Niedawno wygłosił pan swój ostatni wykład na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zgromadził on setki studentów prawa. Niektórzy myślą, że kończy pan karierę prawniczą. Czy rzeczywiście tak jest?
 
Prof. Andrzej Zoll: Formalnie przeszedłem na emeryturę 30 września ubiegłego roku i przekazałem Katedrę Prawa Karnego UJ mojemu uczniowi prof. Włodzimierzowi Wróblowi. Zgodnie ze zwyczajem uniwersyteckim emerytowany profesor jeszcze przez rok może pracować na pół etatu – prowadzi w tym czasie zajęcia, kończy pewne sprawy. Skorzystałem z tej możliwości i jestem jeszcze półetatowym pracownikiem uczelni.
 
Ale rzeczywiście, w tym semestrze zakończyłem już wykłady na UJ. Nie oznacza to, że chcę zakończyć działalność. Dalej wygłaszam wykłady z prawa karnego i z konstytucyjnych aspektów prawa karnego oraz seminarium magisterskie z prawa karnego w Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Przemyślu-Rzeszowie. W Krakowie wciąż prowadzę grupę doktorantów. Działalność dydaktyczna jest dla mnie bardzo cenna.
 
Otrzymuję też wiele, często kilkusetstronicowych prac habilitacyjnych i doktorskich do recenzji - koledzy uważają, że jeśli jestem na emeryturze, to na pewno mam sporo czasu. Muszę jednak przyznać, że mam mniej czasu niż dawniej.
 
Od roku kieruję pracami Komisji ds. Etyki w Nauce. Dalej jestem przewodniczącym Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości. Obecnie intensywnie pracujemy nad nowelizacją kodeksu karnego.
 
Czy prace nad zmianą prawa karnego są trudne?
 
Tak. Kodeksy karne są obszerne. Nieraz pokolenia pracują nad nimi.My nie mamy ambicji tworzenia nowego kodeksu karnego, który w Polsce jest stosunkowo nowy, bo obowiązuje od 14 lat. Wymaga on jednak istotnych zmian, zwłaszcza w zakresie instrumentów polityki karnej
 
Jakich na przykład?
 
Sama przestępczość nie jest w Polsce problemem niepokojącym. Zmian wymaga orzekanie i wykonywanie kar – pod tym względem odbiegamy od standardów europejskich. Nasze zakłady karne są przepełnione. Równocześnie mają one najniższy w Europie standard – zaledwie 3 m kw. – taki metraż jest już niespotykany w Europie. Ok. 72 tys. wyroków bezwzględnej kary pozbawienia wolności nie da się wykonać, bo w polskich więzieniach nie ma miejsca na kolejnych przestępców. Dlatego trzeba zintensyfikować orzecznictwo w zakresie kar nieizolacyjnych, co wcale nie oznacza liberalizacji prawa karnego. Kary nieizolacyjne nie łączą się z pozbawieniem wolności, a mogą być przecież stosunkowo dotkliwe, jak np. kary orzekane w systemie dozoru elektronicznego lub kary ograniczenia wolności połączone z obowiązkiem pracy na rzecz społeczności lokalnej. W szczególności możliwość realizacji pewnych zadań trzeba dać samorządom lokalnym. Należy je wesprzeć przy wykonywaniu kary ograniczenia wolności. Obecnie samorządy nie dysponują własnymi przedsiębiorstwami, w których kary te mogą być wykonane. Trzeba zmienić przepisy i umożliwić samorządom zawieranie umów o wykonywanie tych kar z prywatnymi przedsiębiorcami. Chciałbym, by minister finansów zgodził się na wprowadzenie wobec takich przedsiębiorców ulg podatkowych. Poza tym mamy słabą służbę kuratorską. Kuratorów sądowych jest zdecydowanie za mało. Zwiększenie ich liczby przyniosłoby polskiemu prawu, a także gospodarce i ekonomii znaczne korzyści.
 
Co dawało i daje panu większą satysfakcję: współtworzenie prawa, czy nauczanie prawa?
 
Zawsze łączyłem obie te rzeczy. Jeżeli mam pewne pomysły związane np. z legislacją, to mówię o nich studentom.
 
 A jak pan ocenia studentów prawa? Czy kiedyś bardziej przykładali do nauki?
 
Dziś jest inaczej. Na UJ studiuje nieporównywalnie więcej studentów. Kiedy ja studiowałem, na roku było 200 osób. Teraz jest ich kilkaset, prawie tysiąc. Studenci są różni. Wielu z nich nie zdaje egzaminów i odpada. Niektórzy mierzą się z prawem karnym przez kilka lat. Ale mamy też taką „elitę” – osoby, które piszą świetne prace magisterskie, kontynuują naukę na studiach doktoranckich.
 
