Z sygnałów, jakie otrzymuje serwis Prawo.pl wynika, że Państwowa Inspekcja Sanitarna prowadzi kontrole u przedsiębiorców, u których wystąpiły przypadki zachorowania pracowników na koronawirusa. Przy tej okazji Sanepid bada procedury na wypadek wystąpienia COVID-19. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że firmy wprowadzają je... na własne ryzyko. Nie ma bowiem wytycznych, które byłyby prawem powszechnie obowiązującym, a wydane zalecenia – zdaniem prawników – nie są wiążące dla firm i na ich podstawie nie można nikogo ukarać. – Nie ma wytycznych dla pracodawców, którzy nie są branżą spożywczą. Bo tylko dla tych ostatnich zalecenia przygotował Główny Inspektorat Sanitarny. Niestety zalecenia GIS, Państwowej Inspekcji Pracy czy prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych są ze sobą sprzeczne i w efekcie nie można dostosować się do zaleceń jednego urzędu, nie naruszając zaleceń drugiego – potwierdza dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny, partner w kancelarii Raczkowski. I dodaje: - Pracodawcy zostali poniekąd ubezwłasnowolnieni. Nie mogą, według UODO, mierzyć temperatury pracownikom. Nie mają też prawa zapytać pracownika, czy chorobą zakaźną, na którą zachorował (na co wskazuje kod choroby na wystawionym mu elektronicznie L4) jest COVID-19. Jak w takim razie mają zastosować procedurę przygotowaną w firmie na wypadek wystąpienia zachorowania?

 

Nowość

(Nie)legalne procedury

Firmy przygotowują procedury na wypadek wystąpienia zachorowania na COVID-19. I jest ich całkiem sporo. Wielu przedsiębiorców, których pracownicy w przeważającej większości pracują na co dzień zdalnie, przygotowało zawczasu procedury "odmrażające" firmę. Na przykład uregulowano pracę w biurze w systemie hybrydowym (gdy zespoły pracują naprzemiennie raz w domu, a raz w zakładzie pracy) czy potrzebę przyjścia do biura. Przy tej okazji pracownik musi jednak wypełnić ankietę i odpowiedzieć na wiele szczegółowych pytań. M.in., jaką ma temperaturę ciała, czy ma objawy wskazujące na zakażenie  COVID-19 albo czy miał w ostatnich dniach kontakt z osobą zakażoną. Pracodawcy pytają nawet o to, czy pracownik do pracy przyjedzie własnym samochodem, czy komunikacją miejską. I o ile jeszcze do niedawna w ankietach pytano czy pracownik w ostatnim czasie nie powrócił z wyjazdu zagranicznego, to teraz już w pytaniach pojawiają się Mazury, morze i góry. Co więcej, wystarczy twierdząca odpowiedź na jedno z pytań, aby zatrudniony otrzymał odmowę wstępu do biura, z poleceniem skontaktowania się z bezpośrednim przełożonym.

- Osobiście zalecam ograniczenie ankiety do jednego pytania: czy pracownik ma objawy wskazujące na zakażenie COVID-19, z ewentualnym podaniem linka do strony, na której może on sprawdzić te objawy. Bardziej szczegółowe pytania byłyby niezgodne ze stanowiskiem prezentowanym przez Urząd Ochrony Danych Osobowych (UODO), który uważa, że są to informacje o stanie zdrowia, których pracodawca nie ma prawa przetwarzać – mówi dr Dörre-Kolasa.

Jak twierdzi, miała przypadki klientów, którzy zastosowali bardziej restrykcyjne procedury niż Sanepid, który pojawił się w firmie. – Mieliśmy u klienta potwierdzony przypadek zakażenia pracownika COVID-19. Pracodawca, chcąc ustalić osoby, które kontaktowały się z tym pracownikiem, by wdrożyć procedury zapobiegające dalszemu zakażeniu w firmie, zabezpieczył nagrania z monitoringu 14 dni wcześniej, zanim stwierdzono zachorowanie. Pracownik Sanepidu zainteresowany był tylko monitoringiem sprzed kilku dni – opowiada. Zastanawia się przy tym, co by było, gdyby pracodawca nie posiadał nagrania z kamer przemysłowych albo gdyby pracownik pracował w takim miejscu, w którym tych kamer nie ma. - W jaki sposób pracodawca mógłby rzetelnie ustalić osoby, które z zakażonym pracownikiem miały kontakt? Jak miałby wdrożyć procedurę – pyta dr Dominika Dörre-Kolasa.

