To alarmujące z wielu względów. Rujnuje ludzi psychicznie, ale także niweluje pozytywny efekt „reformy 67”, wydłużającej okres aktywności zawodowej. Jak widać, wydłuża o wiele mniej, niż się wydaje, dużą część czasu, w którym powinniśmy pracować, spędzamy bowiem na bezrobociu. Naszego emerytalnego konta nie zasilają w tym czasie żadne składki. Takie wnioski płyną z najświeższego raportu NBP z 2014 r. „Badanie ankietowe rynku pracy” pod redakcją Joanny Tyrowicz.

To już kolejna edycja raportu, z której wynika, że na naszym rynku pracy nic do siebie nie pasuje. Sposoby działania urzędów pracy nie pasują do potrzeb pracodawców, więc firmy szukają nowych ludzi (jeśli w ogóle to robią) bez ich pośrednictwa. Poza tym pośredniaki obejmują swoim działaniem teren powiatu, więc wiedza ich pracowników na temat potrzeb rynku pracy w całym regionie jest żadna. Podobnie jak bliższa współpraca między urzędem a przedsiębiorstwami. Jeśli już, to tylko na własnym terenie. Jeśli więc bezrobotni są w jednym powiecie, a oferty pracy w sąsiednim, to dzięki PUP-om obie strony raczej się nie spotkają.
 
 
Z raportu wynika, że coraz więcej osób poszukujących pracy (obecnie już 46 proc.) godzi się na każde warunki. Brak urlopu, ubezpieczenia chorobowego opłacanego przez pracodawcę, byle tylko móc zarobić. Nasza gospodarka nie jest w stanie wchłonąć tylu absolwentów wyższych uczelni. Rok 2013 był kolejnym, w którym liczba miejsc pracy dla takich osób była mniejsza niż liczba absolwentów. Narasta więc w Polsce niepokojące zjawisko, że osoby z dyplomami wyższych uczelni decydują się na pracę w prostych, marnie opłacanych zawodach, niewymagających ukończenia studiów.
 
 
Kiedy będzie lepiej? 
Ankietowani pracodawcy nie pozostawiają złudzeń. O zatrudnianiu nowych osób pomyślą dopiero wtedy, gdy popyt na oferowane przez nich towary lub usługi wyraźnie wzrośnie. Na to jednak przy obecnym tempie wzrostu zarobków się nie zanosi. Zwłaszcza że ci sami pracodawcy już alarmują, że płaca minimalna stała się zbyt wysoka i ona także hamuje wzrost zatrudnienia. Nasza gospodarka z powodu zbyt małej innowacyjności walnęła w szklany sufit.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna