Mateusz Krzyżanowski, student III roku architektury na Politechnice Warszawskiej, opowiadając o współczesnych sposobach uczenia się, już na wstępie zaznacza, że niewiele zmieniło się w kwestii używania szarych komórek, bo to one wciąż są podstawą pracy studenta, który musi sobie wszystko zaplanować, by ogarnąć.

 

Głowa w kodeksie, a nie kodeks w głowie - kluczowa nauka prawniczego myślenia>>

 

Papier wciąż w cenie

- Faktem jest, że często przytłacza nas nadmiar wiedzy, a wtedy sięgamy po narzędzia. Inne będą na uniwersytecie, inne na politechnice. Inaczej ugryzą temat humaniści, inaczej umysły ścisłe. Wiele zależy również od wiedzy informatycznej studenta oraz od narzędzi, w jakie wyposaża go dana uczelnia – mówi Mateusz. Ze względu na specyfikę studiów architektonicznych, narzędzia do nauki też są specyficzne. Podstawą pracy studentów tego kierunku pozostaje laptop, rzadziej komputer stacjonarny. Pozostałe narzędzia nauki na architekturze związane są z rzemiosłem. Do powstania efektu końcowego - planszy, droga jest długa.

 

 

 

- Najpierw robimy makiety - tłumaczy Mateusz. - W przypadku pozostałych wydziałów może to być inne zajęcie warsztatowe np. obróbka betonu. Proces myślowy uwydatnia się przy tworzeniu makiety. To ona oddaje główną ideę. Powoli dochodzimy do tego, jak uchwycić myśl przewodnią, jakich materiałów do tego użyć, jaka ma być faktura, co chcemy przeżyć wizualnie, obcując z tworzonym przedmiotem – wyjaśnia Mateusz.

Dla niego podstawowym narzędziem pracy studenckiej oprócz laptopa, jest papierowy kalendarz, który daje zupełnie inne poczucie użytkowania i samego czasu niż kalendarz elektroniczny. Oczywiście, wszystko zależy, czy student woli sobie zaplanować spokojną pracę, czy pracować w ostatniej chwili, oddając się improwizacji. W lockdownie bardzo przydawały się komunikatory oraz platforma Microsoft Teams. Studenci architektury spotykali się wirtualnie, żeby pracować nad projektami, ale też, żeby zwyczajnie porozmawiać. Czasem Mateusz za pomocą komórki łączy się z chmurą, gdzie ma zapisane wszystkie pliki. Z telefonu w celu usprawnienia nauki korzysta sporadycznie, bo nie lubi pracy na nim, woli na laptopie. Telefon służy zdecydowanie do rozmów, które są szybszym sposobem komunikacji niż żmudne pisanie na komunikatorach. Szybciej można wymienić myśli. Krzyżanowski nie jest akurat fanem e-booków, ale zna studentów, którzy są. Sam korzysta ze sporych zbiorów pdf-ów, które zgromadził.

- Lubię zamawiać książki, kolekcjonować według dziedzin, które mnie interesują. Na podstawie książek sporządzam notatki ułatwiające naukę, streszczam sobie to, co może się przydać na danych zajęciach. Np. gdy jest historia obiektów, wynotowuję słowa klucze, potem z moich notatek korzysta kilka osób - opowiada Mateusz. - Wciąż dla wielu studentów efektywną formą nauki jest przepisywanie. Sam jestem ruchowcem, zapamiętuję i skupiam się lepiej, chodząc. Ale również w ruchu jest mi łatwiej przywołać coś z pamięci. Akurat na naszym kierunku bardzo ważne są praktyki, rozwijają. Widzimy wtedy nieco inny świat niż ten, o którym uczymy się. Najważniejsze jest wykonywanie czegoś, a nie wyłącznie teoretyczne uczenie się o tym – podsumowuje Krzyżanowski.

Zobacz w LEX: Praca dyplomowa krok po kroku - szkolenie online >

 

Zdobycze techniki owszem, ale wielu studentów wciąż hołduje tradycji

Ewa jest studentką V roku pedagogiki ogólnej i V roku filozofii. Ucząc się, korzysta właściwie ze wszystkiego, co jest dostępne. Właśnie zakupiła stos książek Józefa Tischnera, bo będzie pisać pracę magisterską z jego filozofii.

