Lata 90. ubiegłego wieku przyniosły w Polsce największy w historii rozwój szkolnictwa wyższego. Z 400 tys. osób w 1990 roku liczba studentów sięgnęła w 2005 roku prawie dwóch milionów. Najbliższa dekada przyniesie, dla równowagi, największy w historii kryzys. Już dziś studentów ubywa szybciej, niż prognozowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W walce o studenta coraz bardziej będzie się liczyć jakość dyplomu. To na jego wartość będą się teraz licytować uczelnie. Najpóźniej w 2017 roku liczba maturzystów zrówna się bowiem z liczbą miejsc na pierwszym roku kierunków dziennych.

Zobacz: Kudrycka: mniej studentów na uczelniach poprawi ich jakość i ofertę 

Niż demograficzny najszybciej odczuwają uczelnie prywatne (w szczytowym okresie było ich prawie 400) i publiczne, które oferują płatne studia niestacjonarne. Z szacunków Konfederacji Lewiatan wynika, że do 2025 r. przetrwa ok. 50 najlepszych niepublicznych uczelni. Kryzys nie ominął nawet znanych szkół wyższych. Upadłość musiała ogłosić między innymi warszawska Wyższa Szkoła Dziennikarska im. Melchiora Wańkowicza, która jeszcze w 2012 roku miała pięć oddziałów. Swoich studentów musiała przekazać Collegium Civitas. Innym sposobem na obronę przed niżem, jak w przypadku Uczelni Vistula, była konsolidacja.


Więcej przeczytasz w serwisie Dziennik Gazeta Prawna>>>