Szkoła publiczna w Polsce nie ma, niestety, tradycyjnie rozumianego właściciela. Gdyby jednak wskazywać na podmiot najbliższy właścicielowi, byłby to właśnie samorząd. Nie MEN, nie kuratorium… W głowach pracowników oświaty wciąż tkwi przekonanie, że są pracownikami państwa.
Nowa polityka oddawania przez MEN pola samorządom wiedzie i ku dobremu, i ku niedobremu. Dobremu, bo rozsądniejsze jest zarządzanie szkołami przez tych, którzy są bliżej. Złemu, bo szkoła nawet znakomicie zarządzana wcale nie musi być szkołą dobrą. Byłoby dobrze, aby w szkole – w każdej szkole – pojawił się gospodarz. Najlepiej kiedy tym gospodarzem staje się grono podstawowych nauczycieli widzących w samorządzie partnera finansowego, w rodzicach partnera strukturalnego, a w kuratorium odległego krewniaka z rodziny naczelnych. Zniesienie Karty nauczyciela ułatwiłoby regulowanie warunków pracy i płacy nauczycielskiej przez organ prowadzący. Urzędnik samorządowy jest jednak niewiele lepszym kandydatem do roli gospodarza niż urzędnik kuratorium – uważa Jan Wróbel.
Gazeta Prawna, 2 lutego 2011 r., Jan Wróbel







