Dwa lata temu Komisja Europejska zaleciła - do 2020 r. w krajach Unii do przedszkola ma pójść 95 proc. dzieci. Średnia sięgała wtedy 84 proc., dziś - 92 proc. We Francji, Włoszech, w Holandii i Belgii do przedszkola chodzi niemal każde dziecko. Polska jest na ostatnim miejscu w UE - więc Komisja w lutym nas popędziła.
Przedszkola uspołeczniają, uczą zaradności. I pozwalają rodzicom pracować, co w starzejących się społeczeństwach jest coraz ważniejsze.
Rząd na początku kadencji wywalczył w Sejmie posłanie sześciolatków do szkół, by uwolnić miejsca w przedszkolach. Zaś obowiązkowe od września zerówki dla pięciolatków mają skłonić samorządy, by przedszkola otwierały. Wcześniej PiS wprowadził tzw. małe przedszkola w niepełnym wymiarze.
Premier podsumowując jesienią trzy lata rządu, mówił, że od 2007 r. przybyło 120 tys. miejsc w przedszkolach. Tydzień temu wyliczył, że aż 190 tys.
Według rzecznika MN, Grzegorza Żurawskiego: - Ponad 200 tys. miejsc dla przedszkolaków przybyło od roku 2007. Uprzedszkolnienie wzrosło o 20 proc. Największy skok jest na wsi, gdzie w tym czasie liczba przedszkolaków podwoiła się z 21 do 43 proc.
Jednak danych nie sposób zweryfikować. MEN powołuje się na własny System Informacji Oświatowej. W statystykach GUS (ale kończą się na roku 2009/10) przyrost jest mniejszy - 82 tys. miejsc.
W dodatku MEN wrzuca do statystyk przedszkola publiczne i niepubliczne. A niepubliczne często są droższe i wielu rodziców albo nie stać na nie, albo wypruwa sobie portfele.
Nikt również nie sprawdza jakości przedszkolnej ofert samorządów a te często nie są odpowiednio przygotowane.

Źródło: Gazeta Wyborcza, 24.03.2011 r.