Żaden z elementów tarczy antykryzysowej nie pozwala uczelniom niepublicznym skorzystać z rozwiązań, które pozwoliłby im kontynuować normalną działalność, a przynajmniej uzyskać pożądany przez rząd efekt w postaci utrzymania miejsc pracy - zwraca uwagę posłanka PO Anna Wasilewska w interpelacji poselskiej.

 

Potrzebne lepsze finansowanie

Dodaje, że rektorzy niepublicznych uczelni proponują rozwiązania, które pozwolą na uratowanie tych placówek przed likwidacją. Kwota łączna proponowanych rozwiązań nie powinna przekroczyć 300 mln zł, co stanowi około 1 procent środków budżetowych skierowanych na rzecz nauki i szkolnictwa wyższego w budżecie państwa na 2020 rok. - Wbrew postanowieniom Konstytucji RP studenci studiów stacjonarnych uczący się w uczelniach niepublicznych ponoszą opłaty za swoje studia, a jednocześnie oni (lub ich rodzice) płacą podatki na rzecz takich samych studentów – studiujących w uczelniach publicznych - podkreśla posłanka w interpelacji.

 

 

Podobne argumenty podnosi poseł Tadeusz Szymański, który przypomina, że MNiSW wezwało uczelnie niepubliczne do zrezygnowania z pobierania od studentów czesnego, które stanowi jedyne źródło dochodów uczelni, niezbędne do realizowania kształcenia z wykorzystaniem technik teleinformatycznych, do czego uczelnie zostały zobowiązane przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. A w żaden sposób nie zagwarantowano uczelniom zwrotu tych pieniędzy.

 

Dotacje na stypendia

Anna Budzanowska, wiceminister nauki, odpowiada, że uczelnie niepubliczne otrzymują, na analogicznych zasadach jak uczelnie publiczne, dotację przeznaczoną na finansowanie zadań związanych z przyznawaniem bezzwrotnych świadczeń (stypendiów i zapomóg) dla studentów i doktorantów, a także dotację na zadania związane ze stwarzaniem studentom i doktorantom będącym osobami niepełnosprawnymi warunków do pełnego udziału w procesie przyjmowania na studia, do szkół doktorskich, kształceniu na studiach i w szkołach doktorskich lub prowadzeniu działalności naukowej.

- Aby zapewnić uczelniom i instytutom środki na wypłatę studentom i doktorantom stypendiów i zapomóg, w tym także przyznanych w związku z trudną sytuacją życiową studentów spowodowaną okolicznościami związanymi z wprowadzeniem w kraju stanu epidemii, ministerstwo przekazało tym podmiotom w maju br. środki w podwójnej wysokości - tłumaczy wiceminister nauki.

 

Bon oznaczałby pogoń za studentem

Wiceminister odnosi się także do pomysłu wprowadzenia bonu edukacyjnego, który student mógłby spożytkować zarówno na naukę na uczelni publicznej, jak i niepublicznej. - Prowadziłoby do niepożądanego zjawiska tzw. pogoni za studentem, celem zdobycia jak najwyższych środków na finansowanie działalności bieżącej. Podobne zjawisko wystąpiło już w przypadku uczelni publicznych, gdy głównym czynnikiem wpływającym na wysokość przyznawanych środków była liczba studentów. W celu przeciwdziałania takim praktykom, obecnie funkcjonujący algorytm podziału subwencji stosowany dla tych uczelni premiuje przede wszystkim zrównoważony rozwój tych podmiotów oraz rozwiązania poprawiające jakość kształcenia i prowadzenia działalności naukowej - uważa wiceminister Anna Budzanowska. I dodaje, że wprowadzenie bonów edukacyjnych wiązałoby się z koniecznością zmiany filozofii finansowania całego systemu szkolnictwa wyższego, w tym ze znaczącym zwiększeniem nakładów na ten cel. - Obciążenie budżetu państwa dodatkowymi zobowiązaniami o charakterze wydatków stałych, w obecnej sytuacji skutkowałoby znacznym pogorszeniem kondycji finansów publicznych - stwierdza wiceminister.