W lutym 2011 r. prokurator generalny zarzucił niezgodność z konstytucją ówcześnie obowiązującego zapisu ustawy z 1997 r. o ochronie zwierząt. Brzmiał on: "Zdziczałe psy i koty, przebywające bez opieki i dozoru człowieka na terenie obwodów łowieckich w odległości większej niż 200 m od zabudowań mieszkalnych i stanowiące zagrożenie dla zwierząt dziko żyjących, w tym zwierząt łownych, mogą być zwalczane przez dzierżawców lub zarządców obwodów łowieckich". Ustawa przewidywała możliwość użycia broni palnej przez "osobę uprawnioną".
Andrzej Seremet zarzucał temu zapisowi, że uśmiercenie zwierzęcia nie jest poprzedzone jakąkolwiek procedurą, lecz jest efektem decyzji uprawnionej osoby na podstawie niejasnych kryteriów. Zdaniem Seremeta "uśmiercenie przez odstrzał z broni palnej psa lub kota, którego własności dotychczasowy właściciel się nie wyzbył, godzi w istotę prawa własności". Wskazał ponadto, że w prawie nie zdefiniowano pojęcia "zdziczenie", a ustawa pozostawiła myśliwym interpretację tej przesłanki na podstawie języka potocznego. Także przesłanka "stanowienia zagrożenia dla zwierząt dziko żyjących" nie została zdefiniowana, czy chodzi o realne i konkretne, czy tylko o potencjalne zagrożenie - dowodził prokurator generalny.
W kwietniu 2011 r. marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna wniósł o uznanie zaskarżonego zapisu za zgodny z konstytucją. Wprowadzenie tak drastycznego środka zwalczania zdziczałych psów i kotów przebywających w obwodach łowieckich uzasadnia skala realnych problemów związanych ze zjawiskiem zagryzania zwierząt łownych - argumentował. Stwierdził, że psy i koty są najliczniejszymi drapieżnikami w środowisku polno-leśnym, które zagryzają każdego roku tysiące zwierząt łownych, takich jak zające, sarny, dziki, daniele i jelenie. Wskazał też, że ze względu na specyfikę sprawy, konieczna jest pewna niedookreśloność przesłanek odstrzału zdziczałych psów lub kotów.
Kilka dni temu pięcioro sędziów TK uznało, że sprawę należy umorzyć, bo 1 stycznia 2012 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt. Stanowi ona teraz: "Dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego może podjąć działania zapobiegające wałęsaniu się psów na terenie obwodu poprzez: pouczenie właściciela psa o obowiązku sprawowania kontroli nad zwierzęciem; odłowienie psa i dostarczenie go właścicielowi, a jeżeli ustalenie tej osoby nie jest możliwe dostarczenie do schroniska dla zwierząt; odłowienie i dostarczenie psa odbywa się na koszt właściciela”.
"W nowym stanie prawnym nie ma zatem możliwości zwalczania psów i kotów przebywających na terenie obwodów łowieckich przez ich uśmiercenie" - podkreślił TK. Dodano, że nowy przepis wymienia jedynie dwa środki, które przysługują dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego, mające na celu zapobieganie wałęsaniu się psów na terenie obwodu. Oznacza to, że norma prawna, którą kwestionował prokurator generalny, umożliwiająca odstrzał przebywających na terenie obwodów łowieckich psów i kotów, już nie obowiązuje. W takiej sytuacji TK umarza postępowanie.
Łukasz Starzewski
Po zmianie prawa TK umorzył sprawę odstrzałów psów i kotów przez myśliwych
Wobec zmiany prawa Trybunał Konstytucyjny umorzył postępowanie z wniosku prokuratora generalnego o stwierdzenie niezgodności z konstytucją możliwości zabijania przez myśliwych zdziczałych psów i kotów. Od 1 stycznia br. można je tylko odławiać i zwracać właścicielom.