Ukończyłaś studia prawnicze, a jednak nie wzięłaś udziału w konkursie na aplikację. Moje pytanie chyba Cię nie zaskoczy. Dlaczego?
Nie kontynuuję nauki w tym kierunku, ponieważ w czasie studiów odkryłam, że dużo bardziej interesujące dla mnie są zagadnienia związane z prawem handlowym, dużo swobodniej czuję się w biznesie, jak również w organizacjach pozarządowych. Swoją pracę magisterską poświęciłam organizacjom pożytku publicznego.

Skąd pojawiło się zainteresowanie taką właśnie dziedziną?
Moje zaangażowanie w organizacje pozarządowe pojawiło się jeszcze przed studiami. Właściwie to przez to zainteresowałam się prawem i postanowiłam iść na ten kierunek studiów. Jako wolontariusz zajmowałam się pracą z dziećmi, później w miarę rozwoju potrzeb, zainteresowań i kwalifikacji zajęłam się stroną prawną. Na trzecim roku założyłam własną działalność gospodarczą. Głównie zajmuję się stroną finansową funkcjonowania stowarzyszenia i fundacji, z którymi teraz współpracuję. Wybieram te tematy, które są dla mnie najważniejsze: działania na rzecz wychowania młodzieży, drugiego człowieka, profilaktyki.

Co należy do Twoich obowiązków?
Zajmuję się głównie pozyskiwaniem środków finansowych dla organizacji pozarządowych, poprzez pozyskiwanie grantów i innych dofinansowań, realizację projektów, programów finansowania, jak również poprzez współpracę z indywidualnymi darczyńcami. Niedawno odbyłam szkolenie w Polskim Stowarzyszeniu Fundraisingu.

Zdarzało Ci się udzielać porad osobom indywidualnym?
Moją działalność zaczęłam właśnie od porad prawnych, udzielanych osobom indywidualnym, głównie w przypadku otrzymywania odszkodowań. W zakresie współpracowałam z największą firmą polską w tym zakresie – Votum. Jednak w miarę rozwoju siebie i pomysłu na życie wybrałem zaangażowanie się w organizacje pozarządowe. Jest to moja misja. To dla mnie bardzo ważne.

Czy bierzesz pod uwagę, że jednak ten pomysł na życie Ci się kiedyś zmieni? Może zdecydujesz się na aplikację albo na jeszcze inny wymiar Twojej obecnej działalności?

Jeżeli pójdę w inną stronę niż ta, którą zajmuję się obecnie, to będzie nią biznes. Jeżeli podejmę dalsze studia, to będą to studia podyplomowe w zakresie PR’u, zarządzania. Nie biorę zupełnie pod uwagę aplikacji, pracy w sądzie, nie widzę tam siebie.

Czyli uważasz, że po prawie nie trzeba iść na aplikację?
Patrząc na znajomych, bardzo niewiele osób, powiedziałbym, że około 25%, zdecydowało się na aplikację. Znam osoby, które odnalazły się w biznesie, korporacjach, wiele osób pracuje w bankach, firmach windykacyjnych, w ubezpieczeniach. To jest stereotyp, że po ukończeniu studiów koniecznie trzeba iść na aplikację. Gdy mówię, że skończyłam prawo, ludzie reagują w sposób: „Ooo, pewnie jesteś adwokatem albo sędzią”. Nie biorą pod uwagę tego, że po prawie otwiera się ścieżka kariery.

Osobiście odkrywam, że prawdą jest to, czego się dowiadujemy na pierwszym roku – że prawo reguluje wszystkie dziedziny naszego życia. Wykształcenie prawnicze otwiera szerokie możliwości w zakresie pracy i współpracy.

Nieukończenie aplikacji nie jest więc porażką?

Absolutnie nie. Wiedzę prawniczą można wykorzystać wszędzie. Jest to bardzo konkretna i praktyczna wiedza. Można ją wykorzystać w zakresie działalności zawodowej, w III sektorze, ale też w codziennym życiu, chociażby złożenia reklamacji. Wiele osób, z którymi studiowałam, było po ekonomii albo pracowało w księgowości, a przyszły na prawo, bo ta wiedza była im niezbędna do wykonywania zawodu.

