Z danych ministerstwa wynika, iż ponad połowa uczelni nie korzysta z żadnych, nawet najprostszych programów weryfikujących oryginalność prac dyplomowych, co stwarza wielkie pole do nadużyć dla nieuczciwych studentów. Oficjele proponują wpisanie obowiązku sprawdzenia prac magisterskich, licencjackich i doktorskich specjalnymi programami. Badałyby one czy praca nie jest plagiatem lub czy nie została napisana tzw. metodą „kopiuj/wklej”.  Obecnie nie ma prawnego obowiązku badania oryginalności pracy. 
 
Obecnie nie istnieje żaden centralny system. Uczelnie mogą korzystać z ofert prywatnych przedsiębiorców takich jak: plagiat.pl, plagiatstop.pl i antyplagiatowy.pl. Wszystkie te produkty są jednak płatne, co dodatkowo zniechęca do korzystania z nich. Dodatkowo, część uczelni nie tylko nie weryfikuje oryginalności prac, ale ma opóźnienia z wprowadzaniem nowych do systemu. 
 
W efekcie powstaje paradoksalna sytuacja. W ciągu ostatnich kilku lat zaledwie kilka osób zostało złapanych na plagiacie pracy dyplomowej – tymczasem od dłuższego czasu czarny rynek pisania prac - kwitnie w najlepsze. Gotową pracę można kupić – w zależności od poziomu – od 1,5 tysiąca do dziesięciu tysięcy złotych. Środowisko studenckie i akademickie doskonale zdają sobie sprawę ze skali problemu, ale nie są w stanie z nim sobie poradzić. 
 
Propozycja powszechnego systemu antyplagiatowego, który objąłby wszystkie uczelnie i wszystkie prace, mogłaby w dużym stopniu rozwiązać ten problem. Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu rozpoczęły prace nad stworzeniem własnego programu. Taki bezpłatny system zyskał poparcie Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Tylko system powszechny, który posiadałby zdecydowanie większą bazę prac niż systemy komercyjne byłby skuteczny. 
 
Więcej w Rzeczpospolitej, 5 listopada 2012 r.