Od 24 kwietnia obowiązuje ustawa o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania wspieraniu agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego. Za jej sprawą minister spraw wewnętrznych i administracji prowadzi jawną listę osób i firm objętych sankcjami, w tym zamrożeniem funduszy. Trafienie na listę oznacza więc, że firmie brakuje środków nawet na wynagrodzenia. Dlatego część firm stara się "wypisać" z listy, a część złożyła wnioski o odmrożenie środków, zwłaszcza na wynagrodzenia. O ile żadnej z firm nie udało się zniknąć z listy, to część uzyskało decyzję o uwolnieniu środków, tzw. decyzje o odstępstwach. Problem w tym, że zapadają one zbyt długo, a tracą na tym kontrahenci. 

 

Skreślenie z listy bardzo trudne

Obecnie na liście sankcyjnej są 34 firmy, którym zamrożono łącznie ok. 13 miliardów złotych. Z informacji Macieja Wąsika, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, przedstawionej we wtorek na posiedzeniu sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych wynika, że dotychczas osiem z nich złożyło wnioski o wykreślenie z niej. - Wszystkie zostały dokładnie przeanalizowane i rozpatrzone negatywnie - mówił Wąsik.

Czytaj też: Nowe podstawy wykluczenia z postępowania lub konkursu oraz kara pieniężna jako sankcje w celu przeciwdziałania wspieraniu agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę >>>

Odmowę otrzymały m.in. Go Sport, Medmix z podwrocławskiej Nowej Wsi, a także spółka Maga Foods, produkująca sałatki i surówki, o której było głośno w mediach. - Minister wydając decyzję kieruje się tylko i wyłącznie przesłankami wskazanymi w unijnych rozporządzeniach, a każda decyzja jest dogłębnie analizowana - podkreślał Wąsik.  I decyzja o odmowie wykreślenia Maga Foods to potwierdza.

Spółka trafiła na listę 26 kwietnia, bo pośrednio była kontrolowana przez przez Michaiła Fridmana, założyciela ALFA Banku – największego rosyjskiego banku prywatnego, który jest objęty sankcjami przez Unię, ale także USA i Wlk. Brytanię. 27 kwietnia Piotr Pawiński, prezes Maga Foods napisał oświadczenie, w którym podkreślił, że firma w żaden sposób nie jest powiązana z rosyjskim kapitałem i oligarchami. Wyjaśnił, że holenderscy właściciele niezwłocznie po wybuchu wojny podjęli decyzje o rozwiązaniu wszystkich umów z podmiotami powiązanymi z Fridmanem, a w efekcie wszystkie udziały należą do Erika Brasa, Holendra od lat zarządzającego grupą. Dlatego też spółka złożyła 27 kwietnia wniosek o skreślenie z listy.

Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji, decyzją z 23 czerwca nie uwzględnił wniosku. Dlaczego? W decyzji minister wskazuje, że spółka, której jedynym udziałowcem jest Erik Bras została założona 28 marca 2022 roku, a zatem po umieszczeniu Michaiła Fridmana na liście sankcyjnej UE. A dodatkowo 24 marca 2022 r. beneficjentem rzeczywistym spółki Maga Foods był Andrey Kosogov (47,23 proc), także jeden z założycieli Alfa-Banku, a po objęciu sankcjami UE Michaiła Fridmana został jego największym udziałowcem.

 

 

Tymczasem, jak wyjaśnia Kamiński, do objęcia sankcjami wystarczy sam fakt istnienia powiązań – o charakterze osobistym, organizacyjnym, gospodarczym lub finansowym – pomiędzy podmiotem, którego decyzja dotyczy, a osobą lub podmiotem, wobec których istnieje chociażby prawdopodobieństwo, że wykorzystają dysponowane przez siebie środki finansowe, fundusze lub zasoby gospodarcze, do bezpośredniego lub pośredniego wsparcia agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę  lub poważnych naruszeń praw człowieka lub represji wobec społeczeństwa obywatelskiego i opozycji demokratycznej lub których działalność stanowi inne poważne zagrożenie dla demokracji lub praworządności w Federacji Rosyjskiej lub na Białorusi.

 

Według Agnieszki Wardak, partnera z kancelarii Dentons, już lektura uzasadnień poszczególnych wpisów wskazuje, że istotnym czynnikiem służącym identyfikacji podmiotów powiązanych gospodarczo lub finansowo z osobami uznanymi za wspierające działania Rosji był status np. sankcjonowanego oligarchy jako beneficjenta rzeczywistego w danym podmiocie. -  Podejście to wydaje się szersze w stosunku do kryteriów wynikających z dobrych praktyk na poziomie unijnym i może być istotną wskazówką w interpretacji innych sformułowań ustawowych, takich jak niedozwolone „udostępnianie pośrednio środków finansowych” podmiotowi sankcjonowanemu. W związku z tym, zalecana jest staranność w doborze kontrahentów i ich weryfikacja z perspektywy m.in. struktury własnościowej w oparciu o dane z Centralnego Rejestru Beneficjentów Rzeczywistych - dodaje Wardak. 

