Zdaniem wieloletniego wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także byłego rzecznika praw obywatelskich i byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, to jest jedno z fundamentalnych pytań w zawodzie prawniczym. I do tego zadawane nie od dziś, bo już w okresie PRL, ale w tym czasie także w innych państwach tzw. demokracji ludowej, były tworzone takie szkoły prawnicze.
 
Tak ustawione, by kształcić do konkretnego zawodu. Szczególnie perfekcyjnie to rozwiązano w NRD, gdzie wiadomo było, że Lipsk ma kształcić sędziów, a Jena prokuratorów i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. I to było wyjątkowo groźne i sprzeczne z tymi standardami, które chcielibyśmy widzieć w pracy prawnika. W Polsce też był taki projekt. W latach 80-tych próbowano stworzyć w Warszawie taką akademię prawa, która miałaby kształcić funkcjonariuszy państwowych dla wymiaru sprawiedliwości.
 
Proszę zwrócić uwagę, że bardzo silnym osłabieniem niezawisłości sędziowskiej jest to, że ktoś, kto z różnych powodów nie może być sędzią, na przykład z przyczyn politycznych, nie jest przygotowany do innej pracy. Jeśli ktoś jest wykształcony tylko do pracy w charakterze sędziego, to w razie niemożności pracy w tym charakterze, jest bez zawodu. On jest wtedy bardzo zawisły, bo nie ma alternatywy. Z kolei świadomość tego, że gdybym nawet musiał odejść z sądu, to mogę zostać adwokatem, radcą prawnym lub notariuszem, daje duży komfort i wzmacnia przy podejmowaniu niezawisłych decyzji.
 
- Ja byłbym raczej przeciwny wprowadzaniu już na etapie studiów prawniczych jakiegoś profilowania pod kątem przyszłego zawodu. A już na pewno dyplom uniwersytecki nie powinien upoważniać do wykonywania tylko określonego zawodu prawniczego. Studia na wydziale prawa mają dobrze przygotować absolwenta szeroko do zawodu prawniczego. Natomiast później konieczna jest specjalizacja i ten okres aplikancki, czy referendarski w niektórych państwach, jest potrzebny.
 
Na wydziale prawa nie jesteśmy w stanie nauczyć  procedury wydawania decyzji, całego mechanizmu rozstrzygania problemu przez sędziego w konkretnej sprawie. To musi być w jakiś sposób wykształcone w praktyce, już po studiach prawniczych. My musimy dać do tego bardzo dobre podstawy teoretyczne. Tak krytykuje się to kształcenie teoretyczne na wydziałach prawa, ale proszę w tym kontekście zwrócić uwagę na to, że prawo jest bardzo niestabilne. To, że my kładziemy nacisk na teorię powoduje, że absolwent sobie poradzi, gdy prawo się zmieni. Będzie umiał go czytać i interpretować. My nie możemy uczyć tylko obowiązującego prawa. W ten sposób kształcilibyśmy niedobrych prawników - stwierdza prof. Andrzej Zoll.
 
 
Opinia pochodzi z książki pt. Państwo prawa jeszcze w budowie, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Wolters Kluwer Polska.
 
Książkę można nabyć za pośrednictwem naszej księgarni internetowej PROFINFO>>> .