielu problemów, które z nich uważa pan za najważniejsze?

Jan Tarno: Pod rządami starych i nowych przepisów problem stanowiło postępowanie wyjaśniające. Pierwotnie postępowanie doktorskie i habilitacyjne odbywało się na zasadzie, którą tak określił kiedyś prof. Janusz Łętowski: młodzi naukowcy, ubiegający się o stopień naukowy poddawali swój dorobek naukowy pod ocenę starszych kolegów. Działali przy tym w zaufaniu do rady wydziału, choć nie zawsze ich ocena własnego dorobku pokrywała się z oceną recenzentów. Proces nadawania stopni naukowych miał zatem miejsce w toku merytorycznego postępowania wewnątrzuczelnianego. Dopiero później ustawodawca, realizując konstytucyjne prawo do sądu, objął decyzje w sprawach stopni naukowych zakresem sądowej kontroli administracji, a co za tym idzie, adresat decyzji o odmowie nadania stopnia naukowego uzyskał prawo kwestionowania jej w postępowaniu przed sądem administracyjnym. Jednakże należy pamiętać o istotnym ograniczeniu tej kontroli, sąd nie ma bowiem prawa prowadzić własnego postępowania wyjaśniającego. Inaczej mówiąc - sąd nie może zakwestionować opinii powołanego w przewodzie recenzenta, jeżeli tylko spełnia ona wymagania formalne przewidziane prawem.

Czytaj w LEX: Rozwiązania dla szkolnictwa wyższego i nauki w drugiej tarczy antykryzysowej >

 

Na tym polu łatwo posądzić recenzenta o antypatię osobistą czy środowiskową hermetyczność. Zdarzały się takie argumenty w skargach kasacyjnych?

Tak, i to dość często. Znaczna część osób, którym się nie powiodło w przewodzie doktorskim lub habilitacyjnym, formułowała w postępowaniu przed sądem administracyjnym zarzut, że się na nich uwzięto. W swojej pracy sędziego dość często stykałem się z taką sytuacją, że w przewodzie habilitacyjnym kandydat do stopnia uzyskał cztery recenzje negatywne. Ta ocena została potwierdzona w postępowaniu przez Centralną Komisją d.s. Stopni Naukowych i Tytułów recenzja super recenzenta również była negatywna. Mimo to habilitant przed sądem upiera się przy stanowisku, że przedstawiona przez niego rozprawa była tak doskonała, że profesorowie poczuli się zagrożeni.

CzytajMimo epidemii tytuły naukowe nadawane bez opóźnień>>
 

Ciekawym przykładem jest przypadek prof. Marka Migalskiego. W jednym z wywiadów stwierdził, że zabrano mu radość z uzyskania stopnia doktora habilitowanego. Charakterystyczne jednak jest to, że po początkowych niepowodzeniach w przewodach habilitacyjnych nie szukał on „ratunku” w postępowaniu sądowym, lecz przedstawił kolejną pracę habilitacyjną, która została oceniona pozytywnie i nadano mu stopień doktora habilitowanego. Czy w takiej sytuacji, można zasadnie twierdzić, że pierwotnie kierowano się w stosunku do niego antypatią czy innymi przesłankami  o charakterze niemerytorycznym, albo że przedstawiona przez niego pierwotnie rozprawa nie spełnia kryteriów stawianych rozprawom habilitacyjnym?

Miałem taką ciekawą sprawę, która miała miejsce na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie postępowanie habilitacyjne skończyło się niekorzystnie dla habilitantki, mimo że w przewodzie uzyskała pozytywne recenzje, których dwie były nawet entuzjastyczne

Czytaj w LEX: Stypendia doktoranckie na gruncie ustawy 2.0 >

Gdzie tkwił problem?

Skład sędziowski wyczuł, że coś w tej sprawie było nie tak. Myśmy uchylili zaskarżone decyzje, uznając że doszło do naruszenia procedury w stopniu mogącym mieć wpływ na wynik sprawy. Za takie uznaliśmy fakt, że habilitantka nie została poinformowana o terminie kolokwium habilitacyjnego na siedem dni naprzód.

Potem od kolegów z Uniwersytetu Wrocławskiego dowiedziałem się, że ta pani, mieszkająca w Niemczech i znająca zwyczaje tamtego procesu habilitacyjnego, a nie znająca polskich realiów zdenerwowała radę wydziału swoim zachowaniem. W ponowionym na skutek wyroku sądu postępowaniu złe emocje minęły po obu stronach i  postępowanie to zakończyło się podjęciem uchwały o nadaniu stopnia naukowego. Cieszę się, że sąd to wyłapał, i że znalazł naruszenie prawa, które umożliwiło powtórzenie postępowania przed radą wydziału.

