Resort finansów ma plan, by wpłaty na IKE i IKZE podlegały wymogom raportowania tak jak inne optymalizacje podatkowe. Chodzi o to, że instytucje finansowe miałyby przekazywać organom podatkowym informacje dotyczącego tego, kto, kiedy i wpłaca na swoją przyszłą emeryturę.

Korzyści podatkowe nie są tu najważniejsze

Wpłaty na IKE i IKZE wiążą się z pewnymi korzyściami podatkowymi. Trudno by chyba jednak było wskazać taką osobę, która zbiera na emeryturę tylko, aby oszczędzić na płaceniu podatków. Nie o to w tym chodzi.

Zobacz również: Konta emerytalne i strefy ekonomiczne to optymalizacja podatkowa? >>

Inną sprawą jest też to, że Ministerstwo Finansów najpierw zachęca do zakładania kont emerytalnych, a potem zaczyna te wpłaty sprawdzać, twierdząc, że jest to optymalizacja podatkowa. Skoro legalnie uchwalone przepisy dają jakąś możliwość, to nie ma niczego złego w korzystaniu z dostępnych i legalnych rozwiązań. Minister finansów powinien o tym pamiętać.

Strach trochę pomyśleć, co będzie dalej. Czy resort finansów nie wpadnie w którymś momencie na pomysł, że optymalizacją podatkową jest również korzystanie z ulgi prorodzinnej? Może pojawi się podejrzenie, że ta, czy inna podatniczka, urodziła dziecko tylko po to, aby skorzystać z odliczenia i zapłacić niższy podatek. Czy czujne oko fiskusa sprawdzi też inne odliczenia pod kątem optymalizacji, jak chociażby ulgę rehabilitacyjną?

Podejrzane koszty podatkowe

Idąc tym torem myślenia, bardzo prawdopodobne wydaje się także, że na cenzurowanym znajdą się po prostu wszystkie faktury kosztowe przedsiębiorców. Nietrudno wyobrazić sobie przecież firmę, która kupiła lampę do biura za powiedzmy jeden tysiąc złotych. Fiskus może stwierdzić, że taki wydatek był podyktowany tylko chęcią podwyższenia kosztów uzyskania przychodów, obniżenia podstawy opodatkowania i w rezultacie niższym podatkiem do zapłacenia. Lampę można było przecież kupić za 5 złotych. Koszty byłyby niższe, a podatek wyższy. Fiskus byłby szczęśliwy.