Krzysztof Sobczak: Czy ma uzasadnienie argument prezentowany wraz z zapowiedzią likwidacji Funduszu Kościelnego, że ustały przyczyny, dla których został on utworzony?

Tadeusz Stanisławski: Nie, ponieważ sama konstrukcja Funduszu polega na tym, podobnie jak było przed II wojną światową na mocy konkordatu z 1925 r., że w 1950 roku państwo przejęło nieruchomości rolne wszystkich kościołów i związków wyznaniowych, nie tylko Kościoła katolickiego, i zobowiązało się w zamian dokonywać transferów na rzecz tych kościołów w wysokości osiąganych z tych nieruchomości dochodów. Ustawa przewidywała też możliwość powiększenia tych transferów o dodatkowe dotacje. 

Zobacz również: Likwidacja Funduszu Kościelnego, to nie reforma kościelnych finansów >>

Czy dochody z tych nieruchomości były przekazywane? 

Nie, nie miało to formy przekazywania uzyskanych dochodów lub ich równowartości, to miało raczej formę arbitralnie ustalanej dotacji. Co więcej, przez pierwsze 40 lat funkcjonowania Funduszu był on formą wspierania duchownych współpracujących z ówczesną władzą, czyli tzw. księży patriotów, księży należących do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, także wspierania kościołów mniejszościowych jako przeciwwagi dla Kościoła katolickiego. Co jednak ważniejsze, nigdy nie oszacowano nie tylko ewentualnych dochodów przynoszonych przez te zabrane nieruchomości, ale nawet nie zewidencjonowano nieruchomości przejętych

Czy prowadzona po 1990 roku akcja polegająca na zwracaniu związkom wyznaniowym zabranych przez państwo nieruchomości nie załatwiła tej sprawy?

Nie, ponieważ ona nie dotyczyła tych nieruchomości, po przejęciu których utworzony została Fundusz Kościelny. Komisje, które wtedy powstały, oddawały kościołom nieruchomości, ale przejęte niezgodnie z tą ustawą. Czyli w tej procedurze chodziło o rozliczenie się za inne przejęte nieruchomości, np. położone w miastach lub przekraczające tzw. minima obszarowe, które nie podlegały przejęciu. 

 

Czytaj też w LEX: Finansowanie ubezpieczeń społecznych duchownych a zasada ochrony praw słusznie nabytych >

Czy to oznacza, że te tzw. dobra martwej ręki przejęte na podstawie ustawy z 20 marca  1950 roku miały inny status niż inne nieruchomości zabrane kościołom i związkom wyznaniowym?

Tak. A najważniejsze jest to, że o ile te inne nieruchomości zostały po prostu zabrane i potem Państwo postanowiło je oddać, albo zrekompensować ich wartość, to w przypadku nieruchomości przejmowanych na podstawie ustawy z 1950 r. miało miejsce coś w rodzaju wzięcia w depozyt, doszło do przejęcia w zamian za wypłacane świadczenia w wysokości dochodów plus dotacje. Czyli nie doszło do odebrania kościołom praw własności, państwo je przejęło i zobowiązało się przekazywać uzyskane z nich dochody. To tak, jakby państwo zajęło czyjeś mieszkanie i zobowiązało się przekazywać właścicielowi dochód z jego wynajmu, albo równowartość, ale właściciel nadal jest jego posiadaczem. Aż do ewentualnego zakończenia umowy, czyli oddania tego mieszkania właścicielowi. Taki jest właśnie status tych nieruchomości przejętych w 1950 r. Ta ewentualność zwrotu wciąż istnieje, ale raczej teoretycznie, bo przez te ponad 70 lat z tymi nieruchomościami działy się różne rzeczy, od dawna są na nich osiedla mieszkaniowe czy fabryki. Nikt nie zamierza zabiegać o ich zwrot, ale można dyskutować, w jakiej formie ten czynsz powinien być wypłacany. 

Czy proponowany przez rząd dobrowolny odpis 0,5 procenta od podatku dla Kościoła katolickiego i 0,7 dla mniejszych związków wyznaniowych, to dobre rozwiązanie?

Ten proponowany odpis od podatku nie jest dobrym rozwiązaniem. Ono nawiązuje do istniejącego odpisu na organizacje pożytku publicznego. Mogą na nie swoje 1,5 proc. podatku przekazać podatnicy podatku dochodowego od osób fizycznych, pod warunkiem, że płacą ten podatek i przekraczają kwotę wolną. To oznacza, że poza tym systemem pozostają rolnicy – proszę zważyć jak duża to grupa – emeryci i renciści, którzy nie osiągają kwoty wolnej od podatku – kolejna duża grupa społeczna – następni są ludzie do 26 roku życia, którzy mają zerowy podatek. Jak widzimy, całkiem dużo jest tych grup wyłączonych z prawa i możliwości do takiego odpisu. Nie płacą podatku, nie mogliby więc wspierać swojego kościoła. 

