Beata Lisowska i Jolanta Ojczyk: Ministerstwo Zdrowia opublikowało długo oczekiwany projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Zawiera on także przepisy o świadczeniu kompensacyjnym z tytułu wystąpienia zdarzeń medycznych, które przygotowało Pana biuro. Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, to dlaczego wysokość świadczeń jest tak niska? Najbliżsi zmarłych w katastrofie smoleńskiej dostali po 250 tys. złotych, a zwykły pacjent ma dostać 100 tys. zł.

Bartłomiej Chmielowiec: Zanim postawi się tezę, że zaproponowane kwoty są niewysokie, trzeba zweryfikować fakty. Kwoty zadośćuczynień zasądzane w sądach na podstawie art. 446 Kodeksu cywilnego, w zakresie rekompensat za śmierć, bardzo rzadko przekraczają kwotę 100 tysięcy złotych, a średnia kwota wypłaty dla dziecka po śmierci ojca lub matki wynosi 60 tysięcy złotych. Nigdzie na świecie system no fault nie obejmuje wszystkich sytuacji, w tym tych dramatycznych, jak błędy okołoporodowe i w takich przypadkach jest otwarta droga do dochodzenia roszczeń na drodze sądowej. Dodajmy do tego odsetek prawomocnych spraw wygranych w sądach przez pacjentów, który oscyluje w granicach 40 proc. Założenie projektu jest takie, aby dać pacjentom realny wybór, czy chcą skorzystać z niesformalizowanej, szybkiej procedury uzyskania świadczenia kompensacyjnego usytuowanej przy Rzeczniku Praw Pacjenta, czy wolą wchodzić w spór sądowy, który z pewnością będzie bardziej kosztowny i długotrwały, ale być może, bo to jest dalece niepewne - finalnie da pacjentowi większe odszkodowanie i zadośćuczynienie.

 

Pacjent może mieć problem z dokonaniem świadomego wyboru, bo w postępowaniu przed Rzecznikiem Praw Pacjenta nie może go reprezentować profesjonalny pełnomocnik, adwokat lub radca prawny. Skąd takie rozwiązanie?

Dokonując wyboru, którą ścieżkę prawną wybrać, która będzie bardziej korzystna, pacjent może się  skonsultować z kim zechce. Jeśli zaś chodzi o postępowanie przed RPP to postępowanie będzie proste. Wystarczy złożyć wniosek i dołączyć posiadaną dokumentację medyczną, nie będzie pisania pozwu, składania wniosków dowodowych, przesłuchiwania świadków, etc. Czy zatem potrzebny jest udział profesjonalnego pełnomocnika? Za co miałby pobierać od pacjenta wynagrodzenie i w jakiej wysokości, jeśli nakład pracy będzie znikomy w porównaniu do sprawy sadowej? Ta kwestia jest do dalszej dyskusji.

Czytaj w LEX: Przegląd spraw sądowych w kontekście najczęściej spotykanych błędów medycznych >

 

Kolejnym pomysłem mającym poprawić bezpieczeństwo pacjentów jest powołanie rejestru zdarzeń niepożądanych. Niemcy podają, że u nich 19 tys. osób rocznie umiera z powodu takich zdarzeń. W Polsce nie ma wiarygodnych statystyk, bo szpitale nie raportują takich przypadków, a tzw. błędy medyczne są tematem tabu. Czy projekt pozwoli to zmienić?

