Kilka tygodni temu prof. Emanuel Kulczycki skrytykował polską naukę prawa za warsztatowy – a nie naukowy – charakter większości tworzonych w ramach niej publikacji, co uniemożliwia jej umiędzynarodowienie. Skoro w wielu europejskich państwach ponad połowa publikacji prawniczych powstaje w języku angielskim, to zdaniem eksperta ds. oceny nauki nie ma powodów, żeby w Polsce sprawy miały się inaczej.

Prof. Kulczycki: Czasopisma prawnicze muszą się otworzyć, żeby były wyżej punktowane>>

 

System punktacji powinien ulec zmianie

Aby to było jednak możliwe, musi dojść do zmiany metody badawczej nauki prawa: problemem bowiem jest nie tyle lokalność jej przedmiotu, co metody badania. Znaczna część rodzimych publikacji prawniczych, właśnie z uwagi na swoją „lokalną” metodę, nie jest atrakcyjna dla zagranicznego audytorium. Należy zatem tak ukształtować system punktowania czasopism prawniczych, aby premiować rzeczywiście naukowe publikacje prawnicze (ujmujące prawo w szerszym kontekście społecznym) w odróżnieniu od publikacji czysto warsztatowych, zajmujących się ustalaniem treści prawa pozytywnego (komentarzy, glos).

 

 

Filozof tym samym – świadomie bądź nie – odgrzał wieloletni spór toczący się w drugiej połowie XX wieku wewnątrz polskiej nauki prawa, o to, czy tzw. dogmatyka prawa (część nauk prawnych, która zajmuje się systematyzacją i interpretacją prawa obowiązującego, np. nauka prawa karnego) jest dziedziną naukową, czy może pewną praktyczną, rzemieślniczą umiejętnością komentowania tekstów pobawioną walorów naukowych. Spór ten, którego stawką była pozycja dogmatyki prawa w gronie nauk wykładanych na uniwersytecie, zajmował przede wszystkim teoretyków prawa. Sami zainteresowani nie brali raczej udziału w tej dyskusji. Kiedy natomiast przychodziło im bronić statusu swojej dyscypliny, to wskazywali przede wszystkim na jej społeczną użyteczność. Zdaje się, że z czasem doszło do wypracowania swoistego kompromisu w tym względzie: teoretycy prawa zaakceptowali argument z społecznej użyteczności dogmatyki prawa i zaprzestali odmawiania działalności dogmatycznej naukowego charakteru.

 

Skrajne reakcje na przywołany wywiad w prawniczym środowisku akademickim zdają się odsłaniać kruchość – czy też może pozorność – tego kompromisu. Komentujący w różnorakich mediach społecznościowych szybko podzielili się na dwa obozy, w łatwej do przewidzenia konfiguracji: z jednej strony dogmatycy prawa broniący autonomii swojej dyscypliny, a z drugiej podzielający krytykę wymierzoną w dogmatykę prawa przedstawiciele nie-dogmatycznych nauk prawnych (teorii prawa, historii prawa, socjologii prawa).

 

Prawo trudne do sklasyfikowania

Polemika ze stanowiskiem prof. Kulczyckiego opierała się na dwóch głównych argumentach. Pierwszy z nich, odnoszący się do szczególnego charakteru nauk prawnych, głosi, że nauka prawa – polska czy amerykańska – jest zawsze siłą rzeczy lokalna, albowiem dotyczy tekstów prawnych, które mają znaczenie dla danego społeczeństwa, w danym czasie. Z tego powodu nauka prawa prowadzona jest w ojczystym języku, a tłumaczenie tekstów o prawie cywilnym czy prawie karnym na języki obce jest w większości przypadków bezcelowe. Wymuszanie na karniście, aby publikował po angielsku, w zasadzie oznacza, że musi on porzucić swoją dogmatyczną perspektywę na rzecz perspektywy teoretycznej czy kryminologicznej.

Czytaj także: Prof. Wierczyński: Niejasne zasady decydują o randze czasopism i wydawnictw>>
 

Przykładanie zaś tej samej miary naukowości do wszystkich dyscyplin nauk prawnych jest wyrazem fundamentalnego niezrozumienia zachodzących pomiędzy nimi odmienności metodologicznych. Drugi z podnoszonych argumentów, odwołujący się do użyteczności dogmatyki prawa, głosi, że nawet jeśli zgodzić się, że dogmatyka prawa bardziej przypomina rzemiosło czy sztukę aniżeli naukę, to jest ona niezwykle użyteczna, a przy tym niezbędna. To dzięki niej prawo pozytywne nabiera swoją ostateczną treść i staje się efektywnym narzędziem regulowania życia społecznego. Wykluczenie zaś dogmatyki prawa poza ramy uniwersyteckiej nauki i nauczania prawa spowoduje, że nie będzie chętnych do jego studiowania, co w ostatecznym rozrachunku uderzy w całą naukę prawa.


