Od 1 września 2020 r. wszystkie szkoły - co do zasady - pracują stacjonarnie, choć dyrektor może zdecydować o przejściu na inny tryb - na naukę zdalną lub system hybrydowy. Nie mogą jednak podjąć takiej decyzji samodzielnie.

Sama białaczka to za mało, by uczyć się zdalnie>>

 

Niełatwo dostać zgodę

Na zdalną naukę potrzebna jest zgoda organu prowadzącego i pozytywna opinia właściwego powiatowego inspektora sanitarnego. Szanse, by spełnić ten ostatni warunek, są właściwie zerowe. Co – jak nieoficjalnie dowiaduje się Prawo.pl – stwierdza samo MEN w piśmie skierowanym do kuratorów: „jeżeli na danym terenie lub w szkole nie ma zagrożenia epidemiologicznego – to opinia ze strony sanepidu, będzie zawsze negatywna. W związku z powyższym, dyrektor nie będzie miał podstawy prawnej, aby wprowadzić zdalne nauczanie.”

 

 

Dyrektorzy, związkowcy i organizacje oświatowe od początku zwracały uwagę, że tak restrykcyjna procedura może być problematyczna, bo to jednak dyrektor powinien decydować, kiedy w szkole jest na tyle niebezpiecznie, że powinna przejść na zdalne nauczanie. Zwracało na to uwagę Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty oraz Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).

Decyzja także, gdy nie da się utrzymać reżimu

- Skierowaliśmy do resortu zdrowia apel o to, by przepisy pozwalały dyrektorowi samodzielnie decydować o przejściu na zdalną naukę również w takich przypadkach, gdy zachowanie reżimu sanitarnego w placówce jest zwyczajnie niemożliwe. Chodzi tu na przykład o przepełnione, wąskie korytarze w liceach, gdzie czasem nie ma fizycznej możliwości, by uczniowie zachowali dystans - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.

 

 

W czwartek w trybie stacjonarnym pracowało 47 943 przedszkoli, szkół i innych placówek oświatowych, czyli 98,9 proc. wszystkich. W trybie mieszanym, czyli z nauką prowadzoną częściowo w szkole i częściowo w domu, pracowały 422 placówki, czyli 0,88 proc. wszystkich.