Monitorowanie zdarzeń niepożądanych jest rzeczą absolutnie kluczową z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjentów. Każda organizacja powinna się doskonalić, uczyć na własnych błędach, poprawiać procedury w szczególnie wrażliwych obszarach. Taka szczególna potrzeba istnieje, rzecz jasna, w ochronie zdrowia, gdzie wszystkie działania ogniskują się na ludzkim zdrowiu i życiu. Obligatoryjny, ustandaryzowany i podlegający audytowi monitoring działań niepożądanych, obejmujący też oczywiście analizę przyczyn źródłowych i wypracowanie działań zapobiegawczych, byłby więc milowym krokiem w kierunku poprawy jakości opieki medycznej, dającym w dłuższej perspektywie namacalne efekty w postaci zmniejszenia liczby groźnych dla pacjentów zdarzeń niepożądanych. I takie zmiany przewiduje wspomniany przez Panie projekt. Muszą jednak za tym iść działania zmierzające do zmiany postaw i budowania kultury otwartości w środowisku medycznym. Choć jest to niezwykle trudne, to jednak nie niemożliwe, o czym świadczą przykłady innych krajów. Sprzyjać temu będzie zapewnienie personelowi odpowiedniej swobody w zgłaszaniu niepokojących faktów i procesów czy dokładne określenie sposobu wykorzystania zbieranych danych. Pozytywny efekt da też równoczesne wprowadzenie mechanizmów zabezpieczających interesy ekonomiczne podmiotów leczniczych i zatrudnionych w nich osób – tak by nie musiano się obawiać, że zasygnalizowanie zdarzenia niepożądanego i jego rzetelne przeanalizowanie będzie wiązać się z koniecznością wypłaty odszkodowania. To dlatego, choć też ze względu na aspekt sprawiedliwości społecznej oraz trudności w sądowym dochodzeniu roszczeń w tej kategorii spraw, opowiadam się zdecydowanie za wdrożeniem nowego modelu pozasądowego rekompensowania szkód doznanych przez pacjentów usytuowanego przy Rzeczniku Praw Pacjenta.

Czytaj w LEX: Odszkodowania i inne wydatki na rzecz poszkodowanego pacjenta jako koszt podatkowy zakładu opieki zdrowotnej >

Czytaj też: Szybkie rekompensaty za błąd medyczny: niewysokie i bez wsparcia prawnika >

 

Projekt jednak nie przewiduje zmian w prawie karnym, a zatem nie zwalnia z odpowiedzialności, której najbardziej boja się lekarze. Drugi problem, że zdarzeń nie mogą zgłaszać sami pacjenci.

Pacjenci mogą i zgłaszają zdarzenia niepożądane do Rzecznika Praw Pacjenta. Bo czym innym, jak nie zgłoszeniem takiego zdarzenia, są wnioski i skargi pacjentów związane z naruszeniem ich praw, które wpływają do Biura. Wiemy jakich placówek dotyczą oraz z jakimi zdarzeniami niepożądanymi są związane. Pacjenci szczegółowo opisują co ich spotkało, gdzie dostrzegają nieprawidłowości. Szczegółowo analizujemy wszystkie wnioski i dzięki temu wiemy, w jakich placówkach dochodzi do nieprawidłowości i jakie rodzaju są to nieprawidłowości. Uważam, że dane te powinny być jawne dla wszystkich zainteresowanych. Co do odpowiedzialności karnej należy pamiętać, że projekt przewiduje, że zgłoszenie zdarzenia niepożądanego nie stanowi podstawy do wszczęcia wobec osoby, która tego zgłoszenia dokonała, postępowania dyscyplinarnego, postępowania w sprawie o  wykroczenie lub postępowania karnego, chyba że w wyniku prowadzonej analizy przyczyn źródłowych, zdarzenie to okaże się czynem popełnionym umyślnie. Jest to kwestia bardzo ważna, trzeba wypracować optymalne regulacje, aby system no-fault rzeczywiście służył polskim pacjentom.

Zobacz procedurę w LEX: Zgłaszanie działań niepożądanych leku >

 

Pewne kontrowersje wywołał także pomysł, aby na opaskach, które pacjenci noszą na rękach podczas pobytu w szpitalu, były ich dane osobowe. Obecnie na opaskach jest kod kreskowy. Czy to w Pana ocenie właściwe rozwiązanie? Co z ochroną danych osobowych?