Wniosek: Procesu nadawania stopni naukowych tytułu ze względu na jego przedmiot - nie da się ująć bezwzględnie w ramy czystego postępowania administracyjnego z pełnią praw procesowych strony.

Czytaj w LEX: Nauczyciel akademicki jako osoba pełniąca funkcję publiczną w świetle prawa karnego >

Duże problemy także mają sądy z uznawaniem czy nieuznawaniem dyplomów zagranicznych studiów jako równoważnych polskim.

To są trudne do oceny sprawy Na przykład w Austrii można uzyskać tytuł docenta uczelnianego, który nie ma nic wspólnego z polską habilitacją. Są tacy, którzy robią polską weryfikację tego tytułu i nie widzą tu problemu. Inne osoby natomiast czują się oszukiwane, nie zdając sobie sprawy z faktu, że systemy prawne poszczególnych krajów nie były do końca kompatybilne w tym zakresie.

Jeszcze jedno zjawisko warte odnotowania: w latach 90. obowiązywały jeszcze umowy dwustronne, podpisane z krajami demokracji ludowej i na tej podstawie uznawano równoważność np. dyplomów z Czechosłowacji i z Węgier. Ale z chwilą, kiedy Polska wypowiedziała te umowy, to weszły w grę kryteria ustawowe i sądy obowiązane były oceniać, czy są to tytuły równoważne w świetle kryteriów prawa polskiego. To zaś spotykało się z niejednoznacznym odbiorem.

Chciano nawet pana ukarać dyscyplinarnie za ocenę procesu nadawania tytułów. Jak ta sprawa się skończyła?

Rzeczywiście, złożono wnioski o wymierzenie mi kary dyscyplinarnej, zarówno na uczelni jak i w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Powodem była sformułowana w toku szkolenia wypowiedź, że nagranie z posiedzenia doktorskiego i habilitacyjnego nie jest dowodem w sprawie o nadanie stopnia naukowego. Jednakże właściwe organy Uniwersytetu Łódzkiego oraz NSA nie znalazły podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, o czym poinformowano wnioskujących.

Czytaj w LEX: Status prawny uczelni w świetle ustawy o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy >

Powiedział pan, że taki dowód trzeba zniszczyć?

Nie. Radziłem jedynie, żeby tych posiedzeń nie  nagrywać, skoro prawo nie przewiduje takiego dowodu. Nagranie takie jest tylko i wyłącznie materiałem pomocniczym protokolanta. Nie wchodzi ono w skład materiału dowodowego zebranego w sprawie, a zatem nie podlega ocenie przez sąd administracyjny. Moi adwersarze uważali, że proces byłby sprawiedliwszy, gdyby nagranie można było przedstawić przed sądem. Sąd będzie z tego korzystać, dopiero gdy zmieni się prawo w tej kwestii.

Pana sędziego najtrudniejsza sprawa z zakresu stopni naukowych?

Pewien doktorat z kompozycji broniony w wyższej szkole muzycznej. Jak bowiem sędzia ma kwestionować trafność przyjętego w postępowaniu wniosku, że doktorant ma za mały dorobek? Sąd merytorycznie nie może tego badać, bo to nie należy do jego właściwości. Sędzia jest w tej kwestii bezradny, i dlatego to są sprawy trudne i stresujące.

Czy słusznie w projekcie rządowej Tarczy antykryzysowej 3 zmieniono ustawę Prawo o szkolnictwie wyższym, która zakłada wydłużenie okresu przejściowego, w którym do doktoratów i habilitacji stosuje się zasady sprzed wejściem w życie ustawy 2.0 ? Dotyczy to m.in. zaliczania do dorobku artykułów i monografii - stosowane będą dotychczasowe zasady. Dłużej będą mogły trwać również wszczęte już postępowania o nadanie tytułu profesora.

Przez cały znany mi okres historii prawa o stopniach i tytułach naukowych trzymano się zasady, że jeśli zmieniano przepisy w tym zakresie, to stanowiono przepis międzyczasowy, zgodnie z którym osoba, która napisała pracę pod rządami starych przepisów, również broniła się pod rządem starych przepisów. I to jest zrozumiałe, bo pisząc rozprawę naukową uwzględnia się kryteria obowiązujące w czasie pisania takiej pracy. Cieszę się, że zachowano tę zasadę również w ostatniej nowelizacji.

Jan  Tarno – profesor nauk prawnych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Łódzkiego, specjalista w zakresie prawa administracyjnego, sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego w stanie spoczynku.