Nie jest to pytanie nieuzasadnione, ponieważ po wykryciu przypadku zakażenia pracownika COVID-19 pracodawca może spodziewać się wizyty Sanepidu w firmie. W takich przypadkach prowadzone jest bowiem tzw. dochodzenie epidemiologiczne, w trakcie którego inspektorzy sanitarni ustalają, które osoby miały bliski i dalszy kontakt z osobą zakażoną.

- W trakcie dochodzenia epidemiologicznego, które jest automatyczne, ustala się tylko osoby, które miały kontakt z zakażonym pracownikiem. Sam zaś fakt wystąpienia zachorowania pracownika na COVID-19 nie oznacza jeszcze kontroli w firmie. Choć, niezależnie od takiego dochodzenia, Inspekcja Sanitarna sprawdza, czy pracodawca dostosował się do wytycznych w sprawie COVID-19, czy nie ma zbyt dużych skupisk  pracowników, czy mają oni maseczki i czy są zapewnione środki do dezynfekcji - mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Jak podkreśla, inspekcja prowadzi stałe kontrole firm, które są pod jej nadzorem, czyli gastronomię, hotele, centra handlowe, zakłady produkujące żywność pochodzenia roślinnego, a także producentów kosmetyków i fryzjerów.

- Tylko w ten ostatni weekend w powiatach ze strefy żółtej i czerwonej przeprowadziliśmy prawie 2 tysiące kontroli – podkreśla Bondar. Zapowiada też kontrole w mleczarniach i u producentów żywności pochodzenia zwierzęcego, jakie Sanepid będzie prowadził przy współudziale lekarzy weterynarii i policji.

- Mimo trudnej sytuacji spowodowanej pandemią COVID-19 większość przedsiębiorców potrafiło w tym czasie zapewnić swoim pracownikom odpowiednie i przede wszystkim - bezpieczne - warunki do pracy. Zagrożenie jest wciąż realne, dlatego nadal wszyscy powinniśmy zachować czujność i przestrzegać reżimu sanitarnego – powiedziała w środę PAP Marlena Maląg, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

 

Sprawdź również książkę: Prawo pracy. Rozporządzenia. Komentarz >>


Aktualizacja oceny ryzyka zawodowego

Od wczoraj głośno zrobiło się o analizie ryzyka zawodowego, gdy Państwowa Inspekcja Pracy poinformowała, że w okresie epidemii COVID-19, tj. od 15 marca do 31 lipca br., Inspekcja Pracy kontrolowała przedsiębiorców różnych branż „z uwzględnieniem oceny ryzyka zawodowego związanego z zagrożeniem zakażeniem koronawirusem”.

- Przeprowadzenie oceny ryzyka zawodowego i jego udokumentowanie jest podstawowym obowiązkiem pracodawcy wynikającym wprost z Kodeksu pracy. Nie ma natomiast regulacji w przepisach prawa, która wskazywałaby na to, z jaką  częstotliwością ocena ryzyka powinna być wykonywana. W Polskiej Normie 18001:2004 zalecono okresowe przeglądy oceny ryzyka zawodowego w celu stwierdzenia, czy jej wyniki są aktualne. Powinno to nastąpić w szczególności  w przypadku pojawienia się w środowisku pracy nowego zagrożenia zawodowego. Osobiście mam wątpliwości, czy takim zagrożeniem zawodowym w każdym przypadku może być COVID-19 – uważa dr Dörre-Kolasa.