Uważam, że to krok w bardzo dobrym kierunku. Najważniejszym celem projektu jest poprawa bezpieczeństwa pacjentów, a przy identyfikacji pacjentów na podstawie obecnych opasek także dochodzi do zdarzeń niepożądanych, skutkujących tym, że pacjent otrzyma nie ten lek, który powinien, albo zostaną mu udzielone świadczenia przeznaczone dla innego pacjenta. Jest to realne zagrożenie dla zdrowia pacjentów. Personelowi medycznemu najłatwiej jest zidentyfikować pacjenta poprzez jego dane osobowe. Takie też rozwiązania obowiązują w innych krajach, mających obowiązek stosować RODO. Nie jest jednak tak, że ochrona danych powinna być bagatelizowana, czy też pomijana. Stąd też projekt przewiduje, że sposób umieszczenia danych dotyczących pacjenta na opasce określi w drodze rozporządzenia Minister Zdrowia, kierując się potrzebą zapewnienia identyfikacji pacjentów i ich bezpieczeństwa  oraz koniecznością poszanowania ochrony danych osobowych. W mojej ocenie takie wytyczne pozwalają pogodzić kwestię ochrony danych osobowych i bezpieczeństwa pacjenta; przykładowo rozwiązaniem dopuszczalnych jest, aby imię pacjenta było napisane znacznie większą czcionką niż nazwisko. Pozwoli to z pewnością na szybszą identyfikację pacjenta przez personel medyczny, a uniemożliwi zapoznanie się z pełnymi danymi przez osoby postronne, w tym przez innych pacjentów. O możliwych do wprowadzenia rozwiązaniach z pewnością należy dyskutować.

 

Ostatnie półtora roku zdominowała jednak pandemia. Jak – w ocenie RPP i w świetle skarg płynących od pacjentów - pandemia i związane z nią ograniczenia wpłynęły na jakość opieki zdrowotnej nad pacjentami? Jakie działania powinny być w tym zakresie jak najszybciej podjęte, aby odbudować system i jakość świadczeń?

W 2021 r. najwięcej sygnałów pacjentów dotyczyło podstawowej opieki zdrowotnej. Tymczasem przed pandemią najwięcej skarg dotyczyło szpitalnictwa. Do 12 lipca br. odnotowaliśmy łącznie ponad 79 tys. zgłoszeń pacjentów. Działania, jakie należy podjąć z perspektywy realizacji praw pacjenta, a w szczególności dostępu do świadczeń zdrowotnych, powinny obejmować jak najszybsze „spłacenie długu zdrowotnego”, czyli zaniedbań zdrowotnych, które narosły w ciągu ostatniego roku, kiedy pacjenci nie korzystali z opieki zdrowotnej w odpowiednim zakresie. Niesłychanie ważne jest uwolnienie limitów w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, które obowiązuje już od 1 lipca br. Jest to równie ważne, jak dalsze rozwijanie i monitorowanie opieki nad pacjentami, którzy przebyli COVID-19. Należy także wdrożyć programy promocji zdrowia i profilaktyki chorób, w tym także bilanse zdrowia oraz położyć nacisk na ogólną edukację zdrowotną społeczeństwa, w tym w szczególności na podnoszenie poziomu kompetencji zdrowotnych pacjentów, edukacji w zakresie szczepień i praw pacjenta.

 

Jednym z obostrzeń wprowadzonych w związku z pandemią był zakaz wizyt bliskich u pacjentów przebywających na oddziałach szpitalnych. Tymczasem bezpośredni kontakt chorego z rodziną to jedno z podstawowych praw pacjenta. Niestety to prawo wciąż jest łamane. Ostatnio grupa uznanych naukowców z ośrodków w całej Polsce zaapelowała o wypracowanie zaleceń dotyczących bliskich u pacjentów przebywających na oddziałach niecovidowych. Autorzy listu podkreślają, że obecnie decyzja umożliwiająca wizytę bądź jej zabraniająca - podejmowana jest przez dyrektora, a efektem jej jest uznaniowość. Jak ten problem powinien być systemowo rozwiązany?

