- Nie wydaje mi się, żeby nietolerancja wobec uczniów innych wyznań lub osób niewierzących wynikała z jakiejś wojny krzyżowej czy walki o chrześcijaństwo. To jest sprawa osobistej wrażliwości ludzi, osobistej kultury lub jej braku. Dlatego postuluję: nie mieszajmy w to lekcji religii w szkole. - mówi zapytany o wyniki badań na temat religii w małopolskich szkołach (pisaliśmy o tym tutaj). Jego zdaniem przypadki nietolerancji ze strony katechetów należą do rzadkości. 
Ksiądz podkreśla także, że nie jest tak, że uczniowie muszą spędzać lekcje religii na korytarzach, ponieważ nikt ich z katechezy nie wypędza i mogą w niej uczestniczyć. 
- Gdybym był niewierzącym rodzicem, posyłałbym dziecko na religię w szkole. Nie zostawiłbym go na korytarzu. Niech z tej oferty korzysta. Religia w szkole to nie tylko przekaz prawd wiary, bo te wynosimy z domu. To przekaz wiedzy na temat chrześcijaństwa, a ta wiedza jeszcze nikomu nie zaszkodziła - odpowiada na pytanie o to co mają zrobić niewierzący rodzice w sytuacji, gdy dla ich dzieci nie ma alternatywnych zajęć.
Jego zdaniem nie ma sensu dyskutować o powrocie religii do sal katechetycznych, bo zostały już one dawno zagospodarowane. Tłumaczy też, dlaczego religia nie odbywa się na pierwszej lub ostatniej lekcji. 
- Bo one wskazują na religię jako przedmiot mniej ważny. Jeśli odbywa się na pierwszej lub ostatniej lekcji i jednocześnie nie jest obowiązkowa, nawet wierzący może mieć pokusę, żeby sobie ją odpuścić. Więcej>>