„Zbrodnia na boku” to pełna humoru książka, której akcja toczy się w niewielkiej kancelarii adwokackiej, a dotyczy tajemniczego morderstwa popełnionego przez jednego z prawników… Ale czy aby na pewno winny jest winny, i co właściwie było powodem tej zbrodni? 

O tym dowiedzą się ci, którzy książkę przeczytają. A jeden z trzech egzemplarzy zdobyć można, biorąc udział w naszym konkursie! Wystarczy przeczytać poniższą historię kryminalną i dopisać jej ciąg dalszy. 
 
Już dziś możesz przeczytać recenzję książki „Zbrodnia na boku”>>>
 
Autorów trzech najciekawszych, najbardziej zaskakujących zakończeń, wybierze sama Dorota Dziedzic-Chojnacka! Nagrodzeni otrzymają książki, a dodatkowo, w prezencie od Wolters Kluwer, kodeks postępowania karnego! 
 
 
Zapraszamy do wspólnej zabawy, na zgłoszenia czekamy do 16 lipca, wysyłać należy je pod adres kuck@wolterskluwer.pl    
 
 
 
 
***
Morderca jest wśród nas! – oznajmił detektyw Lex, przenikliwym wzrokiem mierząc obecne w pokoju postacie. Żona, od kilku godzin wdowa, pani Smith, poruszyła się w fotelu, pastor Spencer przeżegnał się, a John Johns, sąsiad z naprzeciwka, wziął głębszy łyk whisky. 
 
Podsumujmy – ciągnął dalej detektyw Lex – George Smith został zabity dziś rano, zginął przygnieciony w salonie przez regał z książkami. Regał nie mógł przewrócić sam, ktoś musiał mu pomóc… Czy była to pani, pani Smith?
- Boże, czemu ja?!? – krzyknęła wdowa. 
- Przyzna pani, że motyw był oczywisty. George miał romans ze swoją sekretarką i oznajmił pani, że chce się rozwieść. Wtedy z zemsty, a może dla pieniędzy z polisy, pozbawiała go pani życia… 
- Przyznaję… Kawał skurczybyka z niego był… Ale jak ja mogłam przewrócić ten cholerny regał z książkami? Przecież on waży kilkaset kilo… – zapytała Pani Smith. 
 
- Tak, tego jeszcze nie wiem… A może mordercą jest pastor Spencer? – detektyw Lex skierował nagle swój wzrok na duchownego.   
 
- Piąte przykazanie synu, nie zabijaj! – odparł pastor – Skąd przyszło ci do głowy, że to ja pozbawiłem życia świętej pamięci Georga Smitha? 
 
- Wszyscy wiedzą, że wielebny kocha książki, a George miał piękną kolekcję starodruków. Od kilku lat wielebny bezskutecznie namawiał go, by sprzedał mu hiszpański atlas motyli z XVIII wieku… Za każdym razem George odmawiał i nie inaczej było zapewne dziś rano. Ale tym razem, w szale złości, pastor przewrócił regał na swoją ofiarę… To wielebny przecież widział jako ostatni pana Smitha wśród żywych… - snuł swoje domysły detektyw Lex. 
 
- Synu, nigdy, ale to nigdy, nie zniszczyłbym żadnej książki, choćby nie wiem w jakim celu. Kocham książki bardziej od bliźniego swego, to moje własne, jedenaste przykazanie – odparł pastor.
 
- A pan, panie Johns? Czy pan miałby obiekcje, by wyprawić pana Smitha na tamten świat? W końcu jest pan z zawodu rzeźnikiem? – tym razem detektyw Lex zwrócił się do sączącego kolejną szklankę whisky, roztrzęsionego Johna Johnsa, sąsiada państwa Smith – I jak to się właściwie stało, że to pan pierwszy znalazł zwłoki? Co pan robił o tej porze w tym domu? Czy pan odwiedzał może panią Smith?   
 
- Wypra… wypraszam sobie panie detektywie takie su… su… sugestie – odpowiedział wyraźnie zdenerwowany Johns – Goerge jest… to znaczy był, moim najlepszym przyjacielem. Przyszedłem zaprosić go na niedzielne przyjęcie barbecue… Wie pan, z rzeźni dostałem pół świniaka w premii. Drzwi były otwarte, wchodzę, a on już tam leżał pod tym regałem, tylko nogi wystawały… Nie mogę, to straszne… – John ponownie opróżnił szklankę z whisky – Zresztą… ja zawodowo, można tak powiedzieć, wiem jak się zabija, i gdybym kiedykolwiek, chociaż to niemożliwe, chciał pozbawić życia człowieka, to morderstwo przy użyciu regału z książkami byłoby ostatnim sposobem, z którego bym skorzystał…    
 
- Drodzy Państwo, starczy tej maskarady! – przerwał detektyw Lex – Czas powiedzieć prawdę! Zabójcą Georga Smitha jest…