Ustawa  z dnia 11 marca 2016 roku nowelizująca Kodeks postępowania karnego, nazywana niekiedy „(de)rewolucją w procesie karnym”  zmienia art. 46 § 2 k.p.k, znoszący bowiązek stawiennictwa prokuratora na rozprawie, jeśli postępowanie przygotowawcze zakończyło się w formie dochodzenia. Jest to pewnego rodzaju konsekwencja powrotu do możliwości przeprowadzania przez sądy dowodów z urzędu. Naturalnym następstwem wprowadzenia powyższej regulacji była konieczność dodania w art. 385 k.p.k. paragrafu 1a,  stanowiącego, że to sąd zwięźle przedstawia zarzuty, gdy w rozprawie nie bierze udziału prokurator.

Nowe przepisy niezbyt korzystne dla oskarżycieli

Ustawodawca nie wskazuje przyczyn wprowadzenia tej regulacji, aczkolwiek wydaje się, że chodzi o odciążenie prokuratora od obowiązku uczestnictwa na rozprawie w postępowaniu publicznoskargowym i wspomożenie najbardziej obecnie obciążonych pracą prokuratur rejonowych. Zdaje się jednak, iż reformy nie odniosły założonego skutku. Mimo wprowadzonych równolegle do nowelizacji k.p.k. regulacji zmieniających strukturę prokuratury, wyższe jej szczeble są nieprzychylnie nastawione do odciążenia rejonów i przejmowania od nich cięższych rodzajowo spraw, broniąc się przed dodatkową pracą twórczymi wykładniami obowiązujących przepisów lub piętrzeniem bezsensownych formalizmów. Prokuratorzy wprawdzie nie muszą już uczestniczyć w rozprawach w przypadku spraw mniejszej wagi, jednakże po zmianach k.p.k. do prokuratur niższego szczebla trafiają postępowania, które prowadziła do niedawna policja, co bez wątpienia zwiększa zakres ich obowiązków.
Z konstrukcyjnego punktu widzenia art. 46 § 2 k.p.k. stanowi wyjątek od regulacji przewidzianej w art. 46 § 1 k.p.k., przewidującym obowiązkowy udział prokuratora na rozprawie, a równocześnie osłabia zasadę inkwizycyjności, zgodnie z którą oskarżyciel publiczny zobowiązany jest nie tylko do wniesienia, ale również do popierania oskarżenia o czyn ścigany z urzędu. Należy zwrócić uwagę, że spoglądając na omawianą regulację z punktu widzenia ilości prowadzonych dochodzeń i śledztw, doszło tu do odwrócenia zasady i wyjątku, bowiem przed sądy karne trafia dużo więcej spraw, w których postępowanie przygotowawcze zakończyło się w formie dochodzenia. Jak poucza pięciomiesięczna praktyka, prokuratorzy wówczas niechętnie biorą udział w postępowaniu sądowym. Odstępstwa od tego stylu zachowania są na tyle rzadkie, że budzą pełne zdumienia komentarze otoczenia. Można zatem stwierdzić, że obecnie brak oskarżyciela publicznego na sali rozpraw stanowi swego rodzaju standard.