Co więcej, prawnicy zwracają uwagę, że od wpłynięcia wniosku do wydania decyzji minęły prawie dwa miesiące. - Tak długi czas rozpatrywania wniosku niczym się nie broni - ocenia Edyta Zdziarska, ekspert do spraw AML (przeciwdziałania praniu pieniędzy). Przez ten czas zaś działalność spółki zatrudniającej 200 pracowników była zawieszona, także jej kontrahenci nie mogli z nią współpracować. Prędzej można uzyskać decyzję szefa Krajowej Administracji Skarbowej o odstępstwach, pozwalającą na uwolnienie części zamrożonych środków. Na nie jednak także czeka się długo.

 


Decyzje o uwolnienie środków są, ale po wielu tygodniach

Zgodnie z unijnymi rozporządzeniami: 765/2006 dotyczącym środków ograniczających w związku z sytuacją na Białorusi i udziałem Białorusi w agresji Rosji wobec Ukrainy lub rozporządzenia 269/2014 w sprawie środków ograniczających w odniesieniu do działań podważających integralność terytorialną, suwerenność i niezależność Ukrainy lub im zagrażających w określonych przypadkach można na zasadzie odstępstwa uwolnić część zamrożonych środków. Takie kompetencje art. 4 ustawy sankcyjnej przyznał szefowi Krajowej Administracji Skarbowej. Wnioskować mogą firmy z listy, ale także ich wierzyciele. Bartosz Zbaraszczuk, szef KAS, poinformował, że na chwilę obecną wpłynęły do niego 372 wnioski od 129 podmiotów, z tego zostało rozpatrzonych 109, w tym 57 to decyzje wyrażające zgodę na zwolnienie środków spod sankcji.

- Wszystkie wnioski o zwolnienie środków na wypłatę wynagrodzeń zostały rozpatrzone pozytywnie - podkreśla Zbaraszczuk. Tyle, że jak zauważa posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, decyzje pojawiają się po pięciu, a nawet sześciu tygodniach. - Sankcje muszą być trafne i celne, ale nie może być tak, że ich skutki w niewspółmiernie większym stopniu dotykają polskich pracowników i kontrahentów. Do mnie, jako do posłanki z Wrocławia, zwrócili się pracownicy firmy Medmix. Rozumiem motywację przemawiającą za wpisem na listę, ale to oznacza, że z dnia na dzień ponad 300 osób znalazło się w sytuacji zagrożenia wypłaty wynagrodzenia za już przepracowany czas.  Takie czekanie, przy tej inflacji, grozi popadnięciem w biedę - dodała.

 

 

Problem z odmrożeniem środków mają też inne firmy. Dyrektor jednej ze spółek mówi Prawo.pl, że sankcje na ten moment realnie dotykają głównie Polaków, bo walka o uwolnienie środków na wynagrodzenia, ale też opłacenie rachunków jest trudna.  - Równocześnie widzę świetnie działający regulator w Rydze, gdzie środki na najważniejsze potrzeby są regularnie zwalnianie. W tym na wynagrodzenia i opłatę za podstawie media - dodaje dyrektor. Z danych szefa KAS wynika zaś, że wciąż na rozpatrzenie czekają 263 wnioski.

Nowelizacja ustawy sankcyjnej może nie rozwiązać problemu

Dlatego posłowie pytają, czy przyjęty we wtorek przez rząd projekt nowelizacji ustawy sankcyjnej przewiduje usprawnienie trybów odwoławczych, np. przez wprowadzenie terminów. Niestety z wypowiedzi wiceministra Wąsika, wynika, że nie.  Jedynie wprowadzi tzw. zarząd przymusowy. 

 

Bartosz Zbaraszczuk tłumaczy zaś, że w bardzo krótkim czasie wpłynęło do KAS ok. 400 wniosków,  a ich rozpatrzenie wymaga czasu i udokumentowania stanu faktycznego, w tym dosłania dodatkowych dokumentów. Zapewnia jednak, że wszystkie wnioski o zwolnienie środków na wynagrodzenia pracowników są traktowane priorytetowo. Tyle, że nie ma pewności, czy zostaną rozpatrzone w 30, czy 60 dni, podobnie jak wnioski o skreślenie z listy. - Problem stanowi fakt, iż sankcje uderzają w firmy, w których kapitał rosyjski lub białoruski stanowi jedynie część udziałów - tłumaczy Edyta Zdziarska -  Firmy te, w wyniku nałożonych sankcji, nie mogą prowadzić działalności, a w konsekwencji pracownicy nie otrzymują wynagrodzenia, ale także kontrahenci. Firmy, które są w takiej sytuacji powinny mieć szanse na odseparowanie się od kapitału rosyjskiego lub białoruskiego i powrotu do normalnego działania - dodaje.

MSWiA zapewnia, że instytucja przymusowego zarządu rozwiąże ten problem. Taki zarząd ma doprowadzić, zależnie od decyzji ministra rozwoju do sprzedaży lub uwłaszczenia firmy z listy. Tyle, że minister rozwoju nie wszędzie będzie musiał go wprowadzać. Firmy, w których nie zostanie ustanowiony będę wciąż w zawieszeniu. Co więcej, zanim nowelizacja zostanie uchwalona, wiele firm może już zbankrutować. Dlatego Edyta Zdziarska nie jest przekonana, że nowelizacja rozwiąże problem, a z drugiej strony widzi możliwości nadużyć.