W Luksemburgu odbyło się we wtorek wysłuchanie ws. praworządnościw Polsce.

Frans Timmermans mówił krótko i zaprezentował swoją poprzednią, krytyczną wobec polskich reform linię. Odnosząc się do zarzutów polskiego rządu, że ocena KE zawiera "błędy merytoryczne i niesłuszne oceny", wskazując, że krytykę zmian w sądownictwie podzielają też inne organizacje międzynarodowe, nie tylko Komisja.

Polska tłumaczy zmiany

W imieniu polskich władz wystąpił minister ds. europejskich Konrad Szymański, a także eksperci Kancelarii Premiera i MSZ. W opublikowanej jeszcze przed posiedzeniem argumentacji resort spraw zagranicznych bronił reform, wskazując m.in., że wprawdzie sześcioletnia kadencja pierwszego prezesa Sądu Najwyższego jest zapisana w konstytucji, ale mogą zajść okoliczności w których ta kadencja będzie faktycznie krótsza. Może się tak stać przede wszystkim wtedy, gdy osoba sprawująca funkcję pierwszego prezesa przestaje być aktywnym sędzią Sądu Najwyższego, ponieważ na przykład składa rezygnację, przechodzi na emeryturę lub umiera - napisano w dokumencie. MSZ przypomniał, że poprzednik prezes SN Małgorzaty Gersdorf zmarł w czasie swojej kadencji.

Pytania o TK, skargę nadzwyczajną, usuwanie sędziów

Przedstawiciele 13 państw unijnych zadali pytania dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce podczas wysłuchania. Ich zainteresowanie to m.in. skarga nadzwyczajna, sytuacja Trybunału Konstytucyjnego oraz kwestia przechodzenia sędziów Sądu Najwyższego na emeryturę. - Nie usłyszałem nic nowego - powiedział dziennikarzom jeden z zachodnioeuropejskich dyplomatów.

Po zakończeniu wysłuchania Konrad Szymański mówił, że prezydencja w swojej konkluzji po wysłuchaniu jasno stwierdziła, że strona polska odpowiedziała na wszystkie zadane pytania, że żadne z nich nie wymaga uszczegółowienia i nie ma potrzeby, aby dokonywać jakiegokolwiek innego wysłuchania.

Wiceminister zaznaczył, że nie jest w pełni zadowolony z wtorkowego wysłuchania. - Myślę, że trochę osób wolałoby (obrać) dużo bardziej konfrontacyjny kurs (wobec Polski); być może te osoby będą uznawały, żeby jednak tę sprawę poruszać, powracać do niej i próbować ją zdefiniować w sposób bardziej konfrontacyjny - stwierdził. Dodał jednocześnie, że podczas wtorkowego wysłuchania nie odczuł konfrontacyjnego tonu ze strony żadnego z państw. Jego zdaniem dyskusja była "twarda i dotycząca faktów, a nie zawieszona na generalnym poziomie politycznym, gdzie państwa ścigają się na deklaracje wiary w zasady praworządności".

KE: nie widzimy postępu

Nadal istnieje systemowe zagrożenie dla praworządności w Polsce. Abyśmy mogli powiedzieć, że zniknęło, potrzebujemy dalszych kroków z polskiej strony - oświadczył po wysłuchaniu wiceszef KE Frans Timmermans. Zaznaczył jednocześnie, że nie zauważył podczas wtorkowego wysłuchania Polski w ramach art. 7 traktatu, iż polski rząd zamierza podjąć dalsze kroki ws. praworządności. - Jednak kto wie. Mogą pojawić się w najbliższej przyszłości - powiedział.

Ciąg dalszy nieznany

Szef polskiej delegacji stwierdził, że nie umie powiedzieć, jakie będą kolejne etapy postepowania, to, co się może wydarzyć w najbliższych tygodniach. - To sprawa otwarta, ponieważ mamy do czynienia z sytuacją, która prawnie nie ma precedensów, nie jest opisana dokładnie. Tutaj wszystko się może wydarzyć - oświadczył.

Szymański zastrzegł, że polski rząd jest gotowy do tego, by w odpowiednim momencie przejść do głosowania w Radzie UE. Jego zdaniem jednak nie wszystkie państwa UE są zainteresowane takim rozwiązaniem. - Wydaje mi się, że wiele państw członkowskich chciałoby uniknąć głosowania, nie widzę podstaw, żeby wchodzić w tak konfrontacyjny scenariusz, ale my oczywiście jesteśmy gotowi, żeby sprawdzić swoje racje również w tej formie - podkreślił minister. 
Szymański zastrzegał, że Polska nie będzie specjalnie parła do głosowania. - Jeśli będzie bardziej polubowny scenariusz, to chętnie z niego skorzystamy - oświadczył.

Frans Timmermans nie odpowiedział na pytanie, czy KE zamierza uruchomić wobec polskiej ustawy o Sądzie Najwyższym procedurę naruszenia prawa unijnego. - KE ma zawsze możliwości rozpoczęcia procedury naruszenia prawa, jeśli wierzymy, że doszło do złamania prawa unijnego. W tym konkretnym przypadku nie podjęliśmy żadnych decyzji - zaznaczył.