Chodzi o zakup budynku w centrum Katowic po cenie zawyżonej o 5 mln zł. W czwartkowym wyroku sąd uniewinnił b. rektora od pozostałych zarzutów. Prokuratura przypisywała dawnym władzom uczelni niegospodarność na łączną kwotę prawie 48 mln zł.

Zgodnie z prawomocnym już orzeczeniem prof. Wilczok ma naprawić część szkody – wypłacić uczelni 100 tys. zł. Obrona nadal uważa, że b. rektor jest niewinny; zapowiada kasację do Sądu Najwyższego.

Sam Wilczok powiedział, że jest rozżalony orzeczeniem. „Praktycznie nie mam tych pieniędzy, które trzeba by zapłacić Śląskiemu Uniwersytetowi Medycznemu (taką nazwę nosi obecnie uczelnia, która była w procesie oskarżycielem posiłkowym – PAP)” - powiedział po wyroku.

„Kwestionujemy to rozstrzygnięcie i będziemy szukali zarzutów, które umożliwią nam wniesienie kasacji” - powiedział obrońca b. rektora mec. Mariusz Orliński.

W czerwcu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Katowicach wymierzył b. rektorowi karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Nakazał mu też naprawić szkodę w kwocie 500 tys. zł. Wyrok zaskarżyła zarówno obrona, jak i prokuratura. Na ławie oskarżonych razem z Wilczokiem zasiadły dwie inne osoby - wieloletni dyrektor administracyjny uczelni Adam S. i Stefania L., która pełniła funkcję kwestora. Zostały prawomocnie uniewinnione.

Akt oskarżenia w tej sprawie katowicka prokuratura skierowała pod koniec 2008 r. Proces przed sądem okręgowym rozpoczął się w październiku 2009 r. Główny wątek dotyczył kredytów na 40 mln zł, zaciągniętych na budowę Akademickiego Centrum Medycznego w Zabrzu (ACM). Początki tej gigantycznej inwestycji sięgają jeszcze lat 70. B. rektor chciał tam przenieść zabrzańskie kliniki uczelni, zaciągając na dokończenie budowy kredyty, gdy cofnięto państwowe dotacje. Późniejsze władze uczelni wycofały się z niej ze względu na bardzo wysokie koszty. Wydatki na niedokończoną dotąd budowę ACM wpędziły uczelnię w ogromne długi.

Prokuratura uznała, że rektor, decydując o dalszym finansowaniu inwestycji z kredytów bankowych, nie dopełnił swych obowiązków, bo nie zweryfikował celowości zawierania umów kredytowych. Sąd apelacyjny uniewinnił w czwartek Wilczoka od tego zarzutu. Sędzia Małgorzata Niementowska powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku, że z żadnych ustaleń nie wynika, iż działanie oskarżonego w tej sprawie miało na celu wyrządzenie szkody uczelni.

Sędzia oceniła, że ACM było finansowane z budżetu państwa w sposób „karygodny” - przeznaczane na ten cel środki były kroplą w morzu potrzeb. Dlatego uczelnia podejmowała próby uzyskania środków pozabudżetowych, stąd decyzja o zaciągnięciu kredytów. Powołano spółkę ACMed, która miała kontynuować inwestycję i poszukiwać źródeł finansowania. Przedstawiciele rządu zapewniali, że przeznaczą na tę inwestycję w latach 2000-2001 ponad 104 mln zł, później jednak władze wycofały się z dotacji.

„Łatwo oceniać z dzisiejszej perspektywy decyzję ówczesnych władz uczelni, niemniej musimy mieć na względzie, że wygasało zezwolenie na budowę, a koszt uzyskania ponownego stanowiłby ogromną kwotę oraz przede wszystkim to, że było zapewnienie (...), że na ACM zostanie przeznaczona kwota powyżej 104 mln zł” - powiedziała sędzia.

Jak dodała, trudno zarzucać oskarżonemu, że dopuścił się działania na szkodę uczelni, biorąc kredyt inwestycyjny w takiej sytuacji – kiedy trzeba było kontynuować budowę i było zapewnienie, że uczelnia otrzyma dotację.

Sąd odwoławczy potwierdził natomiast ustalenia prokuratury i sądu okręgowego, że rektor nie dopełnił obowiązków, kiedy w latach w 2000-2001 r. uczelnia nabywała od ING Banku Śląskiego budynek w ścisłym centrum Katowic, w którym mieścił się później przez pewien czas rektorat. Według biegłego zakupiono go o 5 mln zł drożej w stosunku do ówczesnych cen rynkowych. Uczelnia nie zamówiła operatu szacunkowego, kupując budynek po cenie określonej przez sprzedającego.

Sędzia Niementowska mówiła, że Wilczok brał pod uwagę wyłącznie budynek banku, ważne dla niego było położenie i że gmach jest zabytkiem, co „przysłoniło mu obowiązek racjonalnego działania”. Nie zastanawiał się, czy budynek będzie dobrze spełniał funkcję rektoratu, nie porównał do innych na rynku nieruchomości, nie zainteresował się też przedstawioną mu ofertą jednego z przedsiębiorstw, które chciało sprzedać większy budynek za znacznie niższą cenę – wyliczała sędzia.

Uznając Wilczoka za winnego niegospodarności, sąd apelacyjny uznał, że działał on w zamiarze ewentualnym, a nie bezpośrednim – jak przyjęła prokuratura i sąd I instancji.

Prof. Wilczok bronił się, mówiąc, że nie miał powodów nie ufać wycenie księgowej przedstawionej przez bank i nie miał obowiązku zamawiać operatu. Obrona stoi na stanowisku, że rektor nie miał obowiązku zamówienia operatu szacunkowego kupowanego budynku, bo nie ma nakazujących tego przepisów. Mec. Orliński przekonuje też, że kupiony budynek jest wart więcej niż 10 mln zł, które uczelnia za niego zapłaciła. Adwokat powiedział, że składając kasację będzie zmuszony posiłkować się prywatną opinią, bo sąd odmówił powołania nowego biegłego w trakcie procesu.

Prof. Wilczok od początku nie przyznawał się do żadnego z zarzutów. Zgodził się na podawanie pełnego nazwiska.