Podstawę do sporządzenia oceny ryzyka zawodowego stanowi art. 226 Kodeksu  pracy, zgodnie z którym pracodawca ocenia i dokumentuje ryzyko zawodowe  związane z wykonywaną pracą oraz stosuje niezbędne środki profilaktyczne zmniejszające  ryzyko oraz informuje pracowników o takim ryzyku, które wiąże się z wykonywaną  pracą, oraz o zasadach ochrony przed zagrożeniami.

Zgodnie zaś z art. 23711a par. 1 pkt 2 K.p., pracodawca ma obowiązek konsultować z pracownikami lub ich przedstawicielami wszystkie działania związane z bezpieczeństwem i higieną pracy, w szczególności dotyczące oceny ryzyka zawodowego występującego przy wykonywaniu określonych prac oraz informowania pracowników o tym ryzyku.

Z kolei w myśl art. 2071 par. 1 ww. ustawy, pracodawca musi też przekazywać pracownikom informacje o zagrożeniach dla zdrowia i życia występujących w zakładzie pracy, na poszczególnych stanowiskach pracy i przy wykonywanych pracach, w tym o zasadach postępowania w przypadku awarii i innych sytuacji zagrażających zdrowiu i życiu pracowników oraz o działaniach ochronnych i zapobiegawczych podjętych w celu wyeliminowania lub ograniczenia tych zagrożeń.

Według Centralnego Instytutu Ochrony Pracy – Państwowego Instytutu Badawczego (CIOP-PIB), ocena ryzyka zawodowego polega na systematycznym badaniu wszystkich aspektów pracy, które jest przeprowadzane w celu stwierdzenia, jakie zagrożenia w środowisku pracy mogą być powodem urazu lub pogorszenia się stanu zdrowia pracownika i czy zagrożenia te można wyeliminować, a jeżeli nie – jakie działania należy podjąć w celu ograniczenia ryzyka zawodowego związanego z tymi zagrożeniami. Prawidłowo przeprowadzona powinna zapobiegać szkodliwym skutkom zagrożeń występujących w środowisku pracy.

Jak zauważa dr Dominika Dörre-Kolasa, przy tak ograniczonych możliwościach, jakimi pracodawca dysponuje w zakresie dostępu do informacji o zachorowaniach wśród pracowników, dokonanie rzetelnej aktualizacji oceny ryzyka wydaje się być niemożliwe.

Według CIOP-PIB, podstawowym celem oceny ryzyka zawodowego jest zapewnienie pracownikom skutecznej ochrony przed zagrożeniami występującymi w środowisku pracy. Aby osiągnąć ten cel, ocena ryzyka zawodowego powinna umożliwić:

 

  • zidentyfikowanie związanych z pracą zagrożeń, które mogą powodować wypadki przy pracy, choroby zawodowe i inne dolegliwości zdrowotne u pracowników oraz określenie, czy ryzyko zawodowe związane z tymi zagrożeniami można uznać za dopuszczalne czy też nie, a także, co można zrobić, aby to ryzyko było jak najmniejsze,
  • sprawdzenie, czy stosowane obecnie środki ochrony przed zagrożeniami w miejscu pracy są odpowiednie,
  • ustalanie priorytetów w działaniach zmierzających do eliminowania lub ograniczania ryzyka zawodowego, jeżeli są one potrzebne,
  • dokonanie odpowiedniego wyboru wyposażenia stanowisk pracy, materiałów oraz organizacji pracy,
  • zapewnienie, że stosowane środki ochrony zbiorowej i indywidualnej, a także zmiany technologii oraz metod i organizacji pracy, podejmowane w celu ograniczenia ryzyka zawodowego, służą poprawie bezpieczeństwa i ochrony zdrowia pracowników.


Co ważne, jak twierdzi CIOP-PIB, ocena ryzyka zawodowego nie jest celem samym w sobie, lecz jedynie środkiem, który ułatwia planowanie i prowadzanie działań zmierzających do zapewnienia bezpieczeństwa i ochrony zdrowia pracowników oraz poprawę warunków pracy. Zgodnie z wymaganiami prawa, ocena  ryzyka zawodowego należy do podstawowych obowiązków pracodawcy.