Bezstronność sądu podana w wątpliwość

Niestawiennictwo prokuratora na rozprawie niesie ze sobą szereg konsekwencji. Przede wszystkim powoduje, że sąd jest zobowiązany zwiększyć swoją aktywność dowodową w celu realizacji nałożonego na niego obowiązku dążenia do prawdy materialnej. Osłabia to rolę sądu jako bezstronnego arbitra. Jest rzeczą oczywistą, że sąd wtrącający się w spór przestaje być bezstronny, a staje się wręcz stronniczy. Każdy ruch sędziego w kierunku pozyskania takiego lub innego dowodu cechuje się jakimś wektorem interesu. Nie ma w procesie karnym takiego dowodu, który nie byłby dowodem na korzyść lub niekorzyść określonej strony procesowej – nie ma dowodów neutralnych. Zatem sąd wspierając określoną stronę procesową, traci przymiot bezstronności.
Już Artur Schopenhauer w napisanej około 1830 roku „Erystyce” zauważył, że każdy, kto zaangażuje się w spór, nie potrafi pozostać obiektywny. Zdaniem niemieckiego filozofa to wrodzona ludzka próżność, szczególnie wyczulona na podawanie w wątpliwość umiejętności rozumowania, nie przystaje na to, by coś, co my sformułowaliśmy, miało się okazać błędne, a twierdzenie przeciwnika – słuszne. Mając powyższe na uwadze, należy negatywnie odnieść się do zwiększonej aktywności sądu w zakresie przeprowadzania dowodów, wymuszonej brakiem udziału oskarżyciela w rozprawie.
Można też zastanawiać się, czy nadmierna aktywność sądu w samym przeprowadzaniu każdego dowodu stwarza dla tego organu właściwe warunki dla jednoczesnego obserwowania zachowania się przesłuchiwanej osoby, analizowania treści jej depozycji, a także kojarzenia przeprowadzanego dowodu z wnioskami wypływającymi z wcześniej przeprowadzonych dowodów. Wydaje się, że skupienie uwagi sędziego na jednej tylko czynności dużo bardziej służyłoby usprawnieniu procedowania w toku przewodu sądowego.
Model, w przypadku gdy postępowanie przygotowawcze zakończyło się w formie dochodzenia, zwalnia oskarżonego z odpowiedzialności za oskarżenie, zaś oskarżonego stawia de facto w roli strony prowadzącej spór z sądem. Zgodnie z art. 385 § 1a k.p.k., jeśli w rozprawie nie bierze udziału oskarżyciel, to przewodniczący składu sędziowskiego dokonuje zwięzłego przedstawienia zarzutów oskarżenia, czyli odczytuje zarzuty wynikające z aktu oskarżenia. Jak odbierane jest to przez opinię społeczną? Źle. Źle dlatego, iż posądza się sędziego, że zamienia się w prokuratora, iż występuje przeciwko oskarżonemu, a tym samym nie jest bezstronny. Takie zachowanie wywołuje często niechęć, a nawet wrogość do sądu. Nie należy się zatem dziwić, że poziom prestiżu społecznego polskich sądów jest niewysoki.

Nowe przepisy wbrew naczelnym zasadom procesu karnego

Podsumowując, dotychczasowa obserwacja praktyki nakazuje negatywnie ocenić wprowadzoną regulację. Powoduje ona osłabienie naczelnych zasad procesu karnego, jakimi są kontradyktoryjność i inkwizycyjność. Zmniejsza rolę sądu jako bezstronnego arbitra oraz podważa obiektywizm sędziego. Ponadto bywa odbierana z awersją przez zwykłych obywateli, nierozumiejących dlaczego ta sama osoba ma odczytywać akt oskarżenia, przeprowadzać przeciwko oskarżonemu dowody, a następnie wydawać wyrok. Realizacja celu, jaki stanowi odciążenie prokuratur rejonowych, powinna odbywać się raczej poprzez racjonalne zmiany w ustawie o prokuraturze i Regulaminie prokuratorskim, a nie za pomocą eliminowania obowiązkowego uczestnictwa oskarżyciela publicznego na rozprawie. Niech konkluzją będą słowa sędziego Piotra Kowalskiego: „Jeżeli zaś policja, prokuratura, a także liczne pozostałe służby dysponujące szerokimi uprawnieniami dochodzeniowo-śledczymi nie są w stanie dowodzić swych racji przed sądem, bez pomocy sędziego, wypada zastanowić się nad kondycją nie tylko tych organów, ale także kondycją całego państwa”.

Autor: Monika Moska, studentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Wydział Prawa i Administracji.

Dowiedz się więcej z książki
Etyka zawodu radcy prawnego i adwokata. Kazusy. Objaśnienia. Orzecznictwo
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł