„Rzeczpospolita” zamieszcza tekst minister edukacji Katarzyny Hall na temat metod pomocy uczniom z dysleksją, dysortografią, dysgrafią i dyskalkulią. Są to, zgodnie z międzynarodowymi klasyfikacjami medycznymi, „specyficzne zaburzenia rozwoju umiejętności szkolnych”. Uczniom z dysleksją rozwojową trzeba w odpowiedni sposób pomagać w uczeniu się. Uczeń z dysleksją musi pracować nad swoimi trudnościami. Dla jego dobra wymagania wobec niego powinny być większe. Inaczej trudności będą się pogłębiały – pisze Katarzyna Hall. - „Nowa podstawa programowa, wprowadzana przez MEN od tego roku szkolnego, zaleca na każdym etapie edukacyjnym prowadzenie zajęć dodatkowo wspierających uczniów mających różne trudności, przede wszystkim w nauce języka polskiego i matematyki.” Dalej czytamy:” Do wspierania nauczycieli w indywidualnej pracy z uczniami chcemy wykorzystać potencjał pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych. Ci specjaliści będą szkolić nauczycieli po to, aby każdy uczeń szkoły podstawowej miał dostęp do diagnozy zagrożenia ryzykiem dysleksji i właściwej dla jego problemów terapii pedagogicznej. Jedną z form pomocy uczniom z dysfunkcjami jest dostosowanie wymagań do ich możliwości.(…) Dziecko nie musi czekać na pełne zdiagnozowanie dysleksji rozwojowej, aby uczestniczyć w odpowiednich zajęciach. Już zaliczenie go do tak zwanej grupy ryzyka dysleksji jest wystarczającym powodem do podjęcia pracy z dzieckiem. Zajęcia te nie mogą nikomu zaszkodzić, bo stymulują rozwój intelektualny. Im wcześniej zostaną podjęte, tym większe są szanse na szybsze i sprawniejsze przezwyciężenie uczniowskich problemów. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że obecnie spora część uczniów z dysleksją jest nie tylko nieobjęta terapią pedagogiczną, ale także nie ma dostępu do diagnozy. Dlatego z uwagi na nich warto zastanowić się nad wydłużeniem czasu pisania egzaminów zewnętrznych, z uwzględnieniem tych zasad, które się stosuje wobec uczniów dyslektycznych. Sposób dostosowania warunków zdawania egzaminu, obecnie uważany za odpowiedni dla uczniów z dysleksją, można zaoferować wszystkim uczniom, którzy by tego potrzebowali. To szkoła może ocenić, którym uczniom ten czas może się przydać, obejmując ich wcześniej zindywidualizowanym wsparciem, stosownie do potrzeb, specyficznych trudności czy niepełnosprawności. Oczywiście ci uczniowie, którzy potrzebują, na przykład, komputera przy egzaminie czy innych odpowiednich do niepełnosprawności udogodnień, powinni dalej je mieć. Byłoby jednak lepiej, aby ta najprostsza forma dostosowania, jaką jest wydłużenie czasu, była dostępna dla wszystkich na wniosek rodziców, nauczycieli i opinii szkoły”.

Źródło: Rzeczpospolita, 24 września 2009r.