Czytaj też: Fundusz kościelny do likwidacji, ale to nie reforma kościelnych finansów >

W Europie istnieją rozwiązania, do których można się odnieść. Czy któreś z nich może być dla nas wzorem?

Dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest model włoski, gdzie 0,8 proc. wpływów z podatku dochodowego jest przeznaczone na działalność charytatywną, nie tylko kościołów i związków wyznaniowych, ale również państwa. A wszyscy obywatele, składając swoje deklaracje podatkowe, decydują, czy to ma trafić do kościoła, czy zostać w budżecie państwa, ale też na cele charytatywne. Co ważne, tam taką decyzję podejmuje każdy podatnik, a nie tylko ci płacący wysokie podatki, jak miałoby być u nas. 

 

Polski Kościół katolicki byłby skłonny poprzeć takie rozwiązanie?

Sądzę, że to jest najlepsza opcja. Podobne rozwiązanie było już raz omawiane i 12 lat temu rząd, podobny politycznie do obecnego, a projekt pilotował minister Michał Boni, wypracował kompromis z Kościołem, ale sprawa wtedy nie została doprowadzona do końca. Nie wiem dlaczego, czy tylko opór ze strony małych związków wyznaniowych na to wpłynął? Bo one obawiają się skutków likwidacji Funduszu Kościelnego. Ale teraz jeszcze nikt z nami o tym nie rozmawia. W każdym razie rozwiązanie, o którym słyszymy, to nie jest model włoski. 

Czytaj też w LEX: Dylematy likwidacji Funduszu Kościelnego i komisji regulacyjnych > 

W obecnej dyskusji związanej z zapowiadanym nowym rozwiązaniem w miejsce Funduszu Kościelnego pojawia porównywanie go z niemieckim modelem finansowania kościołów. Ma to uzasadnienie?

Absolutnie nie, ponieważ tam jest to mechanizm finansowania działalności kościołów i związków wyznaniowych, a my mówimy tylko o specyficznym fragmencie tego zjawiska. Pieniądze z Funduszu Kościelnego przekazywane są na finansowanie składek emerytalnych części duchownych, na dofinansowanie konserwacji kościelnych zabytków i na dotacje do niektórych kościelnych działalności charytatywnych. Natomiast poza tą dyskusją pozostaje finansowanie zasadniczych form działalności kościołów, czyli płace personelu, budowa i utrzymanie budynków, energia, sprzątanie itp. To cały czas jest finansowane z opłat i datków wiernych i nie ma obecnie żadnego planu, by było inaczej. 

Czytaj też: Będą zmiany w finansowaniu Funduszu Kościelnego >

No to może model niemiecki, czyli podatek kościelny?

Można o tym rozmawiać, ale to byłaby rewolucja. Niemiecki system polega na dodatkowym podatku na rzecz wskazanego kościoła. To nie jest dobrowolny odpis, tylko wskazanie w deklaracji podatkowej kościoła, do którego się należy, a urząd pobiera i przekazuje temu kościołowi odpowiedni procent dochodu podatnika. To nie jest odpis od podatku należnego państwu, tylko powiększenie podatku o tę część dla kościoła. To w konkretnych sytuacjach potrafi być nawet 10 proc. wzrost podatku. 

Czytaj też w LEX: Funkcja stabilizacyjna konkordatu między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską z 1993 r. >

Można tego uniknąć?

Można, ale to oznacza wystąpienie z kościoła. 

Da się w Niemczech nie płacić tego podatku i uczestniczyć w praktykach religijnych?

Na krótką metę to możliwe, bo wchodzących na mszę nikt pod tym względem nie sprawdza. Ale gdy ktoś taki zechce wziąć ślub, ochrzcić dziecko, czy zorganizować pogrzeb, to dowie się, że nie ma do tego prawa. W niemieckich kościołach nie płaci się za posługi religijne, bo to załatwia podatek, ale na to trzeba się jednoznacznie zdecydować i potem konsekwentnie partycypować w tym systemie. W Polsce też można to sobie wyobrazić, ale to wymaga poważnej debaty, a nie mieszania pojęć przy próbie rozwiązywania takiego cząstkowego problemu, jakim jest funkcjonowanie Funduszu Kościelnego.  

 

Nowość
Bestseller