- Oprócz klasycznego czytania książek i robienia notatek, korzystam także z zasobów internetowych. Dziś niektóre biblioteki mają już digitalizowane swoje zbiory. Czasopisma z rzetelnymi badaniami też można znaleźć w internecie. Im nowsze badanie, tym ciekawsze. Np. w pandemii wiele zmieniło się w formach ucznia się w szkołach podstawowych i średnich i to było badane. Ale dziś już pewne wyniki są kompletnie nieaktualne, a minęło zaledwie dwa lata - tłumaczy Ewa.

Uczelnie pedagogiczne wykupują bazy książkowe, ale także publikacje po angielsku, gdzie można znaleźć dużo świeżych i ciekawych badań. Są też e-booki.

- Łatwo mi się nimi posługiwać. Wystarczy, że przeszukam pdf i wyskakuje odpowiednia partia tekstu. W pandemii w dziedzinie pedagogiki powstaje też mnóstwo live. Np. chętnie wysłuchuję Akademickiego Zacisza prowadzonego przez prof. Romana Lepperta z Bydgoszczy. Obserwuję też dwie, trzy fundacje psychologiczne zajmujące się tematyką interesującą mnie np. twarze depresji. Wyszukuję i uczestniczę w webinarach dla nauczycieli, np. jak rozmawiać z trudnym dzieckiem - wylicza Ewa. - Postęp jest niesamowity, jeszcze pięć lat temu, żeby dotrzeć do eksperckiej wiedzy, trzeba było znać kogoś, kto jest ekspertem. Moje pokolenie ma wszystko na kliknięcie na You Tube lub na Faceboooku - stwierdza.

Jeśli Ewa akurat jest w pracy, a odbywa się interesujący webinar, odsłuchuje go z opóźnieniem. Jeśli tematyka jest jej bliska, robi to z uwagą, jeśli nie, odsłuchuje w tle. Mocno podkreśla, że trzeba być uważnym, umieć dokonać selekcji informacji, bo można nadziać się na internetowe plewy.

- Niedawno natrafiłam na webinar „profesora”, który popierał bicie dzieci. Być może był profesorem chirurgii, a nie pedagogiki. Lubię też podcasty. Idę na zakupy i słucham np. kolejnego odcinka moich ulubionych podcastów psychologicznych - opowiada studentka.

Co do form pracy, Ewa jest tradycjonalistką. Robi pisemne notatki na komputerze lub kartce. W trakcie nauki lubi chodzić. Podkreśla, ile możliwości daje internet.

- Można np. napisać do biblioteki na drugim końcu Polski z prośbą o udostępnienie dwóch, trzech stron z publikacji, która liczy ich tysiąc. Biblioteki raczej odpowiadają na takie prośby nawet, gdy nie studiuje się na danej uczelni - wyjaśnia Ewa.

 

 

Chcą powrotu do nauki stacjonarnej

Amadeusz Krause z Zakładu Pedagogiki Specjalnej Uniwersytetu Gdańskiego ma do czynienie ze studentami wielu kierunków: medycznych, psychologicznych, politechnicznych. To co ich łączy, to porzucenie tradycyjnych bibliotek na rzecz bibliotek online. Profesor z bólem ogląda świetnie wyposażone, piękne czytelnie, zupełnie puste. Studenci uciekają do sieci, na media społecznościowe. Tradycyjny podręcznik w przypadku części dyscyplin jest w zaniku.

- Biblioteki w tradycyjnym pojęciu odchodzą do lamusa. Wielka szkoda, bo nie ma już tej kultury uczelnianej, że student pracował w czytelni w skupieniu - mówi prof. Krause.

 

Jego zdaniem, na pewnych kierunkach jak medycyna, nie da się inaczej pracować niż przyswajając ścisła wiedzę podręcznikową. Tu nie pomoże żadna nowoczesna technika.

- Widzę natomiast, że wszyscy mają dość nauki online lub hybrydowej. Daje w kość brak warsztatów na psychologii, brak interakcji z nauczycielem. Owszem, można sobie wszystko znaleźć na You Tube, ale nic nie zastąpi kontaktu z nauczycielem akademickim, szybkiej reakcji na zdawane pytania. Tego bardzo brakuje znajomym studentkom psychologii. Z nauki online są zadowoleni tylko ci studenci, którzy pracują. Pozostali marzą o powrocie na uczelnię. Są do tego stopnia zdesperowani, że biorą urlopy dziekańskie lub zwyczajnie przerywają studia. Wrócą na nie, gdy, jak mówią, skończy się parodia nauki - mówi prof. Krause.