Nauka regulacji emocji jest niczym nauka chodzenia – choć efekty widoczne są dopiero po dłuższym czasie, rozpoczyna się od najwcześniejszych chwil życia. Zanim małe dziecko zacznie chodzić, najpierw poznaje swe ciało. Stopniowo odkrywa jego poszczególne części, by następnie zintegrować te doświadczenia i stworzyć spójny schemat cielesnego Ja.
W końcu uświadamia sobie, że ciało jest częścią jego samego. Zauważa, że może samo decydować o jego ruchach. Początkowo robi to jeszcze w sposób niezgrabny, zależny od przedmiotów, które znajdą się w pobliżu. W końcu uczy się przewracać – z pleców na brzuch i odwrotnie. Zaczyna raczkować, wstawać, aż wreszcie stawia pierwsze kroki. Przez cały czas obserwuje, jak poruszają się inni. Uważnie śledzi ich ruchy i stara się je naśladować, by być jak dorośli. Choć bardzo chce chodzić samodzielnie, nierzadko potrzebuje wsparcia. Często jeszcze potyka się i przewraca. I choć niepowodzenia są niejako wpisane w ów żmudny proces uczenia się, to gdy zbite kolano czy guz na głowie zostaną wystarczająco wycałowane, a mokre od łez policzki wytarte do sucha, dziecko z uśmiechem i odwagą rusza w dalszą drogę.
Z emocjami jest podobnie. Pobudzenie i wrażenia płynące z ciała są dla dziecka początkowo zagadką. Chociaż mięśnie jego twarzy układają się w określony kształt, ujawniając otoczeniu, co przeżywa, ono samo nie jest tego jeszcze świadome. Wtedy też słyszy, że uważny opiekun mówi: Złościsz się. Powoli dostrzega, iż to, co cielesne i przeżywane wewnątrz, może mieć znaczenie, i to nie byle jakie, bo nadawane przez najważniejszą osobę w jego życiu – rodzica. Gdy ów komunikat formułowany przez dorosłego powtarza się wystarczająco często, dziecko stopniowo zaczyna rozumieć, iż wewnętrzne stany mogą być wyrażane za pośrednictwem słów.@page_break@

Zasobne w takie skojarzenia (konkretne doświadczenia cielesne – abstrakcyjne pojęcia) kiedyś w przyszłości, gdy znów tak się poczuje, dziecko zamiast reagować wyczerpującym krzykiem lub płaczem zdolne będzie powiedzieć: Mamo, złoszczę się. Dla dzieci w wieku przedszkolnym język stanowi potężne narzędzie socjalizacji emocji (Lemerise, Dodge, 2005).
Zdolność wyrażania emocji za pośrednictwem słów rozwija się przez całe życie człowieka, lecz aby stworzyć jej podstawy, małemu dziecku potrzebny jest spostrzegawczy i empatyczny opiekun.
Osoba, która – gdy trafnie odczyta sygnały płynące od pobudzonego, nieradzącego sobie z napięciem dziecka – zaakceptuje je, nazwie (Widzę i rozumiem, że się złościsz...) i wyjaśni (...bo kolega zabrał ci zabawkę, a ty chciałeś się nią bawić). Wtedy nawet największa frustracja – niezależnie od jej przyczyn – jeśli będzie złagodzona sympatią i wsparciem dorosłego, okaże się łatwiejsza do przyjęcia (Furnam, 2007). Tylko bowiem wspierający opiekun może swoim zachowaniem stworzyć dziecku bezpieczną przestrzeń do doświadczania każdej, nawet najtrudniejszej emocji.
Zdolność radzenia sobie ze złością jest dużo bardziej niż inne narzędzia osobowości zależna od doświadczeń społecznych dziecka – w szczególności tych najwcześniejszych i zdobywanych w kontakcie z najbliższymi, najważniejszymi dla niego osobami (Furnam, 2007). Złość jest uwarunkowana biologicznie i pojawia się niezależnie od tego, czy chcemy, czy nie, lecz sposób jej wyrażania to sztuka, którą człowiek opanowuje od chwili narodzin przez całe swe życie. Nauka regulacji emocji to proces – długotrwały, niezwykle pracochłonny i urzeczywistniający się wyłącznie w kontekście relacji, którą małe dziecko tworzy ze swym opiekunem. To zadanie, które wymaga wytężonego wysiłku z obu stron, jednak korzyści z podjęcia owego wyzwania będą procentowały przez całe życie.

Jest to fragment artykułu Pauliny Gołaskiej "Mały złośnik? Fakty i mity o buncie przedszkolaka", opublikowanego w kwartalniku "Przed Szkołą" nr 1/2013>>

Polecamy: Sześciolatek u progu edukacyjnej dojrzałości