W latach 2007–2012 liczba studentów na tych kierunkach ogółem zmniejszyła się o 32 proc., choć są takie jak filozofia, gdzie spadek ten osiągnął 48 proc. Wątpliwości nie pozostawiają także zestawienia dotyczące rekrutacji. W ubiegłorocznej pięć najbardziej popularnych wśród młodych ludzi uczelni to te techniczne. Pierwszy uniwersytet pojawia się dopiero na siódmym miejscu, za uczelnią rolniczą. O jeden indeks politechniki bije się przeszło czterech kandydatów, o indeks uniwersytetu trzech. Spośród dziesięciu najbardziej obleganych kierunków studiów połowa to kierunki inżynieryjne.

Zaledwie sześć lat wcześniej sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Cztery spośród pięciu najbardziej obleganych uczelni stanowiły uniwersytety. Na jedno miejsce na politechnice było dwóch kandydatów, na jedno miejsce na uniwersytecie – czterech. Pośród dziesięciu najbardziej obleganych kierunków studiów, poza informatyką, nie było żadnego technicznego.
Największe braki były w sektorze technicznym. Gdy maturzyści zobaczyli, że to tam otwierają się perspektywy na znalezienie szybko dobrze płatnej pracy, zaczęli szturmować politechniki. Pomagał im w tym rządowy program kierunków zamawianych, który szerokim strumieniem pieniędzy wspierał katedry nauk przyrodniczych i technicznych.
Humaniści  twierdzą, że spadek zainteresowania ich ofertą to wynik nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym z 2011 r. Zgodnie z nią wprowadzono odpłatności za drugi kierunek studiów (regulacja weszła w życie w październiku 2012 r., z opłat zwolnionych jest tylko 10 proc. studentów osiągających najlepsze wyniki w nauce). Doprowadziło to do rażącego spadku zainteresowania prowadzonymi przez nich kierunkami studiów. To z kolei przełożyło się na spadek finansowania tych wydziałów, bo budżetowe dotacje dzielone są proporcjonalnie do liczby studentów.
 
Kryzys humanistyki nie dotyka tylko Polski. Przyglądając się statystykom europejskim, widać ewidentny wzrost absolwentów kierunków technicznych i przyrodniczych. Na przestrzeni lat 2001–2012 odsetek osób w wieku 20–29 lat, które legitymują się wykształceniem w tych dziedzinach nauki, wzrósł o ok. 50 proc. (średnia dla 27 krajów UE). Choć były kraje, w których ten przyrost był znacznie większy. Dla przykładu w 2001 r. ośmiu na 1000 Niemców miało takie wykształcenie, w 2012 r. już 16. Podobnie ta relacja kształtowała się w Polsce, wzrost z 7,6 do 18. W Czechach z 5,6 do 16,7.
Źródło: Rzeczpospolita