„To efekt między innymi złej struktury kształcenia. Nadal uczelnie opuszcza dużo socjologów, historyków czy speców od marketingu lub zarządzania. A pracodawcy ich nie potrzebują”, powiedział dla DGP Piotr Rogowiecki z organizacji Pracodawców RP. Jego zdaniem oferta uczelni nie nadąża za realiami rynkowymi, a jakość kształcenia jest do nich niedopasowana.

Coraz większa liczba bezrobotnych osób legitymujących się dyplomem uczelni wyższej jest efektem wchodzenia na rynek pracy pokolenia wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych. W urzędach pracy jest takich osób zarejestrowanych 216 tys. – ponad sześćdziesiąt tysięcy szuka pracy ponad 12 miesięcy, a 26 tys. nie może znaleźć pracy przez okres dwukrotnie dłuższy.

Eksperci oceniają, że winę za taki stan rzeczy ponosi nie tylko wyż demograficzny, ale także brak praktycznego doświadczenia – uczelnie oferują głównie wiedzę teoretyczną. Istotnym czynnikiem są też wymagania płacowe – absolwenci mają je na wyższym poziomie.

Problem może być większy niż mówią o tym statystyki. Dziennik Gazeta Prawna przytacza, iż nie każdy absolwent rejestruje się w urzędzie pracy. Przyczyny są różne – ambicja lub wyjazd za granicę. Co więcej bezrobotnych będzie przybywać – nie tylko z uwagi na kryzys, ale także na wspomniany już wcześniej wyż demograficzny lat osiemdziesiątych, który właśnie wchodzi na rynek pracy.

Więcej na stronie Dziennika Gazety Prawnej