Nowy wykaz punktowanych czasopism obejmuje 29 037 pozycji oraz 1639 materiałów z konferencji. Punktacja to odpowiednio: 20, 40, 70, 100, 140 albo 200 punktów.

Czytaj: Jest już lista punktowanych czasopism naukowych>>
 

Wybór dość przypadkowy

- Na liście brakuje porządku - jest 29 tys. czasopism, ale ułożone są chaotycznie, co w oczywisty sposób utrudnia korzystanie z niej. - ocenia prof. Hubert Izdebski - A to już samo w sobie rodzi podejrzenie, że i dobór tytułów nie był specjalnie przemyślany. Nijak też ta lista ma się do ustawy, która przewiduje, że znaleźć się mają na niej czasopisma ujęte w międzynarodowych bazach lub finansowane z programu "wsparcie dla czasopism naukowych", punktowane według renomy - dodaje.

Tłumaczy, że renomę ocenia się na podstawie tzw. impact factor, czyli tego, jak często cytuje się artykuły zamieszczone w danym periodyku. Problem w tym, że o ile impact factor jest dobrym kryterium przy ocenie renomy czasopism, to w przypadku nauk prawnych i innych nauk społecznych się to nie sprawdza.
- Nie znalazłem na tej liście wielu renomowanych czasopism z zakresu prawa, a są np. "Studenckie Prace Prawnicze" oraz czasopismo Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, gdzie nie tylko nie kształci się na kierunku prawo, ale nie ma jednostki organizacyjnej w zakresie prawa - mówi prof. Izdebski.

 

 

 

Podobnego zdania jest dr hab. Grzegorz Krawiec z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. - W wykazie tym nie ma wielu zasłużonych pism, które rozpoznawalne są w środowisku prawniczym - mówi.  -  Jest wprawdzie "Państwo i Prawo", czy też "Ruch Prawniczy", Ekonomiczny i Socjologiczny, jednak brakuje całego szeregu czasopism, które od dawna (czasem od dziesięcioleci) publikują znaczące artykuły o wysokim poziomie naukowym - dodaje, tłumacząc, że chodzi m.in. o "Samorząd Terytorialny", "Finanse Komunalne", "Przegląd Prawa Publicznego", "Orzecznictwo Sądów Polskich", "Zeszyty Naukowe Sądownictwa Administracyjnego".

Czytaj: Nowa lista czasopism poważnie wybrakowana>>

Sukces środowiska

Inne zdanie na ten temat ma profesor UAM Emanuel Kulczycki, członek jednego z zespołów tworzących listę. - Nowy wykaz czasopism jest sukcesem środowiska naukowego. Został przygotowany w nowej formule, w której po raz pierwszy zaangażowano kilkuset ekspertów w ramach prac 44 zespołów dyscyplinarnych. Jestem przekonany, że czasopisma wydawane w języku polskim zostały potraktowane optymalnie, chociaż zawsze można i warto wskazywać kierunki udoskonalenia obecnej wersji wykazu. Warto też podkreślić, że 500 takich polskich czasopism otrzymało dodatkowo wsparcie finansowe, aby rozwijać swoje praktyki wydawnicze - tłumaczy.

Według prof. Huberta Izdebskiego, porządku nie można się dopatrzeć również w doborze czasopism zagranicznych. - Warto tu zwrócić uwagę na rosyjskie - ich dobór również wskazuje na przypadkowość, bo znalazły się tam periodyki nawet nie o drugorzędnym znaczeniu, tylko wręcz zupełnie nieznaczące. Chaos więc widoczny jest nie tylko w samej prezentacji, tylko to kwestia absolutnego przypadku - nie widać jasnej myśli przewodniej.

 

"Punktoza" tylko się pogłębi

Resort nauki podkreśla również, że zmiany to koniec publikowania byle jakich artykułów tylko po to, by zdobyć punkty potrzebne do rozwoju naukowego. Ani prof. Izdebski, ani dr hab. Grzegorz Krawiec w nowej liście takiego potencjału nie dostrzegają.
- Szumne deklaracje ministerstwa o końcu punktozy nie mają szans się ziścić, wręcz przeciwnie to skala tego zjawiska urośnie do niespotykanych wcześniej rozmiarów, w końcu, niezależnie od "publish or perish" dla nauczycieli akademickich motywowanych przez system ewaluacji, każdy doktorant musi opublikować artykuł, nieważne jaki, nieważne gdzie, byleby w jakimś punktowanym periodyku - ocenia prof. Izdebski.

 


 

Według dr. hab. Grzegorza Krawca nowy wykaz czasopism nie spowoduje „końca punktozy”.
- Choroba "punktozy" przechodzi właśnie do kolejnego, ostrego etapu. Jeżeli nic się z tym nie zrobi, wówczas kolejny etap polskiej nauki (w tym nauki prawa) może przybrać charakter terminalny. Ja już obecnie obserwuję reakcję koleżanek i kolegów, uprawiających naukę. Widzę, że za wszelką cenę będą chcieli opublikować artykuł w jakimś niszowym, ale wysokopunktowanym - ocenia.

Profesor Izdebski ocenia, że naprawienie regulacji wymaga zmian w całej liście, co w obecnym stanie rzeczy jest praktycznie możliwe  jedynie przez dopisanie czasopism, których wyraźnie na niej zabrakło. -W poprzedniej ewaluacji, początkiem tworzenia listy nie były punkty, lecz jakościowa ocena każdego z tytułów, czy czasopismo jest bardzo dobre, dobre, czy w ogóle nie powinno trafić na listę - mówi prof. Izdebski.