Ta norma bierze się z zaszłości historycznych. W poprzednim systemie liczni wykładowcy akademiccy to byli tzw. "oni", obcy, których trzeba przechytrzyć. Trzeba też było zaliczyć takie przedmioty jak np. historia myśli marksistowskiej, których nauka nie miała sensu. Ściąganie było w pewnym sensie obśmianiem systemu. Czasy się zmieniły, zmienili się wykładowcy, relacje między nimi a studentami, ale podział my-oni przetrwał. Ci, którzy ściągają, oszukują samych siebie i samym sobie wyrządzają krzywdę. Norma przyzwalająca na ściąganie realizuje się też na zasadzie naśladownictwa - inni ściągali i im się udało, to ja też spróbuję. Osoby, które decydują się sprzeciwić ściąganiu, są w zdecydowanej mniejszości, ale jest nadzieja, że będzie ich coraz więcej. Taka postawa świadczy o dojrzałości i odwadze - dodaje dr Wiesław Baryła. 

Więcej: W sieci krąży mail : "W związku z doniesieniem od pani X o ściąganiu". A studentkę nazywają kapusiem, www.trojmiasto.gazeta.pl