Jak zauważa związek, zgodnie z pierwotnymi założeniami sześciolatki miały rozpocząć swoją edukację szkolną już we wrześniu 2009 roku, jednakże wielokrotne przekładanie wejścia w życie reformy i jej liczne zmiany doprowadziły do większego zamieszania i o pięć lat wydłużyły okres, w jakim to rodzice decydowali o wieku szkolnego debiutu swoich dzieci.
Kolejne zmiany reformy skłoniły samorządy do odkładania w czasie momentu wsparcia tych placówek, które tego wymagały, a sporą grupę rodziców utwierdzały w przekonaniu, że dzieci sześcioletnie powinny zostać w przedszkolach.
W przypadku "reformy sześciolatkowej" doszło do wielu zaniedbań ze strony MEN - uważa ZNP. Brak monitoringu ze strony ministerstwa w proces wdrażania reformy, brak dialogu z rodzicami, jak również brak rzetelnej oceny stanu gotowości placówek spowodowały, że wzrasta liczba rodziców krytykujących reformę.
Dlatego też ZNP uważa, że ministerstwo edukacji przez swoje zaniedbania poniosło porażkę we wdrożeniu kluczowej reformy oświaty, ponieważ zamiast dyskutować o wyrównywaniu szans edukacyjnych młodszych dzieci i wczesnym wspieraniu ich rozwoju, opinia publiczna koncentruje się na kwestionowaniu zasadności tych zmian.

Polecamy: Publicyści: sześciolatki powinny iść do szkoły