Za pomocą systemu sprawdzono do czerwca 273 992 prace. W 22 077 pracach został przekroczony próg ostrzegawczy, określający zauważalny poziom potencjalnych zapożyczeń z innych tekstów.  Aż w 7 538 pracach (2,75 proc. wszystkich przebadanych dokumentów) przekroczono najwyższy próg alarmowy.

 

System nie sprawdza wszystkich prac

Jednolity System Antyplagiatowy porównuje badaną pracę z setkami milionów dokumentów znajdujących się w dziesięciu wielkich bazach danych: Ogólnopolskim Repozytorium Pisemnych Prac Dyplomowych (około 3 milionów prac dyplomowych w różnych językach), bazie NEKST (obraz polskiego Internetu – około 770 milionów stron internetowych z polskich domen), sześciu Wikipediach w różnych językach i dwóch zbiorach aktów prawnych.


System jest bezpłatny (uczelnie nie ponoszą żadnych kosztów) – wykrywa klony prac, zapożyczenia fragmentów tekstów, wykrywa fragmenty podobne semantycznie, niezależnie od szyku wyrazów, wykrywa manipulacje (m.in. dzielenie wyrazów mikrospacjami, twarde spacje, dzielenie symbolami) oraz wykrywa fragmenty pracy, których styl różni się od głównego stylu pracy.

 

System nie wykryje jednak plagiatów we wszystkich pracach, bo część w ogóle nie podlega takiej weryfikacji - tak jest choćby z pracami podyplomowymi, nie przechodzą one przez JSA, na co niedawno zwracał uwagę poseł Józef Brynkus.

- Jako czynny nauczyciel akademicki podjąłem próbę takiego sprawdzenia prac podyplomowych studentów w ramach obowiązkowego systemu antyplagiatowego – zwanego przez MNiSW: Jednolitym Systemem Antyplagiatowym - napisał poseł Józef Brynkus (w interpelacji nr 31955) skierowanej do resortu nauki. Zdaniem posła, system jest ułomny i nie spełnia swojej roli. 

 

Uczelnia nie przyłapie na plagiacie pracy podyplomowej>>