Patryk Zawadzki (2006) zwraca uwagę, że problem przemocy wobec pierwszoklasistów dotyczy wszystkich typów szkół, na każdym etapie edukacji, jednak szczególnie wyraźnie zarysowuje się w gimnazjum. Szkoły ponadgimnazjalne różnią się natężeniem problemu – z reguły „kocenie” jest bardziej nasilone (i brutalne) w szkołach zawodowych niż w liceach, ale bywają odstępstwa od tego wzorca. Choć skłonność do agresji zwykle przejawiają chłopcy, problem „kocenia” jest obecny również wśród dziewcząt, szczególnie w tych szkołach, gdzie stanowią one zdecydowaną większość (zob. Lasok, 2000). W tego typu placówkach dziewczęta równie często mogą wchodzić w rolę ofiar i sprawczyń przemocy.
„Kocenie” jest inspirowane bezpośrednio tzw. falą w wojsku, pośrednio zaś wynika ze znanych naszej kulturze rozmaitych rytuałów przejścia. Jego swoista filozofia wyraża się w stwierdzeniu: aby być jednym z nas, musisz przejść próby, które my wszyscy też przechodziliśmy. Pod płaszczykiem działań dla dobra osoby im poddawanej zasada ta skrywa prawdziwe intencje sprawców, chęć poczucia władzy, zabawienia się czyimś kosztem, jest usprawiedliwieniem dla zachowań przemocowych. Zdarza się, że pierwszoklasiści poddają się „koceniu” bez protestów, bo planują, że w przyszłości będą podobnie postępować z młodszymi od siebie. W ten sposób utrwala się w szkolnej społeczności przekonanie, że na szacunek zasługują ci, którzy potrafią go sobie wywalczyć. Uprzywilejowanie silniejszych jest demoralizujące samo w sobie.
Rozmowa z uczniami ważnym narzędziem przeciwdziałania przemocy seksualnej>>
To prawo dżungli. Do tego dochodzą negatywne konsekwencje doświadczania przemocy – problemy emocjonalne, lękowe i depresyjne, zaburzenia snu i zachowania, bóle psychosomatyczne, zaniżone poczucie własnej wartości, utrata poczucia bezpieczeństwa, pogorszenie wyników w nauce czy lęk przed szkołą. Sprawa jest tym bardziej poważna, że „kocenie” może przeciągać się w czasie i obejmować nie tylko pierwsze dni lub tygodnie września, ale miesiące czy nawet cały rok szkolny. Im osoba wrażliwsza i bardziej podatna na zranienie, tym silniej odczuje konsekwencje takich działań.
Takie „kocenie” umyka zwykle spojrzeniom nauczycieli. Jego sprawcy dokładają starań, by pozostało w tajemnicy. Jeśli uda się zauważyć pewne niepokojące zachowania, są one często wyrwane z kontekstu i bywają bagatelizowane. Dla przykładu słysząc żartobliwe uczniowskie przekomarzania i nazywanie kogoś kotem, możemy sądzić, że to niewinna sytuacja. Ale warto też pamiętać, że takie zachowanie może być zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Nauczyciel powinien przyjrzeć się zdarzeniu i upewnić, na ile są to jedynie żarty. Rolą dyrektora będzie więc uczulanie pedagogów na takie sytuacje. „Kocenie” pod wieloma względami podobne jest do zjawiska kozła ofiarnego – w obu przypadkach doświadczający przemocy ma tendencję do wchodzenia w rolę narzuconą przez grupę, nie wierzy w skuteczną pomoc innych, za to jest pewien odwetu sprawców, dlatego bardzo rzadko zwraca się z prośbą o interwencję, a zapytany, może wręcz wszystkiemu zaprzeczyć.
Podszywanie się pod kolegę na internetowym forum to przestępstwo>>