W internecie od lat krążą różne wersje komiksu, przedstawiające człowieka stojącego nad leżącą postacią, krzyczącego: Doktora, on umiera! Modyfikacji tego dowcipu jest tak dużo, że coś dla siebie znajdzie absolwent każdego wydziału. Przykładowo przybywający na pomoc doktor nauk prawnych strofuje wzywającego pomocy, że leżący człowiek nie umiera, a otwiera spadek. Ilustruje to jednak pewien problem - naukowców specjalizujących się w wąskiej dziedzinie, a legitymizujących swoim tytułem wypowiedzi, które dotyczą tematów zupełnie niezwiązanych z ich specjalizacją.
Prestiż na kredyt – etyczne i prawne skutki przywłaszczenia stopnia naukowego>>
Legalne, nie znaczy etyczne
W ostatnich tygodniach materiałów, że posiadanie stopnia w danej dziedzinie nie czyni z nikogo człowieka renesansu, dostarczyły kolejne debaty prezydenckie, bo akurat w tych wyborach w szranki stanęło przynajmniej kilku doktorów i nie obyło się bez publicznych wpadek. Uwiarygadnianie newsa opinią kogoś z odpowiednim tytułem (choć niekoniecznie akurat w tej dziedzinie) to również częsty zabieg stosowany przez media. Sztuczka popularna jest także wśród różnej maści szarlatanów, chętnie przedstawiających się jako doktor, ale nie precyzujących, jakich nauk.
O ile wypowiadanie się na tematy niezwiązane ze specjalizacją i uwiarygadnianie wypowiedzi stopniem lub tytułem nie jest na ogół jawnym oszustwem, to nie można uznać, że jest to zachowanie etyczne. Wyraźnie wynika to z "Kodeksu Etyki Pracownika Naukowego", opracowanego przez Komisję ds. Etyki w Nauce. Zgodnie z jego zapisami naukowiec powinien zachowywać rzetelność i precyzję także w wypowiedziach publicznych – tak samo, jak przy publikowaniu wyników badań – mając na uwadze dbałość o wiarygodność nauki. Kodeks podkreśla, że choć uczony ma prawo, a wręcz obowiązek angażować się w sprawy publiczne, to nie powinien wykorzystywać swojego autorytetu naukowego w obszarach wykraczających poza jego specjalistyczne kompetencje.
Doktor dyrektor
Powinni o tym pamiętać również naukowcy ubiegający się o jakieś stanowisko, które nie jest merytorycznie związane z ich naukową specjalizacją.
- Chwalenie się doktoratem z nauk odbiegających np. od przedmiotu pracy ministerstwa, w którym jest się zatrudnionym, może sugerować, że dana posiada specjalistyczną wiedzę w zakresie pracy ministerstwa, co nie jest zgodne z prawdą - wskazuje dr hab Grzegorz Krawiec, prof. Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Przykładowo w resorcie pracy czy edukacji pomocna będzie wiedza związana z pedagogiką, naukami społecznymi, rynkiem pracy czy zarządzaniem, ale niekoniecznie specjalizacja z górnictwa czy - dajmy na to - biologii.
- Taki sposób prezentowania kwalifikacji niesie ryzyko wywołania nieporozumienia obywatele mogą błędnie założyć, że ktoś ma akademickie przygotowanie do zajmowania się danymi kwestiami, co podnosi oczekiwania, które nie mogą zostać spełnione - wskazuje prof. Krawiec. Podkreśla, że takie zachowanie jest po prostu nieetyczne i może skutkować błędami w procesie decyzyjnym, jeśli inni będą polegać na pozornej, a nie rzeczywistej ekspertyzie. W pracy ministerialnej kluczowe są umiejętności praktyczne i doświadczenie, a niekoniecznie tytuły akademickie.
Niekoniecznie dobre dla akademii
Jest też inny aspekt takiego nadużywania tytułów - prowadzi to do ich dezawuowania. Tu dobrą ilustracją jest afera związana z Collegium Humanum, wskutek której do tej pory raczej powszechnie szanowane studia MBA, mocno straciły na prestiżu. Jest to proces uderzający w rzetelnych naukowców, którzy wypowiadają się jako autorytet jedynie w dziedzinach z obszaru ich specjalizacji.
