Amnestia dla dwójkowicza
Ustawa, której projekt przygotowała Komisja Nadzwyczajną ds. deregulacji, znowelizuje regulacje dotyczące egzaminów zawodowych: adwokackiego, radcowskiego i notarialnego.
Przepisy będą łagodniejsze dla osób, które oblały tylko jedną część egzaminu. Nie będą one musiały powtarzać całości, a jedynie przedmiot, z którego uzyskały ocenę negatywną. Poprawkę będą mogły napisać po upływie kilku miesięcy - egzaminy prawnicze mają być przeprowadzane dwa razy do roku.
"Istniejące regulacje ustanawiają nieproporcjonalne mechanizmy odnoszące się do dostępu do zawodów prawniczych" - uzasadniają zmianę wnioskodawcy.
Adwokatura przeciwna zmianom
Pomysł negatywnie ocenia samorząd adwokacki, podkreślając, że łagodniejsze przepisy sprawią, że uprawnienia do wykonywania zawodu uzyskają osoby, które nie mają odpowiedniej wiedzy, co odbije się na obywatelach korzystających z usług profesjonalisty.
- Jednolity egzamin adwokacki jest wartością niekwestionowaną od lat, nie blokuje dostępu do zawodu, a pozwala zachować standardy, które musi spełniać osoba wykonująca zawód zaufania publicznego. Nie wiem, jakie lobby stoi za pomysłem zmiany tych przepisów, ale nie kieruje się ono interesem publicznym, a populizmem i tanim poklaskiem - podkreśla Rafał Dębowski, sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej.
- Podczas dyskusji nad projektem powoływaliśmy się na dane statystyczne, które wskazują, że ok. 80 proc. kandydatów zdaje egzamin w pierwszym podejściu, a większość z tych, którym się za pierwszym razem nie powiodło odnosi sukces, gdy przystąpi do egzaminu po raz drugi. Oznacza to, że egzamin nie jest zaporowy, a eliminuje osoby, które nie nadają się do wykonywania zawodu adwokata - dodaje.
Za nieprzekonującą uważa też argumentację, że umiejętności prawnika zweryfikuje rynek.
- Z zawodem adwokata muszą wiązać się wysokie standardy, wymaga tego bezpieczeństwo klientów oddających swoje sprawy w ręce profesjonalisty. Owszem, istnieją narzędzia, dzięki którym osoby poszkodowane mogą uzyskać odszkodowanie. Nie ma jednak takich pieniędzy, które w pełni zrekompensują komuś czas spędzony w więzieniu, ponieważ jego pełnomocnik nie wiedział, kiedy wnieść apelację - zauważa sekretarz NRA - Oczywiście, błędy się zdarzają, nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, ale wysokie standardy sprawiają, że są to jednostkowe przypadki, a nie reguła - dodaje.
Kosztowne promowanie nieuctwa
Adwokat podkreśla, że inicjatywa komisji jest o tyle niezrozumiała, że o poziomie egzaminów od lat decyduje resort sprawiedliwości, który trudno posądzać o blokowanie dostępu do zawodów prawniczych.
-Ten egzamin jest uzasadniony, chyba że się chce promować nieuctwo lub działanie narażające klienta na ryzyko trafienia do adwokata, który nie jest należycie przygotowany, bo zdał egzamin tylko dlatego, że był on rozdzielony - podkreśla Rafał Dębowski
- W systemie prawnym, w którym istnieje przymus adwokacki oraz konieczność świadczenia usług w sprawach z urzędu istnieje ryzyko, że ktoś będzie reprezentowany przez osobę nieprzygotowaną do zawodu, czego wyrazem jest nieumiejętność zdania jednolitego egzaminu. Taka osoba będzie broniła w sprawie z urzędu. Dla mnie jest to sytuacja nie do zaakceptowania - dodaje.
Zauważa także, że zmiana nie wywołuje entuzjazmu nawet wśród aplikantów, którzy widzą sens w utrzymaniu obowiązujących zasad, nawet jeżeli "amnestia dla dwójkowiczów" teoretycznie ułatwiałaby im szybsze uzyskanie uprawnień.
Zmiany problematyczne okazać mogą się też dla resortu sprawiedliwości, który stanie przed karkołomnym zadaniem zorganizowania egzaminu dwa razy do roku - co pociąga za sobą przede wszystkim ogromne koszty.
Ministerstwo Sprawiedliwości musi bowiem zadbać o rezerwację sal, zorganizowanie sprzętu dla aplikantów oraz zapłacić osobom zasiadającym w komisjach egzaminacyjnych i układającym pytania, co jest trudne i kosztowne nawet, gdy egzaminy odbywają się raz na dwanaście miesięcy.