Adwokatura przyjęła w tej sprawie uchwałę, w której upoważnia prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej do wystąpienia do Ministerstwa Sprawiedliwości o podjęcie kroków w celu zmiany przepisów ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych w części dotyczącej opłat sądowych. Zwraca uwagę, że wysokie opłaty sądowe, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, utrudniają, a w niektórych sytuacjach wręcz pozbawiają obywateli przysługującej im ochrony prawnej. A instytucja zwolnienia od kosztów sądowych wydaje się niewystarczająca do rozwiązania tych problemów, ze względu na rygorystyczne przepisy. 

Czytaj: Zwolnienie od kosztów sądowych nadal jest problemem>>

COVID uderza po kieszeniach, a opłaty zniechęcają do sądu

Ubiegłoroczna nowelizacja procedury cywilnej podniosła opłaty sądowe i choć miało to - może poza kwestią stałej opłaty od wniosku o uzasadnienie - swoich przeciwników i zwolenników, COVID-19 sytuację zmienił. Prawnicy podkreślają, że w dobie kryzysu są one zbyt wysokie, a ich obniżenie zasadne byłoby także z powodu wprowadzenia e-rozpraw. 

Zmiany w ustawie o kosztach sądowych wprowadzono rok temu przy okazji dużej nowelizacji procedury cywilnej, a więcej trzeba płacić m.in. za wnioski o apelacje, zażalenia czy założenie księgi wieczystej. O 100 proc. wzrosły koszty wniosków o stwierdzenie nabycia spadku i pozwy o rozwiązanie spółki. Wprowadzono też - co do dziś budzi duże kontrowersje - stałą opłatę 100 zł od wniosków za uzasadnienie wyroku czy zarządzenia (a uzasadnienie w myśl zmian jest podstawą odwołania).

Czytaj w LEX: Zmiany opłat sądowych w związku z reformą KPC >

 

Prawnicy od początku podnosili, że to ograniczenie prawa do obrony. Ministerstwo Sprawiedliwości - jak wynikało z nieoficjalnych informacji Prawo.pl - rozważało zmiany w tym zakresie. Opłata "za uzasadnienie" w postanowieniach niekończących sprawy miałaby wynieść 30 złotych, a przy odmowie zwolnienia z kosztów sądowych, czy nieustanowieniu pełnomocnika z urzędu - w ogóle ma jej nie być. Tyle że te propozycje nie znalazły się wprost w założeniach do nowelizacji k.p.c, które opublikowano jeszcze w listopadzie 2020 r. w wykazie prac legislacyjnych rządu. Miano też poszerzyć katalog przypadków, w których stronie zwracana jest z urzędu część opłaty od pozwu.

Czytaj w LEX: Zasady ponoszenia kosztów sądowych w sprawach z zakresu prawa pracy >

Przykładowo, zgodnie z obowiązującymi przepisami, opłata stała w sprawach o prawa niemajątkowe, oraz we wskazanych w ustawie niektórych sprawach o prawa majątkowe ma nie być niższa niż 30 zł (tak samo jak obecnie) i nie może być wyższa niż 10 tys. złotych - obecnie górna granica to 5 tys. zł. W sprawach o prawa majątkowe przy wartości przedmiotu sporu przekraczającej 20 tys. złotych opłata stosunkowa wynosi 5 proc., ale nie więcej niż 200 tys. złotych, czyli o 100 tys. zł więcej niż przed nowelizacją. W sporach poniżej 20 tys. zł opłaty wynoszą od 30 do 1000 zł - zależnie od wartości sporu. Z 40 do 100 zł wzrosły między innymi opłaty od wniosku o wszczęcie postępowania nieprocesowego, lub samodzielnej jego części, apelacji, zażalenia, skargi kasacyjnej, skargi o wznowienie postępowania i skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia w sprawie, w której postępowania nieprocesowe zostało wszczęte z urzędu i wniosku o zabezpieczenie dowodu. 

Czytaj w LEX: Opłaty częściowe w sprawach majątkowych po reformie KPC 2019 >

Czytaj: MS chce zmniejszyć opłaty sądowe, m.in. za wniosek o uzasadnienie>>

System do zracjonalizowania

Na problem wzrostu opłat sądowych zwracało uwagę Stowarzyszenie Adwokackie Defensor Iuris. Adwokat Anna Kątnik-Mania, wiceprezes Stowarzyszenia podkreśla, że ta podwyżka nie była potrzebna. 

