Według raportu  zamówionego przez stołeczne biuro edukacji, a przygotowanego przez  wykładowców pedagogiki z Uniwersytetu Warszawskiego: prof. Elżbietę Putkiewicz, dr Barbarę Murawską i dr Marka Piotrowskiego, dwie trzecie ze 172 warszawskich podstawówek nie ma dość sal, żeby przyjąć sześciolatków (tak małe dzieci nie mogą siedzieć w szkolnych ławkach, muszą mieć miejsce do zabawy, kącik rekreacyjny, toalety niżej zamontowane itp.). Dyrektorzy 52 szkół zgłosili, że muszą się rozbudować. Połowa szkół nie ma świetlic, żeby zatrzymać dzieci do powrotu rodziców z pracy (jak w przedszkolu). W co czwartej nie ma stołówki, a w co trzeciej placu zabaw.
Z raportu wynika, że jeśli operacja "Sześciolatki do szkół" ruszy za rok, to na 18 dzielnic Warszawy w ośmiu wszystkie szkoły musiałyby wprowadzić nauczanie na dwie zmiany. W pozostałych dzielnicach w takim systemie będzie pracowała połowa szkół.
Warszawscy urzędnicy nie zgadzają się z autorami raportu  i zapewniają, że żadnych problemów nie będzie.
- Miejsca dla jednej trzeciej rocznika sześciolatków na przyszły rok w Warszawie są - mówi Jolanta Lipszyc, szefowa stołecznego biura edukacji. - Teraz w szkolnych zerówkach uczy się 5,3 tys. sześciolatków. Jeżeli, tak jak to planuje MEN, do szkoły pójdzie jedna trzecia rocznika, w Warszawie będzie to około 4 tys. dzieci. Nie musimy więc dla nich tworzyć nowych miejsc. Problem z brakiem miejsca ma tylko 20 szkół. - Ale takie kłopoty będziemy rozwiązywać lokalnie. Jeżeli brakowałoby miejsc, zorganizujemy dowóz dzieci do sąsiedniej szkoły. Ale nie tych najmłodszych. One będą miały swoje stałe sale.
Według niej nieprawdziwe są też inne wnioski raportu: stołówki i świetlice są we wszystkich szkołach, place zabaw też są wszędzie, choć nie wszędzie są odpowiednie dla dzieci zabawki.
Autorzy raportu wszystkie dane dostali od miasta.
- Dopasowaliśmy je do standardu klasy, jaka jest w przedszkolu: do użytku jednej grupy dzieci przez cały dzień. To standard, jaki zaleca MEN. Braliśmy pod uwagę końcowy efekt reformy, czyli populację uczniów za trzy lata – mówią.
 
Źródło: Gazeta Wyborcza, 30.09,2.10.2008 r.