W uzasadnieniu do projektu rozporządzenia, które miało pozwolić na prowadzenie lekcji na terenie ośrodka, resort podkreśla, że taki pomysł wynika: "z potencjalnego ryzyka masowego napływu cudzoziemców" oraz negatywnego nastawienia lokalnej społeczności.
Przekonywało, że to dla dobra uczniów, którzy mają problem z porozumieniem się z rówieśnikami z Polski. MSWiA tłumaczyło, że wielu cudzoziemców nie radzi sobie z nauką języka polskiego, a szkoły nie są w stanie zapewnić im odpowiednich warunków.
Resort tłumaczył także, że nie ma mowy o tworzeniu gett dla cudzoziemców, bo nowela jedynie pozwala na nauczanie dzieci na terenie ośrodków, a nie wprowadza takiego obowiązku.
Jak jednak informuje nas biuro prasowe MSWiA, ministerstwo wycofuje się z pomysłu i nie będzie kontynuować prac nad rozporządzeniem.
- Bardzo mnie to cieszy, uczenie dzieci w izolacji to poroniony pomysł - mówi Małgorzata Nowak, która jako dyrektor Zespołu Szkół w Niemcach przez wiele lat prowadziła zajęcia z dziećmi z zamkniętego ośrodka dla uchodźców w Leonowie. - Dzieci czeczeńskie szybciej uczyły się języka polskiego, dzieci polskie, że można być innym, a jednocześnie takim samym.
Nie oznacza to, że obeszło się bez konfliktów, zwłaszcza że dotyczyło to małej społeczności.
Podaje tu m.in. przykład ubrań na lekcje wychowania fizycznego - jak tłumaczy, nauczyciele tego przedmiotu musieli zrozumieć, że uczniowie pochodzący z Czeczenii nie wyobrażają sobie ćwiczenia w krótkich spodenkach, co dla Polaków jest normalne.
Podobnie było ze zdejmowaniem nakrycia głowy - Czeczeńcy nie chcieli tego robić, co wywoływało negatywne reakcje ze strony polskich uczniów.
Zdarzyło się kilka bójek, ale kryzysy dało się zażegnać, dzięki odpowiednim reakcjom nauczycieli i kadry kierowniczej.
- Nie ma wątpliwości, że wszyscy na tym skorzystali, również dorośli - podkreśla Małgorzata Nowak. - Pożyteczne okazały się szkolenia dla nauczycieli, które pomogły dostrzec różnice kulturowe pomiędzy polskimi a czeczeńskimi uczniami - dodaje.