- Koszty związane z postępowaniem sądowym, szczególnie cywilnym, nie są małe. W toku postępowania cywilnego, strony ponoszą wydatki związane chociażby z opiniami biegłych, które są coraz wyższe. Co więcej, są sprawy, w których uzyskanie zwolnienia od opłaty sądowej jest mało prawdopodobne. Nowe rozwiązania ograniczają, a czasami wręcz pozbawiają możliwości realizacji prawa do sądu. Takim przykładem jest zaplątanie systemu związanego ze zwolnieniami od opłaty sądowej, gdy składa się wniosek o zwolnienie z opłaty sądowej. Jeżeli sąd wyda postanowienie o oddaleniu wniosku, to aby dowiedzieć się dlaczego, koniecznym jest złożenie ponownego wniosku o zwolnienie, zawierającym oświadczenie o stanie majątkowym. Nie wszędzie takie zwolnienie od uiszczenia opłaty za doręczenie uzasadnienia w przedmiocie oddalenia wniosku o zwolnienie z opłaty działa "z automatu" - mówi.

W jej ocenie opłaty powinny być zracjonalizowane, bez względu na to, czy stan epidemii obowiązuje, czy też nie. 

- Kolejny przykład. Strona, która inicjuje postępowanie, może wnieść o klauzulę i nie musi wnosić opłaty. Ale może się zdarzyć, że nie potrzebuje wyroku z klauzulą, tylko potrzebuje wyroku zawierającego stwierdzenie prawomocności - bo np. sprawa rozwodowa się zakończyła, a klient chce zainicjować sprawę o podział majątku. Wtedy musi już uiścić opłatę. A przecież opłata sądowa za sprawę o rozwód wynosi już na wstępie 600 zł, a pomimo tego, na sam koniec trzeba zapłacić, by uzyskać wyrok ze stwierdzoną prawomocnością, co nie dzieje się w przypadku klauzuli wykonalności - wskazuje. 

Czytaj: Miała przyspieszać, sprawia problemy - procedura cywilna do poprawki>>

Nie tylko opłaty, problem ze stawkami

Adwokat Aleksandra Krawczyk partner w SDZLEGAL Schindhelm Kancelaria Prawna Schampera, Dubis, Zając i Wspólnicy podkreśla, że cały system opłat sądowych jest problematyczny. I podaje konkretne przykłady. - Opłaty stosunkowe, jeśli mówimy o opłatach od pozwu, odnoszą się do wartości przedmiotu sporu i czasem nakład pracy, który pełnomocnicy wykonują w sprawach prostych a wartościowych, jest nieproporcjonalny do takich spraw, które są dość trudne, ale mają albo ustalone kwoty opłat albo mają niskie opłaty, bo jest niska wartość przedmiotu sporu - mówi. 

I dodaje, że w jej kancelarii, która zajmuje się sprawami gospodarczymi, problem zdaje się być mniejszy - bo klientami są spółki, w tym z kapitałem zagranicznym. - Ale pamiętam jak pracowałam wcześniej w kancelarii odszkodowawczej i tam dochodziło się dla osób fizycznych czy odszkodowania, czy zadośćuczynienia, i w momencie gdy wartość zadośćuczyń i odszkodowań wzrastała to i opłaty szły do góry, a sądy nie są skore do zwalniania od kosztów sądowych w każdej sprawie - mówi. 

Czytaj w LEX: Epidemia koronawirusa a funkcjonowanie kancelarii prawnej w praktyce - kompendium wiedzy >

Mecenas wskazuje na kolejny problem - stawki dla pełnomocników, którzy reprezentują strony. - Można powiedzieć, że do sądu idzie więcej pieniędzy niż dla pełnomocników, którzy prowadzą sprawy z urzędu, gdy tymczasem ci pełnomocnicy wykonują czasem ogromny nakład pracy. Zdarza się, że prowadzimy sprawę trzy, cztery lata i to praktycznie za darmo, na koniec dostaje się kilkadziesiąt czy kilkaset złotych. Podkreślam – na koniec, nie ma zaliczek na poczet wynagrodzenia płatnego przy prowadzeniu sprawy z urzędu - przypomina. 

Co więcej - punktuje - te wartości wynagrodzenia należnego przy prowadzeniu sprawy z urzędu, tzw. „stawki minimalne”, przekładają się na kwotę, jaką strona wygrywająca może otrzymać od przeciwnika procesowego. - I tego się często nie widzi w publicznej dyskusji, że ta osoba, która miała rację, ale musiała wytoczyć pozew czy bronić się przed bezzasadnym pozwem, na koniec musi ponieść koszty, ponieważ jej pełnomocnik pracował za określoną, rynkową stawkę, a zwrot od drugiej strony dotyczy tylko takiej kwoty, jaką otrzymałby, gdyby prowadził sprawę z urzędu. Strona, która wygrała, mimo wszystko jest więc stratna. To drugi aspekt problemu z wysokością tych stawek „minimalnych” - dodaje Krawczyk.