Ustawa o prawach pacjenta gwarantuje osobom przebywającym w szpitalu prawo do kontaktu osobistego, telefonicznego lub korespondencyjnego z innymi osobami. Jednocześnie kierownik podmiotu leczniczego może ograniczyć korzystanie z tego prawa w przypadku wystąpienia zagrożenia epidemicznego, ze względu na bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów lub możliwości organizacyjne podmiotu. Chodzi tu jednak wyłącznie o ewentualne ograniczenie, a nie całkowite uniemożliwienie korzystania przez pacjentów z ich prawa, co chciałbym z całą stanowczością podkreślić. Wprowadzane ograniczenia muszą być przy tym adekwatne do sytuacji, a zasadność ich utrzymania na bieżąco monitorowana. Podczas epidemii wydane zostały zalecenia dotyczące odwiedzin pacjentów najmłodszych czy pacjentów w stanie terminalnym. Nie ma natomiast wytycznych dających się zastosować w każdym przypadku. Jestem skłonny poprzeć wypracowanie takich wytycznych o szerszym, bardziej uniwersalnym charakterze, wskazujących na pożądany sposób podejścia do kwestii odwiedzin pacjentów w czasie epidemii. Obecnie szpitale stosują różną praktykę. W mojej ocenie nie może to być decyzja uznaniowa, abstrahująca od realnych potrzeb w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów i personelu oraz możliwych do zastosowania środków ochrony ograniczających ryzyko transmisji zakażenia. Szpitale powinny mieć na uwadze m.in. sytuację epidemiologiczną w danym regionie i w placówce, warunki lokalowe czy poziom referencyjności udzielanych świadczeń. Nie ulega też wątpliwości, że szpitale powinny zachować pewną elastyczność i stosować indywidualne podejście. Są bowiem sytuacje, które bezsprzecznie uzasadniają konieczność spotkania pacjenta z bliską osobą. Podmiot powinien wyrażać wówczas zgodę na odwiedziny, po wcześniejszym uzgodnieniu ich zasad i przy zachowaniu reżimu sanitarnego. Biuro RPP na bieżąco weryfikuje wszystkie sygnały dotyczące możliwego nadużywania obostrzeń dotyczących odwiedzin. Występujemy w razie potrzeby do szpitali, a w uzasadnionych przypadkach wszczynamy postępowanie w sprawie praktyk naruszających zbiorowe prawa pacjentów.

Czytaj w LEX: Błędy w sztuce lekarskiej w praktyce lekarza medycyny rodzinnej - aspekty prawnokarne i prawnomedyczne >

 

Jednym z najnowszych pomysłów rządu jest zapowiedź powołania Agencji Restrukturyzacji Szpitali, która docelowo ma doprowadzić do zmniejszenia liczby placówek szpitalnych, poprzez przekształcenie części z nich w placówki opieki długoterminowej. Czy Pana zdaniem jest to dobry pomysł, czy zmniejszenie liczby szpitali nie utrudni mieszkańcom małych miejscowości dostępu do świadczeń szpitalnych?

Minister Zdrowia Adam Niedzielski podkreślał, że na planowane zmiany w szpitalnictwie będziemy patrzeć przede wszystkim z perspektywy pacjenta, mając na względzie jakość świadczonej opieki i jej dostępność. Wszyscy mamy wspólny cel, jakim jest dobro pacjentów, a optymalizacja jakości leczenia i poziomu bezpieczeństwa poprzez wdrożenie systemowych rozwiązań dotyczących jakości i efektów tego leczenia oraz zwiększenie dostępności udzielanych świadczeń zdecydowanie się w ten cel wpisują. Jednym z zadań ARS ma być też poprawa jakości zarządzania placówkami medycznymi. W przedstawionym raporcie zaproponowano rozwiązania mające wpłynąć na poprawę jakości zarządzania szpitalami, jak również zagwarantować stałe podnoszenie kwalifikacji zarządzającej nimi kadry menedżerskiej. Zespół rekomendował utworzenie korpusu menedżerskiego, który miałby przeprowadzać certyfikację osób zarządzających szpitalami publicznymi. Już od wielu lat mówimy o konieczności efektywnego wykorzystania dostępnych zasobów kadrowych i nowoczesnej infrastruktury medycznej. Zasadnym jest wypracowanie ścieżek przekazywania pacjentów pomiędzy podmiotami leczniczymi. Należy oszacować możliwości współdzielenia zasobów, początkowo poprzez stałą informacje o dostępności sprzętu w regionie. Zarówno pacjenci jak i personel medyczny bywają obecnie zaangażowani w poszukiwania niezbędnych zasobów organizacyjnych – jest to nieefektywne wykorzystanie kadr medycznych, a także obniża poziom satysfakcji z usług ze strony pacjentów. Niemniej, przy realizacji planowanej reformy, należy mieć w szczególności na uwadze zapewnienie dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej. Niezwykle ważna jest także jasna komunikacja z pacjentami i społeczeństwem w zakresie wprowadzanych zmian. Ważnym aspektem jest zapewnienie transportu pacjentów pomiędzy podmiotami udzielającymi świadczeń zdrowotnych.

Czytaj w LEX: Odpowiedzialność za błąd medyczny w czasie epidemii, klauzula dobrego Samarytanina >