W „Rzeczpospolitej” Rafał Ziemkiewicz, bardzo krytycznie ocenia edukację.
„1 września kolejny rocznik dzieci pójdzie do szkoły, gdzie będą przez następne lata uczone wypełniania testów sprawdzających umiejętność ich wypełniania. Jeśli za kilka lat testy wykażą, że nauka wypełniania testów nie poszła w las, dzieci te przejdą na kolejny etap nauki, nie umiejąc sklecić kilku sensownych zdań, zrozumieć czytanego tekstu ani zanalizować logicznie problemu – ba, nawet nie wiedząc, z ilu minut składa się godzina” napisał publicysta. Jego zdaniem, za sześć lat umiejętności przeciętnego gimnazjalisty będą na pewno niższe niż dzisiaj, a te także nie są wysokie. Od pół wieku nie zdarzył się rocznik, który przeszedłby szkołę, nie zaliczając po drodze reformy – napisał Ziemkiewicz.
„Wszystkie te reformy łączy wspólny, niedościgniony wzór nowoczesnej, bezstresowej i postępowej szkoły z rozwiniętych krajów zachodnich. Szkoły, która w przeciwieństwie do tradycyjnej freblówy nie obciąża, nie wymaga, nie deformuje żywiołowo kształtującej się młodej psychiki, tylko, przeciwnie, daje jej możliwość nieskrępowanego rozwoju we wszystkich kierunkach. Innymi słowy, edukacji, którą amerykański polityk podsumował stwierdzeniem, iż produkuje uczniów, którzy w wieku 12 lat zostają rodzicami, w wieku 14 lat zaczynają rabować i zabijać w ulicznych gangach, a w wieku 16 lat dostają dyplomy, których nie potrafią przeczytać. Daleko nam jeszcze do tego ideału, ale idziemy we właściwą stronę” – kończy autor.
 
Źródło: Rzeczpospolita, 31.08.2009 r.