Konrad Kuć: - (...) Za co go wsadzili? – Za kratki, coby nie uciekł. -  W życiu zawodowym jest pani równie cięta?

Mec. Drota Dziedzic-Chojnacka: W życiu zawodowym staram się być możliwie precyzyjna. Prawo przyrównałabym do rzemiosła, czasami zbliżającego się do artyzmu. Dokładność ma tutaj duże znaczenie.
 
Wygraj książkę autorki - sprawdź szczegóły>>>
 
Katarzyna Nowacka. Co pani mówi to nazwisko?
 
To młoda pani adwokat, główna bohaterka mojej książki pt. „Zbrodnia na boku”. Bardzo dociekliwa osoba, można nawet powiedzieć, że wścibska.
 
 
Zobacz: Prawniczy kryminał lekcją przepisów postępowania karnego>>>
 
Czego możemy spodziewać się czytając „Zbrodnię na boku”?
 
Mam nadzieję, że przede wszystkim dobrej rozrywki – to w końcu powieść obyczajowo-kryminalna. Chciałabym, żeby wszyscy jej czytelnicy dobrze się bawili przy tej lekturze. A jeżeli przy okazji „wchłoną” trochę atmosfery panującej w warszawskich kancelariach i sądach, to tym lepiej.
 
Wojna radcowsko-adwokacka w „Zbrodni na boku” pokazana z perspektywy palestry adwokackiej jest wyraźnie widoczna. Fikcja literacka jest tylko i wyłącznie zmyślona przez autorkę, czy faktycznie konkurencja jest tak mocno odczuwalna pomiędzy zarówno między korporacjami jak i personalnie?
 
Ta utarczka, to bo wojna to zdecydowanie za duże słowo, potrzebna mi była do intrygi, dlatego pozwoliłam jej się lekko rozrosnąć na łamach książki. Słowa policjanta, tłumaczącego swojemu koledze po fachu, że radca prawny to taki gorszy adwokat, były autentyczne, usłyszał je kiedyś mój kolega po fachu – czyli radca prawny. Wszyscy słuchacze jego relacji, a miało to miejsce w kancelarii, wybuchneli wtedy śmiechem, bo jaka inna mogłaby być nasza reakcja? Uznałam więc, że skoro te obiegowe, obecnie czysto historyczne opinie mogą dodać trochę humoru do „Zbrodni na boku”, to powinnam z nich skorzystać. Tym bardziej, że sama jestem radcą prawnym. Być może gdybym była adwokatem, musiałabym się bardziej krygować, bo takie słowa mogłyby być uznane przez niektórych za chęć wywyższania się. Ale na szczęście jestem, kim jestem.
 
 
Możliwe jest zakończenie wzajemnych „docinek”? 
 
Ja ich nie doświadczam! Teraz, gdy radcowie prawni będą mogli być obrońcami w sprawach karnych, w zasadzie nie ma żadnych różnic w uprawnieniach zawodowych. Lepszy jest ten, kto ma większą wiedzę i potrafi ją skutecznie zaprezentować – klientowi czy przed sądem.
 
Ostatni raz, kiedy spotkałam się w praktyce z wyraźnym rozróżnieniem na zawód radcy prawnego i adwokata, to było w Trybunale Sprawiedliwości UE w 2012 r. w głośnej sprawie dotyczącej możliwości reprezentowania swojego mocodawcy przez radców prawnych związanych z nim stosunkiem pracy (w tym przypadku moich koleżanek i mnie). Niestety nie udało nam się przekonać Trybunału Sprawiedliwości do tego, że zatrudnienie pracownicze nie umniejsza w niczym niezależności radcy prawnego.
 
Zobacz: Kompetencje policjanta w świetle art.15 ustawy o Policji>>>
 
„Spostrzeżenia obyczajowe o tej grupie zawodowej są trafne, ale też poprowadzone w taki sposób, że jawi się ona jako taka sama jak inne grupy zawodowe, z tymi samymi lub podobnymi przywarami i skrzywieniami o czysto ludzkiej naturze.” Cytat pochodzi z bloga Kryminalna Piła  autorstwa Leszka Koźmińskiego. Recenzent chwali realność postaci występujących w fabule. Pani również „czyta” otaczających ludzi? 
 
Zawód prawnika to praca z ludźmi, trzeba ich co do zasady lubić i starać się z nimi rozmawiać w ten sposób, aby uzyskać potrzebne nam informacje. Przy czym wiele komunikatów jest pozawerbalnych. Taka potrzeba „czytania” ludzi właściwa jest wielu zawodom, w których praca polega na kontakcie z człowiekiem. Starałam się to przekazać w mojej książce.
 
