Z danych dostępnych na internetowej stronie sejmu wynika, że w 2008 roku uchwalono 251 ustaw, a do dnia 25 września 2009 roku posłom udało się uchwalić kolejnych 172. Dla porównania w roku 1990 liczba ta wynosiła mniej więcej 100. Pod tym względem Polska stanowi ścisła czołówkę europejską, w przedbiegach zostawiając naszych południowych sąsiadów. Nie rośnie jedynie liczba wydawanych aktów prawnych. Zwiększa się także ich objętość. Jak wynika z danych ilość stron Dziennika Ustaw w latach 1990-2004 wzrosła niemal jedenastokrotnie z 2000 do niemal 22000. Jeżeli dołożymy do tej liczby rozporządzenia oraz coroczny dorobek legislacyjny Unii Europejskiej otrzymamy sumę znacznie zawrotną. Rządy przychodzą i odchodzą, a wraz z nimi kolejne paragrafy zmieniające się zależnie od tego, której części sceny politycznej udało się dojść do władzy. Dla przeciętnego obywatela nie ma to większego znaczenia. Jego zainteresowanie prawem ograniczone jest do ustaw podatkowych oraz potencjalnie kilku aktów prawnych bezpośrednio go dotyczących w codziennym życiu zawodowym, a to i tak fragmentarycznie. Grupą zawodową, na której ciąży obowiązek bacznego śledzenia wszelkich zmian na arenie legislacji są prawnicy. Naturalnie nawet od nich nikt nie wymaga znajomości wszystkich obowiązujących aktów prawnych. Szczęśliwie w dobie informatyzacji odnalezienie odpowiedniego aktu zajmuje kilkanaście sekund. Pojawia się jednak pytanie, jak nadążać za tak prędko zmieniającym się stanem prawnym? I przede wszystkim czy warto? Z przytoczonych wcześniej liczb prawie 60% stanowią ustawy nowelizujące, nierzadko nie wprowadzające żadnego przewrotu w brzmieniu derogowanego aktu. Specjalista od prawa bankowego będzie w znacznie mniejszym stopniu zainteresowany wszelkimi zmianami na płaszczyźnie prawa medycznego i na odwrót, prawnik specjalizujący się w prawie medycznym najpewniej nie będzie zagłębiać się w tajniki prawa bankowego. Co ich łączy to brak czasu do bacznego śledzenia Dziennika Ustaw i późniejszego odszukiwania zmian między tym co abrogowane, a tym co ma obowiązywać. Tam gdzie istnieje popyt jest i podaż dlatego rynek odpowiedział na zapotrzebowanie.

Obecnie można na nim odnaleźć kilkanaście pozycji poruszających tematykę prawną. Różni je zakres omawianego tematu oraz częstotliwość druku. Do prasy codziennej zaliczyć należy przede wszystkim część Dziennika/Gazety Prawnej oraz „żółte strony” Rzeczypospolitej. Te drugie należą do najchętniej czytanych przez studentów spośród wszystkich tytułów o tematyce prawniczej. Do plusów obydwu pozycji należy zaliczyć wszechstronność poruszanej tematyki, ich powszechną dostępność, a także właśnie fakt, że wydawane są codziennie. Jednocześnie tytuły te należą do najmniej profesjonalnych wśród tych zajmujących się omawianą treścią. Język nierzadko odbiega w dużym stopniu od prawniczego, a opisywana materia przypomina formą artykuł dziennikarski, a nie profesjonalny komentarz specjalisty. Taki stan rzeczy usprawiedliwiony jest szerokim zakresem grupy docelowej. Gazetę Prawną oraz „żółte strony” trafić mają nie tylko do prawników, ale i(chyba przede wszystkim) każdego innego czytelnika zainteresowanego konkretną sprawą, a nie wyrażającego zainteresowania w studiowaniu bardziej wyspecjalizowanej literatury.

Są to najlepsze pozycje dla osób, które jadąc do pracy komunikacją, stojąc w korku samochodem, czy podczas mniej porywającego wykładu mają chwile na szybkie przejrzenie najnowszych zmian, a z rożnych powodów nie mogą się w temat wgłębić. Spełniają one jeszcze jedną ważną rolę, mianowicie stanowią pomost między przeciętnym obywatelem, a prawną rzeczywistością.

Druga grupa składa się z periodyków wydawanych najczęściej co miesiąc, niekiedy kwartalnie. Jest to prasa stricte specjalistyczna, której odbiorcą mają być prawnicy i eksperci konkretnych profesji. Ta grupa dzieli się na tytuły, swą treścią obejmujące określone podgałęzie prawa, jak Prawo Przedsiębiorcy, Prawo Spółek czy Prawo i Medycyna lub te opisujące najważniejsze wydarzenia i zmiany zachodzące w prawie ogólnie, jak Monitor Prawniczy - Dwutygodnik Prawa Polskiego czy Państwo i Prawo - Polskie Wydawnictwa Profesjonalne. Niezależnie od wyboru otrzymamy w nich najważniejsze zmiany, opinie, wykładnie prawa, komentarze specjalistów, glosy i poglądy doktryny. Artykuły utrzymane na wysokim poziomie pozwalają nie tylko na zaktualizowanie własnej wiedzy prawnej, ale ukazują szerszą perspektywę i miejsce w systemie prawnym. Stanowią one idealne rozwiązanie dla tych, którzy pragną wnikliwie zbadać zmiany, w interesującej ich tematyce. Wszechstronny wachlarz prasy prawniczej pozwala zaspokoić potrzeby szerokiej grupy społecznej. Czy jednak powinna ona wyrażać najmniejsze chociażby zainteresowanie sięgnięcia po tytuły prawnicze? Bo i czemu? Nie oczekuje się, że prasa ogrodnicza będzie powszechnie czytana. Jeśli mamy problem z ogrodem zwracamy się do ogrodnika, jeśli mamy problem prawny zwracamy się do prawnika. Niestety takie podejście musi zostać uznane za błędne gdyż zakłada brak zainteresowania aż do momentu kiedy często jest już za późno. Prawo swoim zasięgiem obejmuje każdego. Codzienne interakcje rodzą skutki prawne i wywołują konsekwencje, w krótszej lub dłuższej perspektywie. Coraz większą popularność zdobywa wiedza dotycząca pierwszej pomocy. Nikt nie wymaga przy tym szerszej znajomości medycznej. Wynika to z przekonania, że w pewnych sytuacjach pewien poziom wiedzy powinien być obligatoryjny. 200 lat temu umiejętności czytania i pisania uważane były za arkany elity.
Jak wyglądałaby rzeczywistość dzisiaj gdyby nic w tej materii nie uległo zmianie? Analogicznie ważną kwestią jest wytworzenie w społeczeństwie poczucia obowiązku dążenia chociażby w niewielkim stopniu do wiedzy na temat obowiązującej legislacji, a co za tym idzie śledzenia zmieniającej się rzeczywistości prawnej. Dlaczego? Z przyczyn czysto prakseologicznych. Nagminnie powtarzana sentencja mówi, że nieznajomość prawa szkodzi. Malkontentów może przekona bardziej literacka argumentacja. Cytując niedawno zmarłego prof. Kołakowskiego, który pisał, że niewiedza jest grzechem, a tłumacząc się niewiedzą dodajemy tylko nowy grzech do starych.



Adam Andruszkiewicz
Uniwersytet Warszawski]]>