Polecanie osobom stawiającym pierwsze kroki z TIK takich czasochłonnych zajęć to idealny sposób na zniechęcenie ich do korzystania z technologii w nauczaniu. Tymczasem internet oferuje dzisiaj bogate i dobrze przygotowane zasoby, z których można korzystać podczas lekcji. I nie chodzi mi wcale o serwisy oferujące gotowe scenariusze lekcji, których jakość merytoryczna niejednokrotnie pozostawia wiele do życzenia. Takim abecadłem dla nauczyciela wchodzącego dopiero w świat cyfrowych możliwości, bez względu na nauczany przedmiot, jest wykorzystanie zasobów np. YouTube'a, Akademii Khana, map Google czy Instytutu Kulturalnego Google.
YouTube oferuje ogromną bazę materiałów na niemal wszystkie możliwe tematy. Można tam znaleźć zarówno pełnometrażowe filmy, np. te udostępnione przez studia filmowe KADR lub TOR, kilkunastominutowe fragmenty programów telewizyjnych, jak i kilkusekundowe klipy nagrywane komórkami przez członków społeczności internetowej z całego świata. Pamiętam czasy, gdy odtworzenie fragmentu filmu w klasie wiązało się z koniecznością wyprawy do innego miasta w poszukiwaniu kasety VHS lub z bezsenną nocą spędzoną na nagrywaniu programu z telewizji satelitarnej, a chęć wykorzystania na lekcji piosenki była blokowana przez brak dostępu do odpowiedniej płyty CD. Tymczasem dzisiaj znakomita większość tego typu materiałów czeka aż po nie sięgniemy, odległa zaledwie o parę kliknięć myszy, wygodnie wylegując się na serwerach YouTube'a. Kreatywny nauczyciel znajdzie tam zarówno prezentacje doświadczeń z fizyki czy chemii, porady i ciekawe pomysły dotyczące prac plastycznych i technicznych, jak i wywiady w języku obcym ze znanymi gwiazdami, filmowe przewodniki po najpiękniejszych zakątkach świata czy ogromne zbiory wideoklipów muzycznych. Pamiętam lekcję, w czasie której uczniowie czytali artykuł w języku angielskim o chwytających za serce momentach w sporcie. Okazało się, że wszystkie niemal opisywane tam przypadki można było znaleźć i obejrzeć na YouTubie, a zaprezentowanie niektórych z nich na lekcji znacznie zwiększyło zaangażowanie uczniów. Czy i w jaki sposób nauczyciel wykorzysta te zasoby na lekcji, zależy tylko i wyłącznie od jego kreatywności. Ważne, aby miał świadomość, że takie materiały są potencjalnie dostępne i można z nich skorzystać.
Akademia Khana to rozbudowany portal, który po rejestracji (utworzeniu konta) umożliwia uczniom kreowanie własnej ścieżki po tzw. mapie wiedzy, tzn. uczeń wybiera zagadnienie, które chce opanować, następnie ogląda filmik z objaśnieniem, a na końcu robi ćwiczenia sprawdzające, czy to zagadnienie opanował. Początkowo dostępne były wyłącznie materiały związane z matematyką, ale obecnie Akademia Khana obejmuje biologię, chemię, przedsiębiorczość, fizykę, historię sztuki czy programowanie. Jeśli uczeń w ustawieniach konta wybierze swojego nauczyciela, to ten może sprawdzić, jakie zagadnienia uczeń przerobił, jakie wyniki uzyskał, ile czasu nad nimi spędził.

Jest to fragment artykułu "TIK nie gryzie", opublikowanego w "Dyrektorze Szkoły" nr 1/2014>>@page_break@Niedogodność polega na tym, że sam portal nie posiada polskiej wersji językowej (co może stanowić problem zwłaszcza w wypadku interaktywnych ćwiczeń, ale z drugiej strony umożliwia wykorzystanie przez uczniów w praktyce umiejętności nabytych na lekcjach języka angielskiego). Ale dobra wiadomość jest taka, że obecnie już ok. 1,1 tys. filmów jest dostępnych z polskimi napisami, a liczba ta stale rośnie. Dodatkowo niemal pół tysiąca filmów posiada polski dubbing, choć filmiki z polskim narratorem są dostępne wyłącznie na kanale YouTube i nie stanowią integralnej części samego portalu.
W Akademii Khana zastosowano jeden z najlepszych i najbardziej rozbudowanych systemów gamifikacyjnych (elementów mechanizmów gier) – uczeń za swoją aktywność na portalu (np. za oglądanie filmików i rozwiązywanie ćwiczeń) zdobywa punkty oraz odznaki, dzięki czemu zyskuje dodatkową motywację do poznawania kolejnych zagadnień. Odpowiednio wykorzystana przez nauczyciela jako materiał wspierający lub rozszerzający wiadomości z lekcji Akademia Khana to ciekawa propozycja na zastosowanie TIK w szkole.
Innym narzędziem są mapy Google oraz dostępna za darmo aplikacja Google Earth, które pozwalają uatrakcyjnić nie tylko lekcje geografii, ale także języków obcych, historii, wiedzy o kulturze, a nawet biologii. Korzystając z tych zasobów, można wyświetlić w klasie obraz satelitarny dowolnego praktycznie obszaru na Ziemi (tak naprawdę są to zdjęcia robione z samolotów lecących na wysokości kilku kilometrów). Ale najważniejszą funkcją jest tzw. Street View, dzięki któremu możemy zabrać uczniów w wirtualną wycieczkę ulicami Londynu, Nowego Jorku, Rzymu, Florencji i innych miejscowości oraz w wiele mniej lub bardziej egzotycznych miejsc, np. na Mount Everest, Kilimandżaro, do kopalni soli w Wieliczce, w podwodny świat Wielkiej Rafy Barierowej czy na Klify Moheru w Irlandii, a nawet do wnętrz Białego Domu czy Galerii Narodowej w Londynie. Nauczyciel angielskiego może poprowadzić uczniów spod pałacu Buckingham pod Big Bena, germanista bez trudu zabierze ich pod Bramę Brandenburską, biolog pokaże widok Amazonki, a polonista, omawiając renesans, może obejść z uczniami katedrę we Florencji czy pokazać im replikę posągu Dawida stojącą na tamtejszym Piazza della Signoria.
W najnowszej odsłonie map Google odsunięcie widoku mapy do poziomu widoku całej Ziemi powoduje wyświetlanie układu chmur na ekranie w czasie rzeczywistym. Sposób wykorzystania tych możliwości ograniczony jest jedynie wyobraźnią i kreatywnością nauczyciela. Ważne, by zmienić swoje myślenie i zamiast np. szkicować na tablicy ulice Londynu czy szukać zdjęć z widokiem najwyższej góry świata włączyć po prostu rzutnik i pokazać to klasie niemal jak w rzeczywistości.

Jest to fragment artykułu "TIK nie gryzie", opublikowanego w "Dyrektorze Szkoły" nr 1/2014>>