To cecha wrodzona czy nabyta przez lata pracy zawodowej?
 
Nie wiem, trzeba byłoby się spytać pani mecenas Nowackiej, czyli głównej bohaterki mojego kryminału. To ona podobno potrafi czytać w ludziach jak w książkach…
 
A tak na poważnie – wydaje mi się, że są określone cechy charakteru, z którymi się rodzimy, np. ekstrawertyzm albo skrytość. To jest nasza baza, ale też nad niektórymi swoimi wadami lub przyzwyczajeniami możemy popracować. Tu powiem stop, bo chyba za bardzo bym weszła w pseudopsychologię, a nie czuję się w tym mocna. 
 
Z treści książki dowiadujemy się między innymi o kolorach na togach zawodów prawniczych, o pewnych procedurach i zasadach rządzących postępowaniami sądowymi. „Zbrodnia na boku” jako podręcznik dla początkujących studentów? Co pani o tym sądzi? 
 
Spotkałam się z wieloma opiniami czytelników książki, którzy nie są prawnikami, a byli mi wdzięczni za umiejscowienie akcji kryminału właśnie w środowisku kancelaryjnym. Z tych komentarzy jasno wynika, że była potrzeba swoistego odczarowania naszej pracy, pokazania, jak ona wygląda „od kuchni”. Wiele osób, nawet studentów prawa, jeżeli nie mają styczności z kancelarią, okazuje zaskoczenie, gdy dowiaduje się, jak wygląda zwykły dzień przeciętnego mecenasa. 
 
Chcę podkreślić, że „Zbrodnia” nie jest książką „wystylizowaną” jak np. niektóre seriale prawnicze. Głównej bohaterce brakuje pieniędzy do pierwszego, jej koledzy chwytają się różnych fuch, żeby podreperować swój budżet. To nie jest wymuskany świat spinek od Armaniego i drogich kolacji w restauracji Puszczyk&Co. Co obecnie mogłoby być atutem Kasi.
 
 
„W prawniczej praktyce mówi się, że czego nie ma w Lex’ie, to nie obowiązuje”. Te słowa pochodzą z Pani książki. Rzeczywiście w środowisku prawniczym krąży taka opinia? 
 
Tak, dawno temu usłyszałam to zdanie od znajomego prawnika, z zastrzeżeniem, że zapomniano o tym wspomnieć w Konstytucji... To oczywiście żart, ale bazujący na niezwykłej popularności programu Lex, z którego korzysta zdecydowana większość praktyków. 
 
Kryminał to nowa forma, w której pani się realizuje. Wciąż pisze pani wiersze? Również były o zabijaniu?
 
Wiersze to zupełnie inna para kaloszy albo nawet sandałów, bo takie obuwie wolałabym nosić podczas obecnej pory roku.
 
Poezja dla mnie jest wzniosła, mówi - albo powinna mówić - o rzeczach ważnych, zmieniać choć trochę świat. To nie miejsce na zwykłe „kryminałki”, jeśli tam leje się krew, to tragicznie, a nie na wesoło. Natomiast proza to dla mnie czysta rozrywka.
 
Jest pani radcą prawnym. Obecny trend wskazuje, że coraz więcej młodych osób wybiera aplikację radcowską. Co by warto przekazać studentom prawa chcącym uwierzytelniać dokumenty podpisem r. pr.?   
 
Przede wszystkim warto podkreślić, że aplikacja, a potem praca radcy prawnego to nieustanna nauka, podążanie za zmieniającymi się przepisami prawa, nowym orzecznictwem, czytanie wielu czasopism fachowych, komentarzy i książek prawniczych. Zabrzmię może nudno, ale wiedzy nigdy za dużo! 
 
Odrębną rzeczą jest ogólne nastawienie do życia. Jeżeli ktoś oczekuje, że po zdobyciu tytułu radcy prawnego bez większego nakładu sił będzie „kosił” wielkie pieniądze, to… ja mu oczywiście tego z całego serca życzę. Ale bardziej będę trzymała kciuki za tych mniej roszczeniowych.
 
Mecenas Dudek zabił?
Nie zdradzę, proszę samemu sprawdzić!
 
 
 
Dorota Dziedzic-Chojnacka: z wykształcenia prawnik, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, radca prawny. Laureatka licznych nagród i wyróżnień w konkursach poetyckich oraz prozatorskich. Autorka prac naukowych i popularyzatorskich z prawa pracy oraz prawa ochrony środowiska. Obecnie pracuje  w jednym ze stołecznych urzędów.