Strony powinny tego kompromisu poszukiwać same, renegocjując w dobrej wierze postanowienia umowy. Nasze życie bardzo się zmieniło i równie poważna zmiana czeka wiele kontraktów. Podstawą do tego jest art. 357[1] Kodeksu cywilnego.

 

Brzezińska-Grabarczyk: Pandemia może wpłynąć na wykonywanie umów i odpowiedzialność za ich niewykonanie>>

 

Klauzula rebus sic stantibus

Zdarzenia takie jak epidemie czy kryzys gospodarczy od dawna wskazuje się jako podstawę do zastosowania tzw. klauzuli rebus sic stantibus, czyli nadzwyczajnej zmiany stosunków. W Kodeksie zobowiązań, obowiązującym przed II wojną światową, „zaraza” była zresztą wymieniona wprost jako podstawa do żądania zmiany umowy. Skoro sprawy przybrały taki obrót, że nastąpiła nadzwyczajna zmiana stosunków, której wpływu na wykonanie umowy strony nie przewidywały, istnieje podstawa prawna do tego, aby żądać zmiany umowy, a nawet – jej rozwiązania. Z żądaniem takim może wystąpić każda ze stron umowy.

 

Najpierw negocjacje

Przy wprowadzaniu art. 357[1] do Kodeksu cywilnego w 1990 roku proponowano, aby wystąpienie do sądu z żądaniem zmiany umowy było obowiązkowo poprzedzone podjęciem przez strony próby poszukiwania kompromisu. Mimo że rozwiązanie takie ostatecznie nie znalazło się w ustawie, tak właśnie powinno przebiegać zastosowanie tego mechanizmu. Strony powinny przedstawić sobie nawzajem propozycje zasad dalszej współpracy, dokonując nowego otwarcia. Nie szkodzi, że propozycje te początkowo będą rozbieżne. Pozwolą one stronom lepiej zrozumieć partnera, jego trudności i oczekiwania. Pozwolą ocenić, na ile kompromis jest możliwy do osiągnięcia.

 

Potrzeba czasu - najlepiej uregulować współpracę i wskazać rozwiązanie

Negocjacje wymagają spokoju, a jednocześnie trzeba na czas ich prowadzenia ułożyć bieżące relacje. Art. 357[1] k.c. może mieć potencjalnie zastosowanie względem każdej umowy, niemniej z całą pewnością w obecnej sytuacji w pierwszej kolejności będą mogły z niego skorzystać podmioty, które w okresie od 13 marca 2020 roku były dotknięte zakazem prowadzenia działalności gospodarczej. Wznowienie części takiej działalności od 4 maja 2020 roku sprawia, że decyzje w przedmiocie wykonywania umowy trzeba podejmować szybko. Często jest też tak, że jedna ze stron dysponuje zabezpieczeniem wykonania umowy, które może uruchomić i tym samym jeszcze bardziej zaognić spór. Dlatego propozycje negocjacyjne powinny obejmować zarówno uregulowanie współpracy w okresie prowadzenia rozmów, jak i postulowane rozwiązania docelowe.

 

Gdy nie da się nic przewidzieć, potrzebna elastyczność

Niestety w polskich realiach nie jest łatwo osiągnąć dobre porozumienie. Jest to tym trudniejsze, że nie potrafimy jeszcze przestawić naszego myślenia na nowe tory. Wszelkie prognozy sprzedaży, założenia co do postaw konsumenckich w wielu branżach, przewidywania makroekonomiczne z dnia na dzień zdezaktualizowały się i obecnie nikt nie może w sposób odpowiedzialny przewidzieć, jak sprawy potoczą się w przyszłości. Tak jak w każdych negocjacjach, szczególnie teraz trzeba spróbować zrozumieć drugą stronę, postawić się w jej sytuacji.

 

Kompromis niemożliwy - droga sądowa lub arbitraż

Ostatecznie pozostaje droga sądowa, albo – co obecnie jest lepszym rozwiązaniem – arbitraż. Warto rozważyć, czy sporu nie oddać w ręce doświadczonych, bezstronnych arbitrów, którzy wysłuchawszy argumentów każdej ze stron zwykle szybciej niż sąd powszechny rozstrzygną o nowej treści umowy. Kierując się zasadami określonymi w art. 357[1] k.c., sąd państwowy albo arbitrzy mogą oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy i o rozliczeniach stron, bacząc przy tym zawsze na interesy obu stron. Sposób ingerencji w treść zobowiązania jest wobec tego niemal nieograniczony. To wszystko jest możliwe dopiero wtedy, gdy z uwagi na epidemię albo kryzys gospodarczy spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą.

 

Nie trzeba czekać na stratę

Najczęściej podstawą zastosowania art. 357[1] k.c. jest przesłanka w postaci groźby rażącej straty. Przepis nie wymaga, aby ona już nastąpiła, wystarczy, że zagraża stronie, że oceniając rzecz rozsądnie można spodziewać się jej wystąpienia. Dla żądania zmiany umowy nie wystarczy jednak jakakolwiek strata: musi mieć ona charakter rażący. Polskie prawo nie gwarantuje nikomu, że na wykonaniu każdej umowy musi osiągnąć zysk.

 

Proces z art. 357[1] k.c. to wyzwanie

Decydując się na wystąpienie z powództwem z art. 357[1] k.c., należy jednak pamiętać, że sprawy tego rodzaju są bardzo trudne. Wątpliwości na tym tle dotyczą umów wielopodmiotowych, skutków popadnięcia w zwłokę z jej wykonaniem, wpływu wygaśnięcia umowy na dopuszczalność zmiany umowy i wielu innych. Dlatego kompromis, nawet taki, który jest dużo poniżej wyjściowych oczekiwań strony, ma niewątpliwie dużą wartość i do jego poszukiwania należy zawsze strony namawiać i pomagać w jego znalezieniu.