Dzisiejsi studenci mają różnorodne źródła informacji. Dysponują np. Internetem, którego my nie mieliśmy na studiach. I tu pojawia się problem selekcji tych informacji.
 
Absolwenci znajdują pracę?
 
Wcześniej czy później – tak. Nasi absolwenci mają najlepsze wyniki w Polsce jeśli chodzi o zdawalność na aplikacje zawodowe. A pozytywny wynik takiego egzaminu daje im duże możliwości. Kancelarie prawne potrzebują wielu ludzi. Opieka prawna w Polsce jest wciąż słabo rozwinięta i firmy czekają na dobrze przygotowanych prawników znających języki obce i mających kontakty zagraniczne.
 
A kim dla pana jest student?
 
Zawsze partnerem. Młoda osoba ma świeże, często twórcze spojrzenie na różne sprawy. Niejeden mój artykuł powstał jako rezultat np. przeprowadzonego egzaminu ustnego. Bywało, że oczekiwałem innej odpowiedzi niż student udzielił, a po chwili zastanowienia zaczynałem jednak dostrzegać sens w tym, co powiedział.
 
Jak pan wspomina swoje czasy studenckie?
 
To były zupełnie inne czasy. Rozpocząłem studia w 1959 r. Polityczna atmosfera była wówczas niedobra. Na szczęście miałem dobrą i mocną kadrę profesorską. Uczyli mnie wielcy twórcy polskiej nauki prawa, m.in. mój mistrz prof. Władysław Wolter, u którego się doktoryzowałem i pracowałem jako asystent. W tym niedobrym okresie PRL-u profesorowie prawa UJ przekazywali nam naukę nieskażoną ideologią socjalistyczną.
 
Jest pan z rodziny prawniczej. Czy wybór kierunku studiów wynikał z tradycji rodzinnych?
 
Tradycja prawnicza w rodzinie jest mocna, ale mój ojciec nie był prawnikiem. Bliscy nie naciskali też, abym szedł na prawo. Interesowała mnie medycyna, zresztą do dziś interesuje, bo staram się pisać też prace z zakresu prawa medycznego. Nie byłem najlepszy z matematyki. W ogóle nie byłem najlepszym uczniem. Zbyt mało się przygotowywałem, by dostać się na medycynę, natomiast dobrze zdałem egzaminy wstępne na prawo. Nigdy nie żałowałem decyzji o prawie.
 
Z czego dziś pan jest najbardziej dumny?
 
Uczniowie są moim tytułem do dumy. To znakomici specjaliści prawa karnego. Pełnią ważne funkcje w kraju. Zawsze miałem też szczęście do współpracowników.
 
Czegoś pan żałuje?
 
Człowiek nigdy nie czuje się do końca spełniony, zawsze ma wrażenie, że nie udało mu się wszystkiego zrobić. Ja np. nie napisałem wszystkich prac, które zamierzałem napisać.
 
Niedosyt w karierze prawniczej czuję także z innego powodu. Kiedy rozpoczynałem karierę na uczelni, pracy uniwersyteckiej nie można było łączyć z praktyką. Nigdy nie orzekałem w sprawach jako sędzia, nie skarżyłem jako prokurator, nie broniłem jako obrońca oskarżonego. Cieszę się, że młodsi koledzy zdobywają takie doświadczenie.
 
Zdradzi pan inne plany na przyszłość oprócz projektu nowelizacji prawa karnego?
 
Chciałbym w końcu przeczytać książki, które, z braku czasu, od dawna leżą nietknięte na półkach mojej domowej biblioteczki. Mogę też powiedzieć, że niedługo, nakładem wydawnictwa Wolters Kluwer ukaże się książka. Znajdą się w niej moje przemyślenia na temat pełnienia funkcji publicznych.
 
Rozmawiała Beata Kołodziej, PAP - Nauka w Polsce
 
xxx
 
Andrzej Zoll (ur. 27 maja 1942 r.) jest profesorem prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W roku 1968 uzyskał stopień doktora prawa. W 1988 r. został profesorem nadzwyczajnym, w 1991 r. zwyczajnym. W rozmowach Okrągłego Stołu uczestniczył jako ekspert prawny Solidarności. Przez cztery lata (1993-1997) piastował stanowisko prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Od 1998 do 2000 roku był przewodniczącym Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów. W latach 2000-2006 pełnił funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich IV kadencji.
 
Jest autorem ponad 250 prac z zakresu prawa karnego, prawa konstytucyjnego i filozofii prawa, współautorem polskiego kodeksu karnego z 1997 r., członkiem czynnym Wydziału Historyczno-Filozoficznego PAU oraz Akademii Nauki i Sztuki w Salzburgu. Przewodniczy Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości oraz Komisji ds. Etyki w Nauce.