W środę Obama odwiedził uniwersytet w Iowa City w stanie Iowa, a poprzedniego dnia uczelnie w Boulder w stanie Kolorado i w Chapel Hill w Karolinie Północnej.

W wygłoszonych tam przemówieniach prezydent wezwał Kongres do przedłużenia tymczasowej zniżki oprocentowania kredytów studenckich. Jeśli Kongres tego nie zrobi, studentom i młodym absolwentom uniwersytetów będzie jeszcze trudniej spłacić te pożyczki.

Koszty studiów wyższych w USA stale rosną i na najlepszych uczelniach z Ivy League trzeba za nie płacić 50-60 tys. dolarów rocznie. Obama przypomniał, że średnie zadłużenie amerykańskiego absolwenta wynikające z pożyczek na studia wynosi 25 tys. dolarów.

"Musimy sprawić, żeby college stał się dla was tańszy" - powiedział prezydent na spotkaniu na Uniwersytecie Kolorado w Boulder.

Poprzedniego dnia republikański kandydat do Białego Domu Mitt Romney także poparł zamrożenie obniżki.

Zwolennicy Obamy zwrócili uwagę, że Romney zmienił tu stanowisko - poprzednio popierał republikański projekt budżetu, który nie przewidywał takich ulg. Komentują jego woltę jako gest, aby przyciągnąć do siebie młodych wyborców.

Z niedawnego sondażu przeprowadzonego przez Instytut Polityki Uniwersytetu Harvarda wynika, że 43 procent Amerykanów w wieku od 18 do 29 lat popiera Obamę, a tylko 26 procent Romneya.

Niezdecydowanych jest nadal 30 procent młodych ludzi. Badania opinii wskazują, że poparcie dla Obamy spadło wśród młodzieży w porównaniu z 2008 r., kiedy był on ogromnie popularny.

Romney w swych wystąpieniach stara się obarczyć obecnego prezydenta winą za trudną sytuację młodych absolwentów wyższych uczelni. Po kryzysie z 2008 r. i recesji nie mogą oni znaleźć pracy, bo wzrost gospodarki jest wciąż powolny.