Jak podał w środę dziennik "Kommiersant", tablica pierwotnie pojawiła się w gmachu w 1949 roku, a zdjęta została przed wielu laty. Niemniej nie zniszczono jej i na początku czerwca władze akademii, głównej uczelni prawniczej w Rosji, podjęły decyzję o jej przywróceniu. Tablicę umieszczono u wejścia do jednej z sal wykładowych. Napis wykuty złotymi literami głosi, iż w 1924 roku w sali tej z wykładem o rezultatach zjazdu partii bolszewickiej wystąpił Stalin.

Fotografię tablicy opublikowali najpierw w mediach społecznościowych studenci i wykładowcy. Publicznie zareagował na nią jako pierwszy Reznik, który we wtorek ogłosił, że ustępuje z grona profesorów akademii. "Stalin, to masowe represje i pozasądowe organy - kolegia specjalne, +dwójki+, +trójki+ (komisje NKWD rozpatrujące sprawy sądowe - PAP), zalegalizowane tortury, zlikwidowanie niezależnego sądownictwa, domniemania niewinności i zasady procesu z udziałem stron oraz deportacje całych narodów" - napisał Reznik na swoim blogu.

Inny adwokat, absolwent akademii Michaił Barszczewski powiedział portalowi Takije Dieła, że nie będzie przychodził na spotkania i warsztaty ze studentami akademii, dopóki tablica widnieje przy sali wykładowej. Barszczewski podkreślił, że niektórzy jego wykładowcy przeszli przez stalinowskie łagry.

Służby prasowe uczelni oświadczyły, że tablicę zamontowano na mocy wciąż obowiązujących przepisów z 1960 roku o ochronie zabytków. Uczelnia oznajmiła też, że Reznik był zatrudniony na 1/10 etatu profesorskiego i jego rezygnacja "nie odbije się na procesie kształcenia".

Petycja z żądaniem usunięcia tablicy, skierowana do rektora akademii, pojawiła się na stronie Change.org; podpisało ją wielu praktykujących prawników.

W ostatnich dniach niezależne Centrum Lewady ogłosiło wyniki sondażu, w którym 38 proc. Rosjan uznało Stalina za najwybitniejszą osobowość w historii. Dyktator zajął pierwsze miejsce wśród 10 najwybitniejszych postaci historii powszechnej. Wskaźnik ten nie odbiega od poprzednich analogicznych badań, niemniej socjolodzy rejestrują w ostatnich latach wzrost pozytywnego postrzegania Stalina. Rosjanie częściej są skłonni usprawiedliwiać jego czyny.

Zjawisku temu swój komentarz poświęca w środę dziennik "Moskowskij Komsomolec". Najprostszym wyjaśnieniem - zdaniem gazety - jest charakterystyczna dla społeczeństwa rosyjskiego kultura autorytarna. Społeczeństwo to "niezbyt szanuje instytucje, tym bardziej, że nie miało możliwości przekonać się o ich skuteczności, natomiast stawia na silnego i sprawiedliwego przywódcę, który jest w stanie zaprowadzić porządek" - pisze gazeta.

Stalinizm "przenika do różnych grup społecznych. Główną przyczyną jest deficyt empatii, atomizacja społeczeństwa, które może zjednoczyć się na pewien czas i tylko przeciwko wrogowi, wskazanego mu z ekranu telewizora" - ocenia "MK". Jak podsumowuje, "usprawiedliwianie stalinizmu przez wielką część Rosjan nie świadczy dobrze o kondycji moralnej społeczeństwa".

Media rosyjskie przytoczyły w ostatnich dniach wypowiedź prezydenta Władimira Putina o Stalinie, która padła w pokazanym w telewizji filmie dokumentalnym "Wywiad z Putinem" amerykańskiego reżysera Olivera Stone'a. Putin mówił o "zbytnim demonizowaniu" Stalina.

Podkreślił, że nie należy zapominać o "potwornościach stalinizmu", w tym związanych ze "zlikwidowaniem milionów obywateli". Putin nazwał przy tym Stalina "produktem swojej epoki" i porównał go do Olivera Cromwella, którego pomniki - jak zauważył - "dotąd stoją wszędzie w Wielkiej Brytanii".

"Zbytnie demonizowanie Stalina to jeden ze sposobów atakowania ZSRR i Rosji, pokazania, że w dzisiejszej Rosji są jakieś relikty stalinizmu. Mamy w sobie jakieś relikty - i cóż z tego?" - oświadczył rosyjski prezydent.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)