Właśnie… praktyka. Praktykowałaś swoją wiedzę w czasie studiów?
Przez cały okres studiów praktycznie pracowałam. Początkowo była to działalność administracyjna czy biurowa, ale miałam też to szczęście, że przed założeniem działalności gospodarczej pracowałam w kancelarii radcy prawnego i komorniczej. Zdarzyły mi się takie sytuacje, kiedy ludzie starsi ode mnie, a po studiach, nie potrafili zaadresować koperty!

Studiowanie prawa zaocznie – plus czy minus?
Zdecydowanie plus. Właśnie dlatego, że po studiach wiedziałam, jak zaadresować kopertę (śmiech). Ale zaletą na pewno jest to, że w czasie studiów mogłam pracować, widzieć, jak pisać pisma procesowe, jak przebiega proces podejmowania decyzji, strategia postępowania. Praktyki – niezależnie czy trwają dwa tygodnie czy miesiąc – są tylko pewną laurką o pracy, a mając możliwość pracowania na tych niższych stanowiskach, mogłam zobaczyć dużo więcej. Wydaje mi się, że studiowanie dzienne powoduje podwyższenie wieku, kiedy stajemy się bardziej odpowiedzialni, zakładamy rodziny. To jest chyba związane z tym, że wydaje nam się, że nic jeszcze nie musimy robić.

Co dało Ci zdobywanie doświadczenia w czasie studiów?
To było dla mnie bardzo pouczające i dało mi możliwość wyboru drogi kariery. Po ukończeniu studiów wiedziałam, czego nie chcę wykonywać. Oszczędziło mi to czasu. Nie stałam z dyplomem magistra i zastanawiałam się, gdzie iść. Mając 23 lata, byłam na tyle pewna siebie i własnego doświadczenia, że otworzyłam własną działalność gospodarczą. Zresztą zachęcam do tego, żeby interesować się tym już w czasie studiów i odkrywania, co chce się robić w przyszłości. Nie jest też tragedią, kiedy tracimy pracę w czasie studiów, bo to jest ten czas, kiedy mogą nam pomóc rodzice, a my w ten sposób szukamy dalszej drogi, możemy próbować.

Doświadczenie to jednak nie wszystko…
Zgadza się. Z pewnością, oprócz tego, myśląc już, którą drogą chce się zmierzać, trzeba korzystać z naszych predyspozycji, talentów, cech charakteru i temperamentu. Nie tylko wykształcenie determinuje to, jak chcemy pracować. To zależy też od naszej osobowości. Tego typu rzeczy mogą nam pozwolić określić się, np. czy będziemy pracowali z klientem indywidualnym, czy chcemy mieć przełożonego albo wręcz przeciwnie – mieć możliwość wyboru przyjmowanego zlecenia.

Odczuwasz wewnętrzną swobodę w zakresie wykonywanej przez siebie działalności?
Oczywiście. Teraz mogę robić to, co chcę. Klienci nie spadają mi z nieba, ale też nie muszę rzucać się na każde zlecenie. Ostatnio rośnie aktywność organizacji pozarządowych. Jest to też związane z pewnymi stereotypami, że np. Stowarzyszenie Kolei Wąskotorowych spotyka się raz w tygodniu i raz w roku robi jakąś imprezę. Jest jednak odwrotnie – coraz częściej takie stowarzyszenia działają jak firmy, zatrudniają pracowników, są działy. Różnica jest taka, że stowarzyszenia przeznaczają środki na swój konkretny cel. Jeśli ktoś utożsamia się z tym celem, to jest to jak najbardziej uczciwe podejście. W ten sposób utożsamiam się z tą misją, wiem, co robię. Jest to bardzo ważne, bo mogę w ten sposób poprzeć taką działalność, która jest zgodna z moim sumieniem. Mogę odmówić innej organizacji współpracy, jeśli nie jest to zgodne z moimi przekonaniami.

Podsumowując…
Warto realizować się w tym, co się lubi, co się wie. Nie można się bać, trzeba iść odważnie. Wszystko jest w zasięgu ręki.


Rozmawiał
Paweł Rafałowicz.