Argumenty te zdają się opierać na dwóch wzajemnie powiązanych założeniach. Po pierwsze przyjmuje się, że nauka prawa jest wyjątkowa na tle innych dyscyplin naukowych. Po drugie, na czym chciałbym się skupić w dalszej części niniejszego tekstu, można tutaj mówić o silnym odgraniczeniu dogmatyki prawa (rozumianej jako dyscypliny obliczonej na logiczno-językowe opracowywanie treści prawa pozytywnego) od pozostałych nauk o prawie badających prawo jako pewną kompleksową praktykę społeczną (teorii, historii czy socjologii prawa). Ten społeczny podział pracy w ramach prawoznawstwa jest naturalny (nie wymaga uzasadnienia) i rozłączny (praktykowanie jednej z dyscyplin nie wymaga pogłębionej znajomości drugiej).

  


Warto premiować prawoznawstwo

Oba te założenia zdają się być jednak problematyczne. Przede wszystkim przekonanie o rozłączności zadań dogmatyki prawa i pozostałych nauk o prawie nie znajduje oparcia w teoretycznej refleksji na temat poznania prawa. Ustalenia klasyków pozytywizmu prawniczego (Hans Kelsen, Herbert L.A. Hart) prowadzą do wniosku, że tekst prawny, z uwagi na niemożliwą do wyeliminowania nieostrość języka prawa, zawsze stanowić będzie tylko pewną ramę, która nie eliminuje konieczności dokonywania wyborów interpretacyjnych. Prawnik, opowiadając się za jednym z kilku twierdzeń interpretacyjnych mieszczących się w owej ramie, musi odwoływać się do różnorakich standardów pozaprawnych, a zwłaszcza do przekonań na temat tego, co dobre, słuszne, normalne itd.

Choć nie świadczy to koniecznie o jakiejś metodologicznej odmienności dogmatyki prawa od innych nauk (wszelkie nauki wytwarzają spójne obrazy zastanej chaotycznej rzeczywistości, a wartościowanie zdaje się być nieuniknionym elementem wszelkiego poznania, w tym poznania naukowego), to jest to wysoce problematyczne z uwagi na specyfikę przedmiotu badawczego nauk prawnych. Prawo jest bowiem narzędziem sprawowania władzy oraz koordynowania relacji międzyludzkich. Od ustaleń dogmatyki pośrednio zatem zależy, kto i jak będzie mógł zabudować daną nieruchomość, kto i w jakiej wysokości będzie musiał zapłacić dług, czy też kto zostanie i na jak długo pozbawiony wolności. Innymi słowy, z uwagi na specyfikę przedmiotu nauk prawnych, jej działalność niesie ze sobą realne i dotkliwe konsekwencje.
Dobrze by zatem było, aby dogmatycy prawa, ustalając treść prawa, działali z rozmysłem i opowiadali się za takimi twierdzeniami interpretacyjnymi, które znajdują oparcie w szeroko rozumianej wiedzy o społeczeństwie, a zwłaszcza o ocenach i wartościowaniach w nim powszechnie akceptowanych. Aby prawo mogło bowiem spełniać swoją funkcję, musi ono uwzględniać realia społeczne, które próbuje normować.


W tym sensie, zmiana instytucjonalnych ram uprawiania nauki prawa, która premiowałaby pełnowartościowe prawoznawstwo, ujmujące prawo w całym jego społecznym uwikłaniu, leży w interesie całego społeczeństwa. Tak jak bowiem w interesie każdego chorego jest, aby wiedza medyczna leczącego go lekarza była oparta na solidnych biologicznych podstawach, tak w interesie każdego obywatela – o którego prawach i obowiązkach pośrednio rozstrzyga dogmatyka prawa – jest, aby wiedza dogmatyczna wykorzystywana w procesie ustalania treści prawa była oparta na silnych podstawach teoretycznych. Nie wydaje się, aby ten postulat był nadmiernie wygórowany pod adresem dziedziny, która swoją pozycję w gronie nauk wykładanych na uniwersytecie, uzasadnia powołując się na swoją społeczną użyteczność. Doświadczenia z zagraniczną nauką i nauczaniem prawa pokazują natomiast, że takie pełnowartościowe prawoznawstwo jest możliwe i stanowi rzeczywistą alternatywę dla niskiej jakości „prawo-znachorstwa”. Wydaje się, że na to ostatnie nie możemy sobie pozwolić zwłaszcza dzisiaj, kiedy tak często w kontekście rodzimego systemu prawa mówi się o kryzysie.


Autor obronił w listopadzie br. w Katedrze Teorii i Filozofii Prawa Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego doktorat poświęcony roli nauki i nauczania prawa w społeczeństwie demokratycznym. Jest absolwentem tego wydziału, a w przeszłości studiował również na wydziałach prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Uniwersytetu Salzburskiego oraz Uniwersytetu Loyoli w Nowym Orleanie. Obecnie pozostaje związany z Centrum Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej WPAE UWr oraz Kancelarią Radców Prawnych Daćków i Chwastyk sp. p.