- Czymś niedobrym, pewną społeczną anomalią są w Polsce korporacje – mówił premier Jarosław Kaczyński podczas jednego z politycznych wieców w niedzielę 23 września. - Korporacje, na przykład korporacje prawnicze, poprzez swoje działania ograniczają prawo innych do awansu, ograniczają, poprzez wysokie ceny, realne prawo dostępu do usług prawniczych – przekonywał szef rządu. Polityczno-prawniczą rzeczywistość komentuje Krzysztof Sobczak, publicysta prawny.
Obserwatorów przedwyborczej politycznej debaty, nawet tych mniej zainteresowanych i mniej uważnych, nic chyba już nie dziwi. Nie powinna zaskakiwać ani polityczna retoryka, słownictwo i emocje w nie wkładane, ani dobór argumentacji. W wojnie totalnej nie ma miejsca na wyważanie argumentów, niuansowanie wypowiedzi, czy delikatne słowa. Tej tezy nie trzeba udowadniać, wystarczy włączyć telewizor. Ta wojna potrzebuje też wrogów. Takich, których łatwo będzie wskazać i nazwać, z których identyfikacją odbiorca nie będzie miał kłopotów.
Tradycyjny w polityce podział: wróg – przyjaciel, przebiegał pomiędzy partiami uczestniczącymi w walce o władzę. My i nasi zwolennicy to samo dobro. Doskonały program, najwyższe standardy etyczne itd. Przeciwnik – wiadomo, fałszywa interpretacja rzeczywistości, błędne koncepcje, podejrzane typy, które chcą ją realizować. Nowy element, jaki do naszej rzeczywistości politycznej wprowadziła partia „Prawo i Sprawiedliwość” to wskazywanie grup społecznych lub zawodowych, jako elementów patologicznego „układu” żerującego na zdrowym ciele społeczeństwa. Pierwsi byli prawnicy, ich „przywilejami” rządząca dziś partia zajęła się jeszcze wtedy, gdy była w opozycji. Z pewnymi efektami, bo udało się uchwalić ustawę ograniczającą nieco uprawnienia samorządów prawniczych, przyniosło to też trochę popularności w niektórych kręgach społecznych.
Potem byli oskarżani o korupcję i parę jeszcze innych grzechów lekarze, ostatnio doszli „oligarchowie”, czyli przedsiębiorcy, którzy „jeśli mają pieniądze, to skądś je wzięli”. Jakie zawody będą następne? Prawników i ich organizacji, które konsekwentnie nie chciały popierać reform w prawie i w wymiarze sprawiedliwości wprowadzanych przez ministra Zbigniewa Ziobro, to już nic właściwie nie powinno dziwić. Byli już nazywani „frontem obrony przestępców”, korporacja adwokacka z trybuny sejmowej oskarżana była o popieranie korupcji. Teraz premier przypomniał te epitety i jeszcze dołożył. W ocenie premiera, od 2005 roku spór w Polsce "dotyczy jednej sprawy - władzy demokratycznej i jej uprawnień". - Chodzi o to, czy władza demokratyczna może ograniczyć przywileje, czy może działać w interesie tej większości, która przywilejów nie ma, czy ma prawo weryfikować zastane podziały? - pytał premier. Zdaniem szefa rządu korporacje prawnicze, "poprzez swoje działania ograniczają prawo innych do awansu, ograniczają, poprzez wysokie ceny, realne prawo dostępu do usług prawniczych". Próbę zmiany tej sytuacji - według J. Kaczyńskiego - zablokowało orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, "które opierało się na pewnym typie interpretacji konkretnych przepisów konstytucji".
- System korporacyjno-korupcyjny można porównać do worka kamieni - mówił szef rządu. Polska niesie worek kamieni, budowa IV RP to nic innego jak zrzucenie tego worka - mówił premier i podkreślał, że zrzucenie tego worka nie przeszkadza "reformie polskiego państwa, reformom instytucjonalnym". Obecnie, jak zapewnił, mamy reformy we wszystkich praktycznie dziedzinach, bo w tym "chorym systemie" nie jesteśmy w stanie "dobrze służyć Polsce, dobrze służyć polskim obywatelom". J. Kaczyński podkreślał, że nie może być tak, by prawo, podobnie jak system korporacyjno-korupcyjny, "było jedną wielką przeszkodą dla działania, prawo musi dawać szansę". Jak przekonywał, tylko usunięcie tych szkodliwych mechanizmów to jedyna droga, by ludzie, którzy wyemigrowali wrócili do kraju. "My podjęliśmy ten wysiłek" - zapewnił J. Kaczyński. Podczas wiecu premier odniósł się także do sprawy aresztowania kardiochirurga ze szpitala MSWiA dr. G. - Co się dzieje, kiedy dr. G zostaje aresztowany? Mamy do czynienia najpierw z ostrym atakiem medialnym, ze swojego rodzaju adoracją dr. G., a następnie z licznymi decyzjami sądów, które odbiegają od normy, od sposobu traktowania tego rodzaju przypadków - uważa J. Kaczyński. Jak przekonywał, "niejeden człowiek oskarżony o znacznie lżejszy przypadek korupcji musi spędzać bardzo dużo czasu w areszcie tymczasowym".
Według Jarosława Kaczyńskiego w Polsce funkcjonuje swego rodzaju nieformalny, ale skuteczny immunitet dla grup uprzywilejowanych. - Immunitet, którego nie ma w żadnych przepisach, ale który wyraźnie w decyzjach sądów istnieje. I ten immunitet i cała ta praktyka nie jest oderwana od społecznej struktury, od społecznego układu sił. (...) Te immunitety dotyczą silnych - mówił premier. Dużo tych ataków na "uprzywilejowane elity "jak na jeden weekend. Niestety przed wyborami czeka nas jeszcze parę weekendów, a przecież w dni powszednie także odbywają się liczne imprezy wyborcze. Niejedno też zapewne z ust polityków usłyszymy. Czy pojawi się coś jeszcze mocniejszego niż gra słów: korporacje - korupcja? Niewykluczone, chociaż już takie postawienie sprawy mogłoby się wydawać przekroczeniem nieprzekraczalnych granic.
Krzysztof Sobczak