- Chwalenie się doktoratem, nawet z niepowiązanej dziedziny, może przyczynić się do nadmiernego akcentowania tytułów akademickich w obszarze niezwiązanym z nauką, w tym w polityce i administracji. Osoby bez stopni naukowych, ale z bogatym doświadczeniem w kwestiach pracy, mogą czuć się niedocenione lub pominięte. Nadmierne podkreślanie doktoratu sprzyja postrzeganiu, że tylko osoby z tym stopniem są kompetentne, co jest oczywistą nieprawdą - podkreśla prof. Krawiec.
Podkreślanie posiadania stopnia naukowego z dziedziny niezwiązanej z pełnioną funkcją publiczną może, choć bywa wyrazem osobistej dumy, prowadzić do niepożądanych skutków. Może wprowadzać w błąd co do rzeczywistych kompetencji, osłabiać zaufanie społeczne, odciągać uwagę od istotnych kwalifikacji i skutkować niewłaściwym podejściem do zadań zawodowych. Dlatego - jak podkreśla prof. Krawiec - osoby pełniące funkcje publiczne powinny koncentrować się na rzetelnym przedstawianiu tych umiejętności i doświadczeń, które faktycznie mają znaczenie dla ich roli. Dla dobra przejrzystości, etyki i efektywności w życiu publicznym akcentowanie osiągnięć niemających związku z wykonywaną funkcją może być niewłaściwe.
Odpowiedzialność za nieetyczne zachowanie
Art. 275 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce reguluje kwestie odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli akademickich. W podstawowym brzmieniu przepis wskazuje, że może on ponosić odpowiedzialność dyscyplinarną za działania sprzeczne z obowiązkami zawodowymi lub godnością zawodu nauczyciela akademickiego (ust. 1). Odpowiedzialność ta nie wygasa wraz z ustaniem zatrudnienia – dotyczy również czynów popełnionych w trakcie pracy na uczelni (ust. 2). Artykuł podkreśla także, że odpowiedzialność dyscyplinarna w uczelni nie wyłącza odpowiedzialności zawodowej przewidzianej w innych aktach prawnych (ust. 3).
- Uchybienie godności zawodu nauczyciela akademickiego musi być wynikiem naruszenia przyjętych przez środowisko nauczycieli akademickich ustalonych reguł zachowania się, deklarowanych przez orzecznictwo komisji dyscyplinarnych - wskazuje prof. Hubert Izdebski. - Wobec nieprecyzyjnego sformułowania przepisu ust. 1 uchybienie godności zawodu nauczyciela akademickiego może również dotyczyć zachowań wychodzących poza sferę stosunku pracy, a więc zachowań z życia społecznego, publicznego, ale i zachowań mających miejsce w sferze prywatnej - podkreśla. Dodaje, że zawód nauczycielski (także akademicki w jego funkcji wychowawczej) jest postrzegany jako kształtowanie postaw dzieci, młodzieży, studentów, doktorantów i młodej kadry w każdym momencie działania lub zaniechania, bez względu na miejsce i czas takiego działania lub zaniechania.
Kluczowa zmiana została wprowadzona w ustępie 1a, obowiązującym od 10 grudnia 2021 r., zgodnie z którym "nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego wyrażanie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych". Przepis ten stał się fundamentem tzw. pakietu wolności akademickiej, który – według intencji projektodawców – miał wzmocnić gwarancje swobody wypowiedzi pracowników naukowych. Już na etapie prac legislacyjnych nowelizacja wzbudzała jednak poważne kontrowersje. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) ostrzegała, że nowy przepis może zostać wykorzystany do wprowadzania do nauczania treści nieopartych na wiedzy naukowej, lecz wynikających wyłącznie z osobistych przekonań wykładowców. W podobnym tonie wypowiedział się Komitet Etyki w Nauce PAN, który przestrzegł, że zmiana może doprowadzić do legitymizowania poglądów pozanaukowych jako równoprawnych z ustaleniami naukowymi. Eksperci zwracali uwagę, że takie rozwiązanie grozi obniżeniem standardów naukowych i osłabieniem jakości debaty publicznej w Polsce.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.